Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2021, 21:40   #23
sieneq
 
sieneq's Avatar
 
Reputacja: 1 sieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputację

Temujin maszerował wraz z drużyną. Starał się nie opóźniać długonogich towarzyszy i klął cicho pod nosem, gdy poły długiego kubraka zaczepiały się o gałęzie ciernie niskich krzaków. Nie był zmęczony, ale myśli miał niewesołe. Od czasu ataku utopców miał wrażenie, że pisząc się na wyprawę wpakował się w gorsze bagno niż to, w którym był poprzednio. ~ A to już akurat nie powinno cię dziwić - westchnął, przypominając sobie słowa przyjaciela, jakie padały, gdy bard, dzięki swoim kontaktom w półświatku, kolejny raz wyciągał gnoma z tarapatów.
~ Ile jeszcze razy będę musiał ratować ci tyłek? Kiedy ty zaczniesz w końcu myśleć, Temujin? - strofował go wtedy dobrotliwie Zephyrus. ~ Co najmniej tyle razy, ile, dzięki mojej miksturze byłeś w stanie przepić konkurencję, śpiewaku. - odcinał się wtedy gnom i to zazwyczaj kończyło dyskusję. Do następnego razu.
Temujin westchnął po raz kolejny. Tęsknił do spotkań w tawernie, gdzie przychodził oglądać występy Zephyrusa i jego partnerki Bellarahji, a potem spędzał z nimi nad szklanicami z winem długie godziny wypełnione rozmowami i żartami.
~Jak też ułożą się relacje z nowymi kompanami? - Powiódł wzrokiem po poprzedzających go postaciach. Maakora nie potrafił rozgryźć. Dresden zdawał się wciąż analizować otoczenie, rozkładać każdą napotkaną osobę czy zdarzenie na nitki a te na jeszcze cieńsze włókienka. Najbardziej przystępni zdawali się byc Ganorsk i Berenika. Właśnie, Berenika. Potrząsnął głową, powstrzymując chęć walnięcia nią w pień najbliższego drzewa. Była dla niego miła... a on zachował się jak idiota, wparowując wtedy do łaźni, gdzie ona i Maakor... Do tej pory końcówki długich uszu szczypały go na wspomnienie tamtej sytuacji.

