Ożywiona dyskusja o zdobycznych plakatach rewolucyjnych, prowadzona przez nich nieco (czy też bardzo) nieroztropnie w zasięgu słuchu Ingwara, przymarła dopiero na rzuconą obietnicę nagrody i bezpieczeństwa na lordowym zamku w Teoffen. Eleonora miała ochotę prychnąć na ingwarowe słowa, ale ograniczyła się jedynie do grymasu. Wiedziała, że szlachetnym i pasowanym nie chciała powierzać swojego życia. Taktu miała jednak na tyle, by ugryźć się w język i przełknąć cynizm zanim uleciał z ust.
Khazadzka brać, honorowi mieszkańcy gór. Łasiczka nie stłamsiła w porę optymizmu, który wypełnił dziewczęce serduszko na początek spotkania i rozmowy z wartownikiem. Optymizm wyparował jednak, gdy okazało się, że tak pięknie być nie miało. Niby drapiąc się po udzie, łasiczkowe palce musnęły wyważony nóż do rzucania. Serce łomotało w piersi, w gardle jakby jej zaschło na myśl o ponownym przelewaniu krwi. Chociaż...
Ciemne spojrzenie zerknęło na drugi koniec osady. Rubaszne krzyki i odgłosy świadczyły o podpiciu czy rauszu części bandy, szaleńczy galop przez Podgaje mógłby wziąć ich z zaskoczenia i zdołaliby przebić się bez zbrojnego starcia. Może. Z drugiej strony, ewidentna niechęć wartownika do Lorda Erycka mogła świadczyć o jako-takiej przynależności do Odnowicieli. Tylko czy znali hasła i odzewy, którymi wycwaniała się Łasiczka w ramach kariery w cieniach po rewolucyjnej stronie barykady? Eleonora zerknęła w stronę Theo i zdobycznych plakatów w jego posiadaniu. Ryzyko tu, ryzyko tam. Stawka wysoka.
-
W Nuln - odezwała się w końcu, odchrząkując -
najlepsze kasztany są na placu Dugalle'a.
Serce zabiło mocniej, niemalże w gardle, gdy kusznik drgnął, przenosząc spojrzenie na nią. Palce Łasiczki zacisnęły się mocniej na nożu, gotowe cisnąć nim w strzelca, gdyby przyszło do galopu. Niby minęła tylko chwila, dwie, nim nadeszła reakcja khazadów, ale napiętej jak struna Eleonorze chwile dłużyły się jak wieczność.
_______________________________
84, 7, 32, 48, 34