15-11-2021, 23:08
|
#27 |
| Brak ptaków nie wydał się Berenice dziwny, dopóki Maakor tego nie podkreślił. Zbierając na nowo swoje rzeczy zaczęła o tym rozmyślać. Wspomniała las dookoła rodzinnego domu. Tam rzadko słyszała śpiew ptaków. Jej dziadek i ojciec lubili w nim ćwiczyć swoje magiczne zdolności, wyzwalać potęgę jotunów płynącą w ich krwi. Las był zwyczajnie zniszczony i zarówno zwierzyna jak i drapieżniki omijały ich domostwo przed obawą, że zostaną zamrożone przez magicznych olbrzymów. Brak ptaków był w sumie oznaką bezpieczeństwa, znaczyło, że byli na swoim terenie. Zaklinaczka zastanowiła się mocno w jak dużych kłopotach mogła się kiedyś znaleźć przez tak omylne zrozumienie sytuacji.
Tylko czemu brak ptaków był powiązany ze schronieniem druidów? Wydawałoby się, że właśnie w takim miejscu powinno być ich więcej. A może to właśnie próba odstraszenia od takiego miejsca? Pytań w głowie Bereniki było więcej niż odpowiedzi i spotkanie Satyra tylko i wyłącznie spowodowało, że pojawiło się ich więcej. Niepokoił ją. Nerwowo patrzyła to na niego to na Maakora. Jak ich postanowił wysłać do jaskini Berenika wymieniła spojrzenia z pozostałymi.
- Wołaj jak coś - rzuciła do wodnika. Nie czuła się, że rozumie w jakiej jest sytuacji, ale postanowiła zaufać Satyrowi. Skierowała się do jaskini ponaglając gestami pozostałych, aby mimo wszystko poszli za nią. |
| |