Wątek: Scavengers
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2021, 23:06   #20
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację

Trosco, Gkero

Dom usługowy firmy przewozowo-handlowej Wielki Nochal był wysokim, sześciokątnym budynkiem ustanowiony w centralnej części miasta, w bocznej uliczce przecinającej się ze środkiem ulicy handlowej. Była to idealna lokacja dla Czarnozębnego i jego biznesu handlowego. Trosco nie był do końca pewien, jak znalazł się pod drzwiami tego przybytku. Nie mając na tę chwilę nic lepszego do roboty, po prostu poszedł za Gkero. Jaszczur z kolei, czując pewność siebie z nowym uzbrojeniem i silnym kompanem u boku, powędrował prosto do paszczy lwa, snując plany na temat swojej misji. Oczywiście, para natychmiast napotkała problem.
- Oy, masz licens na tygo golema? - wycharczał do Gkero goblin z kijem baseballowym, siedzący w przykucu przed wejściem do budowli.
Trosco mógł już czuć potrzebę skopania niewielkiego stworzenia. Nawet jeśli zielony stwór nosił nawet eleganckie spodnie garniturowe i kamizelkę, nie wyglądał na specjalnie istotnego.
Problemem był bardzo dobrze znany robotowi plakat powieszony na drzwiach tuż za nim.
Dzięki pomocy Gernona robot faktycznie nie widział listów gończych, chodząc po mieście. Ekipa miejscowych łobuzów nie mogła jednak pozbyć się ich kompletnie. Plakaty wiszące na drzwiach bazy człowieka, który chciał głowę Trosco, należały do grupy tych poza zasięgiem kolegów jaszczura.


Gkero spojrzał na goblina, po czym wyciągnął w jego stronę kartkę z pięcioramienną gwiazdą, uznając, że to rozwiązuje problem. Rzekł za to -Prowadź do szefa- po czym zrobił zniecierpliwioną minę człowieka, dla którego czas to pieniądz. Efekt był odwrotny do zamierzonego, ale Gkero wierzył, że robi to dobrze. Trosco pewnie w niego nie wierzył, ale Gkero wierzył w Trosco, który w niego nie wierzył, dublując zatem wiarę jaszczurki w siłę jego mimicznej perswazji. Tak, Gkero nie był dobry również z matematyki.
Robot na słowa goblina już miał go przedstawić z pobliską ścianą, jednak Gkero przejął inicjatywę. Trosco postanowił przyprawić prośbę jaszczura. - Mój drogi kolega o coś cię prosił f-f-frajerze. Nie każ mu robić tego drugi raz. - oko robota błysnęło czerwienią, a sam robot stał nieruchomo przewiercając łachmytę na wylot.
Cytat:
Gkero test spostrzegawczości: mądrość (1d10) + czujność(+3) = 11
Miss cwaniactwo(1d12)+ukrywanie się(+3) = 4
Spoglądając na Trosco, Gkero dostrzegł drugą postać: goblinkę z mieczem wystającym z nadgarstka, która się im uważnie przyglądała. Widząc na sobie wzrok łowcy, szybko schowała swoją broń.
Widząc to, goblin z kijem kiwnął głową w stronę skrzyni stojącej przy drzwiach. - Broń zostawić. - poinstruował. - pani zaprowadzi.
-Nie zostawię go przecież tutaj - odrzekł stanowczo Gkero, wskazując na Trosco.
Trosco wyciagnał ułamany miecz z pokrowca przy lewym udzie i położył go na skrzyni.
Widząc goblinke przemowił - Heh niezłe w-w-w wymiona baby.- po tych słowach zwrócił sie do jaszczura. - Jesteś pewien, że chcesz t-t-tam wejść?-

Gkero spojrzał nierozumnym wzrokiem na towarzysza -Tak, ale przecież nie bez Ciebie.- po czym położył kuszę tak, jak robot.
Cytat:
Trosco test cwaniactwa = automatyczna porażka
Gkero test cwaniactwa (1d6) = 2, porażka
Kucający goblin podniósł lewą brew. - Wszystkie bronie, nie jedną. - doprecyzował, patrząc na dwójkę.
- Golem może wejść. - obiecała goblinka. - Jeżeli bronie zostawi. Można odebrać, wychodząc.
- Cmon sugar tits, nie zostawie tu swoich p-p-pięści.- Robot rozłożył ręce na boki, po czym przemówił do Gkero.
- Jeżeli będziemy potrzebować broni podniesiemy ją z p-p-podłogi. - Zapewnił jaszczura.

