Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2021, 21:37   #176
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
No i cały misterny plan...

Plan nie był idealny. To, jak go wykonywali, nawet mniej. Na górze urwiska polała się pierwsza krew po ich stronie - Mikel dostał nieszczęśliwą (lub bardzo umiejętną) strzałą pod kolano. Rufus także zaliczył strzałę, tyle że pod hełm. Choć tyle szczęście że powietrzna kawaleria ściągnięta na pomoc przez Jace'a odciągnęła część furkających strzał w niebo.

- Trzymać formację! Mamy ich jak na dłoni, dzisiaj pieczeń z orła! I zdjąć mi tego powietrzu! - krzyknął dosiadający wilka hobgoblin, wskazując na Rufusa. Co gorsza, niezwykle sprawnie zebrał swoich ludzi i szaroskórzy żołnierze stawili im czoła jako jedna zgrana jednostka.
-Zmierzysz się ze mną czy tylko jesteś w gębie mocny?! - pośród śmigających w obie strony strzał Rufus zaszarżował wprost na dowódcę, znikąd przywołując swój topór. I choć samo natarcie było skuteczne, to ciżba wrogów szybko skrwawiła
-Wycofaj się!- Mikel krzyknął do Rufusa, osłaniając go i śmiertelnie punktując wrogów ognistymi strzałami.

W tym czasie krasnolud porzucił już jakiekolwiek nadzieje na uwolnienie jeńców na czas. Wdrapał się na zbocze, wypuścił Lawinę i zdał sobie sprawę że zbyt mocno uwierzył w powodzenie planu. Nie był gotowy do walki. A z każdą cenną sekundą poswięconą na przygotowania, sytuacja wyglądała coraz poważniej...

-Tchórz, bez swoich ludzi nie masz ze mną szans!- rozległo się zawołanie Rufusa, po czym ten ... znikł.
- Uciekaj uciekaj!- ryczał hobgoblin - Bierzcie drugiego! Wyrżnąć ich! Za Żelazne Kły! Za Kosseruka! - wtórujące mu głosy hobgoblinów roznosiły się gromko na bezdrzewnej grani.
Jace - a przynajmniej tak zgadywał widząc znajomą kotwicę - uskuteczniał swoje sztuczki i udało mu się zrzucić jednego z łuczników w przepaść. Mikel celnie wymieniał się strzałą za strzałę z innym z odległych wrogów.

Ledwie ostatnie błogosławieństwo natury zdążyło się rozlać na Lawinę i Hansa, a już musieli skakać w ciżbę wrogów która chciała ich zepchnąć ze skarpy. Nieduże - bo z perspektywy Hansa w ciele ogromnego ptaka hobgobliny były rozmiaru niziołków - hobgobliny atakowały tak zacięcie, że pozostali którzy byli w boju już dłużej niż krasnolud musieli już uciekać się do mikstur leczenia. A starcie dalej trwało...

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline