Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2021, 14:40   #216
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Znowu przyszło mu docenić kunszt i zdolności Amazonek, tym razem kiedy wprawnie poruszały się nocnym pochodem z dala od wioski, za nic mając sobie bliskość zastępów wroga. Wydawało się niemożliwie, aby dotarli tutaj niepostrzeżenie bez ich wsparcia. Carsten był rad, że mają takiego sojusznika i wierzył, że żadne niesnaski nie zerwą tego sprzymierzenia, przynajmniej do czasu opuszczenia niegościnnych terenów. Kryjówka na drzewie mimo niewygód była bardzo sprytnie przemyślana. Minimalizowała ryzyko zaskoczenia przez przeciwnika i przez dzikie zwierzęta, jak się zdążył zorientować, często prowadzące nocny tryb życia. Co prawda gałęzie boleśnie drapały plecy, twarde konary nie pozwalały wygodnie ułożyć się i zdrzemnąć, bez ryzyka upadku. Trwali więc na posterunku lekko otępiali, zabijając czas cichymi rozmowami, łamiąc rutynę zmianami w punkcie obserwacyjnym. W małym szałasie odpoczywała Schwartz, ale mimo że ochroniarz wysilał słuch, nie dochodziły do niego żadne miarowe odgłosy chrapania. Kobieta musiała pogrążyć się w medytacji, albo spała snem lekkim, nie zdradzającym nawet jego oznak.

- Co będziesz porabiać, kiedy to się skończy? – zapytał Zoję, wiedziony jakąś niewytłumaczalną potrzebą rozmowy. – Nadal pozostaniesz wierna swemu kapitanowi? Czy samodzielnie wyznaczysz sobie nowy kurs?

Małomówny zazwyczaj Sylwańczyk czasem zaskakiwał współtowarzyszy, choć sam nie był zwykle wylewny w swoich wypowiedziach, chroniąc się często za pawężą tajemnicy. Tutaj jednak okoliczności wpłynęły na pewną otwartość. We mgle majaczyły kontury budowli, które dopiero za kilka godzin miały odkryć przed nimi cząstkę swych sekretów.

***

Nie było wiele przesady w słowach Glebovej. Okazałość budowli zadziwiła i staroświatowca. Co innego oglądać zamki, twierdze czy górskie warownie, z których widokiem człowiek był oswojony. Tutaj zaś kształt, monumentalizm i otoczenie wpływały na ciekawość połączoną z niemą obawą. Poczuł się jakby sięgał po pradawne tajemnice, które nagle objawiały się przed oczami. Widok piramidy przyćmił wszystko to, co Eisen widział w swoim życiu, a widział przecież nie tak wcale mało…

- I cały taki ogrom tylko po to, kogoś pochować we wnętrzu? – nie dowierzał, że rolą budowli był tylko grobowiec, czy nawet świątynia. – Bo przecież nie mieszkają w środku, prawda? – nie skierował swego pytania bezpośrednio ani do Vivian, ani do Medy tylko zawiesił bezosobowo, wpatrując w imponujące sacrum wyrastające w sercu dżungli.

- Kręcą się, niczym przekupnie w dzień targu… - skomentował zachowanie jaszczurów. – Nie usiedzą w miejscu. Trudno ich zliczyć… - mruknął niezadowolony. – Może przeniesiemy się do jeszcze innego gniazda?

- Z tych piramid jest jedno wyjście czy kilka? – zapytał ciekaw, czy jaszczury mogą zaatakować z każdego czworoboku.
Bardzo utrudniłoby to walkę, chyba że jaszczurowaci przyjęliby otwartą bitwę w co, słysząc o sprycie inteligentnych gadzin, nie bardzo wierzył.

- Ziemia wygląda na nieźle ubitą, nie widzę błota, mimo obfitych opadów? – był ciekaw opinii Amazonki w tej ważnej jego zdaniem kwestii.

Równocześnie przyglądał się uzbrojeniu tutejszych i ekwipunkowi z naciskiem na ochronę ciał. Jako powinowaci gadów mieli pewnie twardą łuskę mogącą służyć jako pancerz. Na uwagę Pigmeja o trofeach odrzekł cierpko i ostrzegawczo.

- Jaszczury też z pewnością lubują się w nietypowych zdobyczach, uważaj Togo, bo sam możesz stać się cennym i pożądanym łupem. I nawet twój zaraźliwy śmiech może ich nie zjednać…
Przeczuwał, że dzikus raczej nie przejmie się tymi słowami i okazało się wnet, że miał rację, słysząc chichot karła.

To, co do tej pory ujrzał ochroniarz, nie napawało go dobrym nastrojem, a wręcz przeciwnie. Nie dał tego po sobie poznać, lecz głęboko w sercu miał przeświadczenie, że walka tutaj będzie niezwykle zacięta i będzie kosztować wiele żywotów. Pozornie chaotyczni mieszkańcy, na pewno potrafili się zorganizować. Ich siły, mimo że o niejasnej liczebności kazały przypuszczać, że mogą stanowić równowartość żołnierzy z wyprawy. Jednakże przed nimi była jeszcze męcząca wędrówka, a wróg mógł się spokojnie przygotować na ich nadejście. Carsten złowił wzrokiem oczy Zoi, szukając w nich potwierdzenia swoich spostrzeżeń.

W przeciwieństwie do kobiety nie był żołnierzem, ani awanturnikiem, to nie była jego bitwa. Nic go tutaj nie nęciło, nawet legendarne złoto… Nagle dotarło do niego, że nie chciałby zapłacić najwyższej ceny, umierając u stóp tej budzącej grozę piramidy, świadectwa pradawnego okrucieństwa, wiary…

I nieprzeliczonych ofiar...
 
Deszatie jest offline