Gkero wskazał na swoją wyrzutnię harpunów i zapytał Trosco - O to im chodzi? Ale to na rekiny. Na ludzi mam to - po czym klępnął odłożoną kuszę. Każdy szanujący się łowca nosi dwie kusze. Jedną na potwory, a drugą na ludzi. Gkero uważał jednak, że obie są na potwory.
- Zapewne chodzi im właśnie o harpun. Choć w-w-wątpliwa jest jego skuteczność na powietrzu, nadal można tym zrobić krzywdę. - Trosco wzruszył ramionami. - Trzymaj się mnie, a nic nam nie b-będzie. -
Goblin kiwnął głową. - Ye, ten “harpun”. Kej to nie broń, to daj mnie na moment. Pchnę cię z całej i wtedy powiesz, czy ni broń. Kej dalej ni broń, to ci damn znio wejść. - zaproponował, szczerząc zęby.
Gkero podrapał się po głowie i wyciąga nóż obiadowy, namiot, monety poprzedników, kawałek sznurka - To nie broń, a tym Cię też zabiję - rzekła jaszczurka patrząc goblinowi prosto w oczy bez żadnych złych intencji, a jedynie pustką. Gkero oznajmiał bowiem fakt. Po chwili zastanowienia popatrzył na swoje pazury i dodał - Je też oddać? - Jaszczurka pytała poważnie. Gkero wyciąga ołówek z kieszenie - A może pokazać Ci sztuczkę? - w tym momencie intencje łowcy zmieniły się, dało się wyczuć pewną dozę… złośliwości w powietrzu.
Goblin uśmiechnął się szeroko i stuknął swoim kijem w skrzynię. - To odłóż. Potem możesz sztuczkować.
Stojąca za parą dziewczyna westchnęła. - Ricki stul mordę. - poprosiła podchodząc do Trosco i Gkero, z uśmiechem popychając ich lekkim klepnięciem w plecy. - Chodźmy, chodźmy. Czarnozęby na pewno chętnie was zobaczy. - obiecała.
- Z-z-zapewne. - Mruknął jedynie robot, nie tracąc czujności ani na moment. Doskonale zdawał sobie sprawę, że zmierza do paszczy lwa. Lecz to Trosco jest Apexem tego miasta, nie jakiś bogacki zbir z hordą rzezimieszków i nie pozwoli się nikomu zastraszyć.
Gkero zgarnął swoje klamoty i poszedł bez komentarza. Przecież nie było tutaj nic do komentowania.

***

Krasnowieża była obszernym budynkiem pełnym korytarzy prowadzących do licznych, niewielkich pokoi. Biurokracja stała tu na pierwszym miejscu. Tym, co najbardziej rzucało się w oczy — poza wypolerowaną marmurową podłogą — był podział rasowy pracowników. Urzędnicy stanowili głównie krasnoludów. Oprócz nich korytarze wypełnione były minotaurami w białych koszulach, pracującymi jako ochrona. O ile okazjonalni przedstawiciele innych ras jak Miss przewijali się co jakiś czas, o tyle było ich znacznie mniej.

