Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2021, 07:58   #3
Fenrir__
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Wajcha wychylił się nieco, korzystając w wsparcia silnych ramion ciężkozbrojnego trzymającego linę. sięgając po solidny kolec i młotek, jaki miał zamiar wbić w zaprawę i powiesić na tym ładunek. Przyjrzał się niemal idealnie spasowanym kamieniom mostu. Przyłożyłraz cofną rękę po czym przyłożył drugi raz w dość cienką szparę podłużnego kamienia. Uderzył raz lekko i poprawił z całych sił. Kolec wszedł w zaprawę ledwo centymetr, ale Wajcha uderzył ponownie. Zachwiał się i noga obsunęła się mu ale napięta lina go utrzymała. Zaklął cicho patrząc w kłębiąca się bystrą strugę ledwo pod jego nogami. Złapał się za wbity do połowy koleci omal nie spadł gdy kolec obruszył się i wypadł ciągnąc za sobą obluzowany kamień. Wajcha zaklął w ostatniej chwili uchylając się gdy kamień odbił się od skały przecinając powietrze, gdzie jeszcze ułamek sekundy wcześniej znajdowała się jego głowa. Zawisł na linie ale po chwili wrócił na półkę i przyjżał się niszy… BYŁA IDEALNA. Wyciągnął ładunek i bez problemu umieścił go w środku klinując. Miał przeczucie graniczące z pewnością, że ten ładunek powinien wystarczyć, by poradzić sobie z tą kolumną!. Wajcha spojrzał w bok na drugą kolumnę, parę metrów dalej, oddzielała go przepaść kotłującej się czarnej wody!. Wspinaczka do góry po mokrej linie na pewno nie będzie należała do łatwych.

Gdy rekrut nie doczekał się odpowiedzi ani z jednej, ani z drugiej strony, zwyczajnie uznał, że jest zbędny z tyłu, a z przodu kolega po fachu, choć nie tym bandyckim, może mieć kłopoty. Ruszył cichcem na szpicę pochodu żeby upewnić się, że już zjebał albo, że wszystko jeszcze przed nim. Cynobrowego zastał gdzieś między porzuconymi pakunkami z zapasowymi gaciami, a dwukółką z narzędziami rolniczymi. Błysnął mu w twarz uśmiechem i podłapał jego pomysł z zastawieniem prowizorycznych sideł na zbliżające się wynaturzenia. Im bliżej był umarlaków tym mniej myślał, o tym czy zrobił źle lub jeszcze gorzej olewając słowa Wajhy, który ponoć dowodził tą akcją.*

Żeby wóz się przesunął trzeba czymś go podstawić by ruszył do przodu. Cynobrowy błyskawicznie wygrzebał skądś ułamany dyszel i niewielką skrzynkę, którą podstawiłby pod koło tak by jak tylko wyciągnie się blokujący bloczek wóz ruszył. Przysadził się i dźwignął delikatnie wóz… I byłby mu się usunął i narobił sporo hałasu gdyby nie rekrut… To był Dymitr, ten awanturnik z Jeleni… Doskoczył i pomógł przytrzymać wóz, a gdy udało się go im ustawić, wsunęli pod koło skrzynkę. Wóz, aż skrzypnął od naprężenia. Jeśli tylko usunie się bloczek blokujący przednie koło, wóz pojedzie z solidnym impetem.

To była świetna robota i uwinęli się z tym błyskawicznie. Oboje wyglądnęli zza osłony wozu. Wróg zbliżał się powoli. Cynobrowy widział wyraźnie, jak człekokształtne sylwetki ogarów zaczynają się szarpać… Wyczuwały co, ale może krew i trupy, które były na moście… Może jeszcze nie ich… Blondyn ściągnął krócej smycze, wyraźnie poirytowany. Najbardziej rozentuzjazmowany ogar upadł na plecy, wyjąc w tak bardzo ludzki sposób, że słyszący to legioniści aż się wzdrygnęli…

Ogary, ludzie, którym zaszyto oczy, pojono popielną krwią i karmiono ludzkim mięsem… Zdziczały w zagrodach rozpruwacza. Usunięto im wargi i spiłowano zęby, by gryzły mocniej i mogły rozszarpywać zdobycz… Ich ciała przykuto do łańcuchów. Kości, obojczyki, kręgosłup łączyły grube pordzewiałe łańcuchy, spięte do długich smyczy… Wyczuwały ludzi oddech. Szkolone do polowań za uciekającym żywym…

Tymczasem przy barierce mostu Szkarłatny Płomień szarpał się z liną. Most był śliski lina nasiąknięta wodą. Mimo, że zapierał się o barierkę i ciągnął z całych sił. Nie mógł ruszyć Wajchy… Ten rekrut za dużo waży - pomyślał, i jeszcze raz zaparł się, ciągnąc z całych sił. Nogi ślizgały się na bruku, a lina boleśnie wgryzała się w ramiona. Ciężkozbrojny podniósł wzrok. Widział jak rodzeństwo Arani kończy przywiązywać linę z drugiej strony, zaś Zemijka zebrała pozostałe ładunki przy barierce i patrzy pytająco na Szkarłatnego, niepewna co powinna teraz robić. Ewidentnie bliskość legionu nie dodawała im otuchy… Jelenie działały sprawnie, ale widać było, że mają problemy z wiązaniem węzłów, ręce im drżały, a mokra lina wcale im nie ułatwiała zadania.*

- Zabierajmy się, bo więcej nie ugramy. - szepnął do pomysłodawcy zgrabnie przeprowadzonej dywersji i odwrócił na pięcie do sprintu z powrotem. Ewidentnie widok, którym poczęstował go los nie był tym co chciałby poznać na własnej skórze. Ogary go przerażały, a ich zasadnicza bliskość mogła go doprowadzić do paniki. Znał siebie i wierzył w zupełnie inny koniec własnej drogi niż ten, który chwilę temu roztaczał się przed nim zapachem zgniłych ciał.*

Wajcha czując, że tam na górze brak krzepy, widać śniadania nie jedli, zaczął pomagać, próbując się wspinać po wsporniku. *[czyli pomoc chyba?]
*Szkarłatny nie chciał wywoływać zamieszania, wydając chaotyczne rozkazy, każdy miał swoje zadanie, także on. Musiał wciągnąć tą pieprzoną linę, choćby mięśnie miały go palić żywym ogniem przez kolejny miesiąc. Przegryzł wargi do krwi, jeszcze mocniej zacisnął dłonie na sznurze a potem napiął muskuły do granic możliwości.*


Wajcha siłował się z liną próbując się wspinać opierając o śliski filar mostu. Gdy nagle poczuł szarpnięcie. Szkarłatny płomień zacisnął zęby i z cichym sykiem postawił pierwszy krok.. Potem następny i następny. Po chwili przeszedł cały most na szerokość a Wajcha z trudem przesadził barierkę. Obaj opadli na mokry bruk i wystawiali twarz na krople zimnego letniego deszczu. Musieliście złapać chwilę oddechu.

Zaya podbiegła do Wajhy. Zaciągnęła się do legionu mniej więcej w tym samym czasie co on. Podała mu rękę. Dziewczyna była twarda, lojalna i odrobinę zuchwała. Wajha złapał ją za przedramię, a ta szarpnięciem postawiła go na nogi.

- Dałeś radę? Możemy ci jakoś pomóc? - Zamachała na rodzeństwo Bartan. Ci natychmiast podbiegli ze sznurem. Wajcha nie zdążył nawet nabrać oddechu solidnie, a Zaya wymieniała mu już sznur. - Truposze już niemal tu są… - powiedziała ciągnąć go do przeciwnej barierki i Karoj stał tam już z ładunkiem alchemicznym, który sprawnie przypiął technikowi do pasa. Wajcha spojrzał w dół w szalejącą kipiel, aż zakręciło mu się w głowie. Wtedy usłyszeli ten przeciągły jęk, mrożący krew w żyłach. *
 
Fenrir__ jest offline