***

Ostry metaliczny brzęk rozszedł się echem po pomieszczeniu. Temujin zaklął cicho i ściągnął okulary, których szkła pokryły się mgłą, gdy tylko przekroczył próg łaźni. Schylił się po czerpak do wody, o który potknął się, wchodząc. Stęknął, gdy w plecach odezwał się ból, reakcja na wielogodzinne garbienie się nad alchemicznym stołem. Gnom dopiero co wrócił do gospody po zakończeniu pracy w warsztacie Hagenbora. Zmęczony, ale zadowolony z siebie (nie często udawało się tak ustawić parametry reakcji, by nie było żadnych strat i by osiągnąć pełną wydajność procesu), postanowił wypędzić z ciała zmęczenie w wodzie z ciepłych źródeł. Jednak... zauważył że nie jest sam. W oparze unoszącym się nad niecką dostrzegł dwie sylwetki.
- Eee.. Ehm... Chrząknął niepewnie. - Nie przeszkadzam?
- Na pewno nie, to publiczna łaźnia - odpowiedział Dresden wychodzący bezszelestnie z alkowy. Miał na sobie jedynie ręcznik zawiązany luźno na biodrach. W lekkim świetle rzucanym przez pochodnie można było zobaczyć szczupłe, lekko umięśnione ciało detektywa utrzymane było w bardzo dobrej kondycji. Brakowało mu definicji i masy, ale w jego profesji siła fizyczna nie była bardzo przydatna. Liczył się sprawny umysł i zręczne ciało. Mężczyzna podszedł bliżej krzywiąc się, chyba na zapach panujących środku.
- Kto tu kurwa się mył? - spytał zdziwiony wskazując na resztki piany.
Obszedł basen nie chcąc wejść w czyjeś brudy, po czym zrzucił ręcznik i świecąc przez chwilkę białymii pośladkami zsunął się zręcznie do wody powodując minimalne kręgi fal na ciepłej wodzie. Wynurzył głowę strzepując wodę z włosów.
Rozparł się o brzeg basenu rozglądając leniwie po „piwnicy”. Starał się obdzielić wzrokiem każdego po równi, by nikt nie czuł się niezręcznie.
- Ostatni wieczór w cywilizacji, nie? rzucił w eter. - Co sądzicie się stało z naszym… celem wędrówki? Zgubili się i zostali zjedzeni? Postanowili uciec? A może ich duchy zabiły?
- Zjedzenie i duchy raczej nie - odparł Ganorsk, jako ostatni docierając do łaźni, również przewiązany jedynie ręcznikiem. Jak się okazało, tatuaże pokrywały większość jego ciała, zbudowanego i pokrytego bliznami jak u typowego wojownika. Brakowało mu zwinności Dresdena, więc przy wchodzeniu do wody ochlapał jego i gnoma - Wybaczcie. Jeśli ekspedycja została wybita, to mam przeczucie, że nie przez potwory… A jeśli żyją, to coś powstrzymuje ich przed kontaktem z Przystanią. Ucieczka raczej nie wchodzi w grę, czemu mieliby to robić?
- Powodów może być wiele. - odpowiedział Cane. - Patrząc na dostarczoną listę osób, ochrona to same anony. Gdy zrobiło się gorąco, mogli okraść wszystkich i uciec. Dlaczego sądzisz, że nie zostali zjedzeni?
Spytał, choć jego wzrok świdrował druida, niczym na prawdziwym przesłuchaniu.
- Mieliśmy znaleźć czarodziejkę, a nie ochronę - półork zanurzył na moment twarz w wodzie - Sama zapewne nie uciekła, są nam potrzebni tylko jeśli zabili ją i zabrali notatki. Niedawno ktoś został zamordowany w jakimś zagajniku pod Wzgórzem. Napastnik… nie wyglądał jak zwykły bandyta -
Temujin, który w przeciwieństwie do pozostałych, był prawie w pełni ubrany, odsunął się od basenu, by uniknąć rozprysków wody, jakie towarzyszyły kąpieli półorka. Starannie układał zdejmowaną z siebie odzież, w końcu, ubrany jedynie w wełniane kalesony sięgające kolan, usiadł na skraju basenu, zanurzając stopy w ciepłej wodzie.
Obecność Dresdena i Ganorska pomogły jakoś odnaleźć się w kłopotliwej sytuacji, więc skwapliwie włączył się do rozmowy.
- Co rozumiesz przez to, że nie wyglądał jak zwykły bandyta? - zapytał, patrząc na Ganorska.
- Purpurowa szarfa, maska na twarzy… - odpowiedział mu odruchowo, trochę zamyślony - Tylko nie bierzcie moich słów za jakąś prawdę objawioną! - dodał po sekundzie - To przeczucie, a nie pewnik.
- Brzmi jakoś podobnie do listu - zauważyła Berenika, która do tej pory starała się uspokoić. Cała sytuacja ją wielce rozbawiła i starałą się powstrzymać od śmiechu. Teraz kiedy odetchnęła sięgnęła po nasiąkający wilgocią powietrza list.
- Mogę zobaczyć ten list? - Dresden odepchnął się lekko nurkując tuż pod powierzchnią. Pozwolił by ciepło ogrzało całe jego ciało. Wynurzył się delikatnie w pobliżu dziewczyny z uśmiechem wyciągając rękę po list. W jego ruchach i spojrzeniu nie było nic co sugerowałoby jakikolwiek rodzaj flirtu, zupełnie jakby Berenika była mężczyzną, kumplem lub wyjątkowo brzydką dziewczyną. Wziął list i oparł się o brzeg basenu nic sobie nie robiąc z dystansu wyciągniętej ręki od zaklinaczki. Przyglądał się dłuższą chwilę literom, wyrazom, zdaniom. Jego analityczny umysł szukał powiązań, ukrytego sensu, połączeń pomiędzy tym co zapisane, a tym co sformułowane. Każdy szczegół miał znaczenie, nachylenie liter, pogrubienia, dobór słów. Gdy skończył, złożył list i wychylając się do połowy z wody odłożył go daleko poza zasięg wody.
