Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2021, 12:56   #2
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Victarion Savi stał na wzniesieniu, i choć może powinien zwrócić wzrok w kierunku Pól Ettenmarku, nie zrobił tego. Tego ciepłego wieczora spoglądał na wzgórza, ledwo widoczne, stanowiące malutkie zielone plamki w widnokręgu. Tam znajdowała się jego ojczyzna. Lub to co z niej zostało. Twarz trybuna nie zdradzała żadnych emocji, mogło wydawać się, że jest zastygłym w bezruchu posągiem z rękami wyciągniętymi za siebie. Wiatr rozwiewał przyprószone siwizną włosy, grzywa opadła mu na czoło. O czym myślał wtedy Trybun wiedzieli tylko bogowie i on sam, chociaż ci, którzy poznali go bliżej mogli domyślić się co zaprząta umysł Bartianina. Victariona zżerała obsesja, którą wprawny felczer lub inny uczony mógłby nazwać kompleksem mesjasza. Obsesja ta uczyniła z niego człowieka bezwzględnego, zimnego i wyrachowanego. W żadnej sposób Savi nie przypominał swoich rodaków, znanych z przyjaznego usposobienia i pobożności. Jedyne co łączyło go z ludem Bartian to nieludzki, lodowaty spokój i staranne wykształcenie. Z wyróżnieniem ukończył wojskową akademię i choć każdy wróżył mu wielką karierę, najpierw oficera a potem przedstawiciela bartiańskiego Kręgu, Savi nigdy nie spodziewał się, że stanie jednym z przywódców Legionu. Przywódcą formacji stanowiącej ostatni bastion ludzkości. Ich porażka oznaczała zgubę, koniec wszystkiego. Jeśli ktoś mógł nieść taki ciężar, taką odpowiedzialność, z pewnością był to obecny Trybun.
- Ojcze.
Nie usłyszał jak podeszła, ale nie wydawał też zaskoczony. Miała cichy chód jak jej matka. Odwrócił się spokojnie, ręce wciąż trzymał splecione za plecami, spojrzał na nią pytająco. Nie uszło jego uwadze, że miała na sobie wyposażenie rekruta, mimo, że wyraźnie zabronił jej nosić się jak żołnierz. Cokolwiek sobie wyobrażała, była tylko cywilem.
- Jeśli przyszłaś mi znów prawić wymówki i kazania, to nie jest dobry moment. Za chwilę się zacznie odczytanie kronik, pozwalam ci dołączyć.
- Pozwalasz? – obruszyła się – Nie musisz mi dawać zgody, kroniki to tradycja Legionu. Tak czy inaczej wezmę w nich udział.
- Nie jesteś Legionistką. Ani nawet rekrutem Eleno. To że nosisz pancerz a u boku trzymasz miecz tego nie zmieni.
- Zmieni, jeśli pozwolisz mi dołączyć do kolejnej misji – ciemne oczy dziewczyny taksowały uważnie twarz ojca. Elena Savi próbowała doszukać się w niej śladów ludzkich emocji, ale nie znalazła tam nic prócz lodowatego chłodu. Wydawało się, że Trybun jest wobec córki zupełnie obojętny, tak jak dla żołnierzy, posyłanych bez skrupułów na śmierć.
- Nie zaczynaj od początku.
- Nie jestem wcale gorsza od Dymitra, Wajchy ani bliźniaków Arani. Też dałabym radę wysadzić ten most. Jesteś mi to winny tato!
Nic nie powiedział, lecz nieznacznie uniósł brew, czekając na wyjaśnienia. Oczy Eleny się zaszkliły.
- Daj mi pomścić ich śmierć. Daj mi pomścić mamę i Aidana.
Nawet kiedy usłyszał imię swojego syna wyraz jego twarzy nie zmienił się, lecz wydawało się, że w zimnych oczach pojawiły przez moment iskry bólu. Spojrzał przez ramię córki na płomienie ogniska, wokół którego zbierali się żołnierze, z namiotu wyszedł ich nowy kronikarz.
- Zaczęło się. Chodźmy.
To była jedyna odpowiedź na jaką mogła liczyć. Nie oglądając się za siebie Victarion ruszył spokojnym krokiem w stronę światła. Zauważył jakieś poruszenie wśród żołnierzy. Na początku nie rozpoznał kobiety, która pojawiła się przy ognisku, lecz kiedy promienie rozświetliły jej oblicze, nie miał wątpliwości kim jest. I co trzyma w ręku.
Wojna zmieniała ludzi, Victariona uczyniła bezwzględnym, zimnym do szpiku kości żołnierzem. Shraya, boskie naczynie namaszczone przez bartiańską boginię leczenia, stała się tej nocy barbarzynką. Gniew i nienawiść wylewały się z niej falami. Przestraszył się jej nowej maski, ale próbował zachować spokój. Wystąpił do przodu, przykląkł przed nią na jedno kolano, wskazując na pozostałości zgniecionej czaszki ogara.
- Legion jest ci wdzięczny Namaszczona.
 

Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 22-11-2021 o 13:04.
Arthur Fleck jest offline