Cała potyczka, która się wywiązała nie poszła najlepiej i jedynie szczęściu chyba zawdzięczali, że przeżyli choć niektórzy nieźle poranieni i pokonali wszystkich przeciwników.
Seelah nie była z siebie zadowolona. Cóż jednak można rzec. Łuk nigdy nie był jej najmocniejszą stroną, a walka jaka tu się rozegrała nie dała jej nawet chwili możliwości wykorzystania swoich najmocniejszych stron czyli umiejętności posługiwania się mieczem i tarczą. Przyjdzie jednak jeszcze na to czas. Następnym razem nie podejmie takiej decyzji i nie da się zaskoczyć z patykiem naciągniętym sznurkiem w ręce. Jednak co stal to stal.
Ważne, że nikt z drużyny nie zginął. Rany są i zawsze będą. Nikt nie jest nieomylny i nietykalny. Ważne, że póki co mają czym i kim leczyć rany.
Na słowa Harrego sięgnęła niezwłocznie do plecaka, wyszukała przygotowany przez kapłanów pakunek z bandażami oraz innymi niezbędnymi do leczenia rzeczami i rzuciła go pewnie prosto w ręce towarzysza.
- Proszę. Obsłuż się sam. W końcu najlepiej wiesz czego ci potrzeba. - Rzuciła do niego uprzejmie po czym dokończyła.
- Ja na początek zajmę się najciężej ranną.
To powiedziawszy podeszła do Marisiel. Przyłożyła ręce do najcięższej rany i zaczęła wypowiadać szeptem słowa modlitwy. Po krótkiej chwili można było gołym okiem zauważyć, że krew przestała płynąć, a rana zaczęła się zasklepiać. Seelah była zadowolona z siebie. Jej własna rana była ledwie draśnięciem. Dlatego też zajęła się bardziej potrzebującymi, gdyż dobrze wiedziała, że jej samej wystarczy później chwila odpoczynku.
__________________
There can be only One Draugdin!
We're fools to make war on our brothers in arms.
Ostatnio edytowane przez Draugdin : 09-11-2021 o 15:50.