Goblinka zaprowadziła parę do gabinetu z podwójnymi drzwiami, znajdującemu się na pierwszym piętrze budynku. Wbrew zasadom bezpieczeństwa drzwi otwierały się do środka. Gdy tylko goblinka je rozszerzyła, z lekkim ukłonem zaprosiła dwójkę do wnętrza, wskazując dłonią na siedzącego w głębi pomieszczenia krasnoluda.
Nawet jak na przedstawiciela swojej rasy, był to niezwykle niski osobnik o bardzo przysadzistej budowie. Miał krótkie nogi i okrągły, otyły tors, oraz twarz z większą ilością podbródków niż Trosco miał naboi.
Mieszkając w mieście od dawna, dwójka od razu rozpoznała go jako Czarnozębnego. Mimo swojej ksywki krasnolud uśmiechał się jednak promieniście białym uzębieniem. Zacierając dłonie, zaczął zapraszać nieznajomych do środka. - Kogo to moje oczy widzą. Proszę, wchodźcie! - apelował. Z każdym jego ruchem zarówno stół, na którym rozstawił nogi, jak i krzesło na którym się bujał, trzeszczały w wyrazie tortur które umeblowanie może odczuć tylko pod naporem wagi nieosiągalnej dla przeciętnego zjadacza chleba. Mimo ekscytacji samego szefa biznesu, stojące po jego prawej i lewej ośle minotaury stały niewzruszenie.
Gkero przed przekroczeniem progu postanowił zostawić na podłodze wyrzutnię harpunów. Uznał, że to niekulturalne wchodzić do kogoś z czymś takim. Łowca był cywilizowanym człowiekiem, ale… nie do końca. A raczej, na swój sposób. Ustawić harpun tak, że znajdował się on zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz, efektywnie uniemożliwiając zamknięcie drzwi. Następnie raźnie podszedł do stołu, skinął głową i rzekł -Szyldu nie ma- zupełnie tak, jakby to zdanie tłumaczyło wszystko.
- Gke… Ugh. - Wydał jedynie z siebie robot uważnie patrząc na ręce goryli czarnozębnego. Jego procesor nie posiadał takiej mocy obliczeniowej by przewidzieć co Jaszczur zaraz wymyśli. W milczeniu stanął za nim pozwalając mu się… “wypowiedzieć”.
Miss weszła do pomieszczenia za dwójką, trzymając się krok obok i krok dalej. Gdy wszyscy znaleźli się w środku, drzwi za nimi zamknęły się, wypychając harpun na zewnątrz. W tylnych kątach pomieszczenia stało dwóch kolejnych minotaurów którzy powolnym krokiem zbliżyli się do zgromadzenia. Otwarte na oścież drzwi, wcześniej ich zasłaniały, tworząc prostą pułapkę.
- Ah, tak, musiałeś mieć problem nas znaleźć. Potem zobaczę, co da się z tym zrobić. - obiecał Czarnozęby, przekonany, że Gkero odnosi się do jego własnego przybytku. - Jestem ci bardzo wdzięczny za pomoc. - dodał, po czym dwa razy klasnął rękoma i raz pstryknął palcami. Stojący po jego lewej minotaur odstąpił na chwilę i otworzył skrzynię w rogu sali, z której wyciągnął pękaty worek. Podszedł do Gkero i wyciągnął go w jego stronę, chcąc oddać go łowcy. - Oto twoja nagroda! Po tylu dniach już się bałem, że nikt nie znajdzie tego robota - oznajmił krasnolud.
- ...Ja pomogłam… - dodała ukradkiem Miss, wyściubiając głowę zza Gkero.
Gkero podrapał się po głowie i stwierdził -Ale to nie jest szyld. Oddaj szyld szefa! - po chwili przetrawił resztę wypowiedzi Czarnozębnego i dodał -Znalazłem co? - jaszczurka była coraz bardziej zaskoczona. Popatrzyła na Trosco i powiedziała -On? Mój ci jest! Mój, nie Twój! - zdenerwował się Gkero jeszcze bardziej. Popatrzył na goblinkę -A ty to kto?- wszystko wskazywało na to, że jaszczurka eksploduje. Gkero nie lubił nie rozumieć, a tutaj wiele było nie do rozumienia.
- Tak to pomyłka mój kolega przyszedł t-t-tutaj po szyld. - Odezwał się Trosco a jego oko płonęło czerwienią. - Ja tu jestem po to byście nic mu nie z-z-zrobili. Scanning for threat level. High. Engaging combat protocols. - Trosco jak stał tak stał jednak jakikolwiek agresywny ruch ze strony ochroniarzy spowoduje że robot odstrzeli czarnozębnemu kapelusz.
Czarnozęby podrapał się po czole, poprawił czapkę, pomasował dwa ze swoich podbródków w zamyśleniu. Wyraźnie potrzebował chwili, aby zrozumieć, co się dzieje w jego gabinecie.
- Chętnie kupię od ciebie tego robota. Za ten oto worek kolibrów. - zaproponował po chwili jaszczurce. - Wtedy możemy porozmawiać o szyldzie twojego szefa...cokolwiek to znaczy. - zaproponował.
Gkero był zaskoczony. Przybył tutaj po co innego, a może dostać coś innego? To brzmi dobrze! Ale Gkero nie potrzebował pieniędzy - w życiu są rzeczy ważniejsze od nich. Jak np. morele. Morele są ważniejsze od pieniędzy. Po chwili zastanawiania się, zapytał -Ale czemu chcesz Trosco? To dobry robot. Tylko brzydko mówi dużo. Ale mam go na oku. Uchu! - poprawiła się jaszczurka.
- Nie jestem na s-s-sprzedaż you fat fuck. - Wtrącił Trosco.
- ...Język… - poprosił jeden z minotaurów.
- Ostatnio jakiś robot narobił mi problemów. - powiedział Czarnozęby. - Potrzebuję…. Jakiegoś robota, aby zwalić na niego winę, poprawić sobie nieco wizerunek. Twój by się nadawał. - wyjaśnił krasnolud do Gkero, kładąc swoje tłuste łapsko pod worem, żeby zatrząść nim od dołu. Głośno grzechotał.
-Ale lubię Trosco!- krzyknął Gkero i dodał po dłuższym zastanowieniu - To ja Ci znajdę Twojego robota, a Ty mi dasz szyld Gernona. Jestem łowcą! Znajduje i poluję na rzeczy! - jaszczurka wypięła dumnie pierś i poklepała kuszę. Nie zdawała sobie sprawy, że w pomieszczeniu pełnym niebezpiecznych osób to idiotyczny gest.
Mężczyzna wzruszył ramionami. - Pewnie, dobra, znajdź mi robota. - machnął ręką na minotaura, a ten schował pieniądze z powrotem do skrzyni. - A ja zajmę się z czym tam potrzebujesz pomocy. - obiecał.
Gkero splunął na dłoń i wyciągnął ją w stronę rozmówcy -Znaczy, mamy umowę - jaszczurka oczekiwała przypieczętowania kontraktu. Widać to było w jej wzroku, którego nie mąciła żadna klarowna, czy bystrzejsza myśl, a jedynie instynkt.
Krasnolud stuknął jednego z minotaurów w ramię. Ten podszedł za swojego szefa i przechylił jego krzesło w przód, tak, aby ten mógł sięgnąć ręki Gkero. Uścisk czarnozębnego był silny. Jego dłoń była mężna i pełna śladów zużycia, czy to zadrapań, czy odcisków. Wbrew pierwszemu wrażeniu, musiał on mieć wiele lat ciężkiej, fizycznej pracy za sobą.
- Pewnie, umowa stoi. - przytaknął, odsuwając się, aby wytrzeć dłoń w koszulę swojego ochroniarza.
Gkero uśmiechnął się radośnie i rzekł do Trosco - Wstawaj Trosco, mamy robota do upolowania! - po czym odwrócił się w stronę drzwi i zaczął iść. Chyba liczył na to, że otworzą się przed nim same.
- Nie spotkałem maszyny, która d-d-dała się złapać żywcem, wiesz, do czego zmierzam? - Odezwał się robot łapiąc Gkero za kołnierz tak, że Jaszczur właśnie spacerował w miejscu.
-Ale on chce żywą maszynę!- Gkero odwrócił się w powietrzu, będąc cały czas w uścisku robota i merdając nogami w powietrzu. Skierował wzrok ku Czarnozębemu i zapytał - Prawda? Żywy ma być? - a po chwili konsternacji jaszczurka mruknęła do siebie, ale tak, że wszyscy słyszeli - W sumie to roboty są żywe? - i zawisł tak z pytaniem wiszącym w powietrzu jak on.
Krasnolud wzruszył ramionami. - Ma być. Żywy, martwy, nieumarły. Byleby był podobny do obrazka na listach gończych. - doprecyzował - Miss, idź im pomóc. - poprosił goblinkę i mrugnął do niej jednym okiem.
- Tak jest! - zasalutowała dziewczyna.
-Upolujemy dziś robota? - zaśpiewał radośnie Gkero i klasnął w dłonie, cały czas merdając nogami w powietrzu. Podobało mu się to, że Trosco go trzymał i jaszczurka nic nie robiła sobie z tego, że cała sytuacja wygląda idiotycznie. Gkero dobił targu i tylko to się liczyło. Teraz z kolei miał na głowie polowanie!
- Dostaniecie swojego r-r-robota. - Trosco obrócił Gkero tak by jego merdające nogi poprowadziły go w stronę wyjścia i postawił go na podłodze. Miał pewien pomysł, na którym skorzystają wszyscy.
Druga para minotaurów wróciła się pod ścianę. Miss z kolei otworzyła drzwi na korytarz.
- Chodźmy więc! - zaprosiła drużynę.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline