16-11-2021, 12:29
|
#30 |
| Temujin, wysłuchawszy przemowy satyra, stał przez chwilę w milczeniu, machinalnie przeczesując palcami czuprynę. Wypowiedziane słowa brzmiały jak zagadka. A zagadki i tajemnice zawsze go pociągały. Mniej za to ciągnęły go jaskinie i tunele. Pamięć niemal od razu przywołała te dwa razy, gdy zapuścił się w podziemne korytarze pod miastem. Za pierwszym razem ledwie uszedł z życiem, gdy tuż za nim zawalił się nadwątlony strop i tylko dzięki mikrej posturze zdołał wyczołgać się wąską szczeliną, jedynie kosztem otarć i porwanego odzienia. Za drugim trafił do jakiejś przemytniczej kryjówki w nadbrzeżnej jaskini, na tyle nieostrożnie, że został przyuważony i złapany. Przed ostatnią w życiu morską kąpielą z kawałkiem skały przytroczonym do nóg uratowała go - kolejny raz - znajomość z bardem Zephyrusem, którego znała - i z jakiegoś powodu poważała - spora część półświatka Katapesh. Nie, podziemia zdecydowanie nie były jego żywiołem. Z drugiej strony...
- Ech, zaraza... sarknął, widząc jak Berenika kieruje się ku wejściu do jaskini, przywołując gestami pozostałych. ~ Nie zostanę tu przecież jak dupek, gdy pozostali pójdą. Zresztą ten Cosan nie sprawia wrażenia, jakby miał pozwolić pozostać na powierzchni komukolwiek poza Maakorem, vel - zachichotał pod nosem ~ Pięknisiem .
Spróbował jeszcze poprzeć wątpliwości co do pojemności jaskini, wyrażone przez Ganorska. Patrząc na półorka z perspektywy swej gnomiej postury, zgadzał się z nimi całkowicie.
- Panie Cosanie - zwrócił się uprzejmie do satyra - Też mam wątpliwości, czy nasz towarzysz Ganorsk powinien zagłebiać się w ten tunel. Jest na to chyba co nieco za duży.
Nie czekając na odpowiedź zaczął grzebać w swoim plecaku, wyciągając po chwili mosiężną latarnię. Potrząsnął nią przy uchu, wsłuchując się w chlupot oleju.
- W środku będzie pewnie ciemno. Poświecę. Mogę iść na przedzie, w końcu jestem najmniejszy. - zwrócił się do Bereniki, starając nadać głosowi pewne siebie brzmienie.
Ostatnio edytowane przez sieneq : 16-11-2021 o 12:35.
|
| |