- Tam będzie bezpieczny… bezpieczniejszy - poprawił się ponownie zanurzając po samą szyję. Nie lubił być nieprecyzyjny.
- Skąd wiesz, że purpurowa szarfa i maska na twarzy? - zmienił temat zwracając się do półorka. Tym razem, chyba po raz pierwszy Dresden spojrzał z zainteresowaniem na szamana.
- Nie wiem - podkreślił Ganorsk - Czuję. Miałem… w zasadzie można to nazwać wizją. Natrafiłem dzisiaj na nóż, którym zabito kogoś w tej okolicy. Widziałem, i odczuwałem, ostatnie chwile pechowca - wytłumaczył niechętnie.
- Ha, i to jest przydatna umiejętność! - zawołał entuzjastycznie detektyw.
- Jeśli umiesz to kontrolować - sarknął półork - I lubisz uczucie umierania od noża w bebechach.
- Życie to cykl narodzin i śmierci, zapytaj “zwiadowcy” - rzucił sarkastycznie, wskazując głową w kierunku Maakora.
- To ja już śmierć odbębniłem, nie polecam - odgryzł się z rozbawieniem szaman.
- Chcesz poczuć jak to jest rodzić?
- To ciekawość, groźba, czy propozycja podszyta nieznajomością fizjologii? - półork uśmiechnął się szelmowsko.
- A co byś preferował?
Temujin, który opuścił był na krótka chwilę towarzystwo, wrócił właśnie przewìazany ręcznikiem i wślizgnął do wody. Sięgała mu niemal do brody, więc po kilkukrotnym zanurzeniu głowy i ogólnym chlapaniu usiadł na jednym ze skrytych pod powierzchnią schodków prowadzących do basenu i dołączył do rozmowy.
- Ta twoja... zdolność... - Zwrócił się do Ganorska -pozwala ci odczytywać przeszłe zdarzenia z przedmiotów? Jeśli były świadkami czyjejś śmierci? Czy może jej sprawcami?
Wzdrygnął się lekko, jakby dosięgł go zimny powiew i potarł dłońmi ramiona. Na poczerwieniałej od ciepła skórze, jasną barwą odcinały się blizny wijące po przedramieniu jak żmijowy wzór. Półork zastanowił się przez moment.
- Nie mam pojęcia - odparł w końcu z rozbrajającą szczerością - Nie panuję nad tym do końca, jeszcze nie, może kiedyś. To raczej jest tak, że gdy ludzie przeżywają jakieś bardzo silne emocje, to mogą się one odcisnąć na jakichś przedmiotach. A mi… zdarza się je odebrać i znaleźć jakby na miejscu tej osoby, w tamtej chwili - wyjaśnił.
- To trochę pocieszające, co mówisz. W końcu nie tylko śmierci mogą towarzyszyć silne emocje… Więc może nie zawsze to, co zobaczysz, będzie związane z ostatnimi chwilami jakiegoś nieszczęśnika.
- Zeznanie ofiary morderstwa byłoby bardzo pomocne w każdym śledztwie. - uśmiechnął się Dresden.
- A ty, Dresden, zauważasz tylko morderstwa, ofiary i sprawców? - Temujin z krzywym uśmiechem obrócił wzrok na rozmówcę.
Detektyw spojrzał wymownie na gnoma zastanawiając się, czy patrzy na przyszłe morderstwo? Ofiarę? Czy sprawcę. Uśmiechnął się gdy dostrzegł w oczach czarodzieja ten sam tok rozumowania.
- Nie, bynajmniej. - odpowiedział w końcu z lekkim uśmiechem. - Dostrzegam piękno wokół, ale się z tym nie afiszuję.
- Tym razem jednak zeznania ofiary za wiele nam chyba nie pomogły.- Temujin odsunął na bok pokusę dyskusji o postrzeganiu piękna i, poważniejąc, wrócił do tematu rozmowy.
- Skoro zabójca i tak był zamaskowany... Chyba, że ta purpurowa maska i szarfa z czymś się wam kojarzy. Jakaś sekta, kult? Słyszałem, że ceremonialne maski są częścią religijnych obrządków na dalekim południu, w Qadirze i Casmaronie, ale o takim stroju nie. - potoczył spojrzeniem po towarzyszach.
- Moje plemię też używa masek, tylko szarych - wzruszył ramionami półork - Ale nie zajmujcie się tym za bardzo, przynajmniej jeśli na coś solidnego nie trafimy. To równie dobrze mogły być majaki umierającego.
- Opiszesz tę maskę? - Dresden nie zamierzał nie zajmować się tym. Jego umysł, nawet pod wpływem alkoholu już rozpracowywał kolejną zagadkę.

***

Tak rozmyślając, dotarł wraz z pozostałymi na skraj zagajnika. Gdy otoczyły go drzewa, poczuł się nieswojo. Mimowolnie rzucał oczami na boki, jakby podświadomie oczekując, kiedy zza krzaków wyskoczy ku nim zamaskowana postać przepasana purpurową szarfą.
Z ulgą przyjął informację “zwiadowców”, że otoczenie zdaje się być bezpieczne. Nie na długo. Znalezisko Maakora bardziej go jednak zainteresowało, niż zaniepokoiło.

- Druidzkie runy na drzewie? Myślałem, że druidzi nie kaleczą drzew.
 

Ostatnio edytowane przez sieneq : 11-11-2021 o 22:18.
sieneq jest offline