Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2021, 18:44   #11
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Informacja ogólna:
  1. Nazwy książek są podane po angielsku, choć wszystkie posiadają również polskie wydania. Wszystkie z nich są z XX wieku, najstarszym wydaniem jest pozostała na miejscu Ania z Zielonego Wzgórza - w 1920 r. pierwsze wydanie ma zaledwie dwanaście lat.
  2. Teraz już po pierwszych kolejkach piszcie w tej osobie, w której wam wygodniej. Dziękuję, że spróbowaliście osoby pierwszej, ale rozumiem, że ciężko przestawić się jak w innych sesjach gracie w osobie trzeciej. W każdym razie nadal zachęcam do osoby pierwszej. Moim zdaniem łatwiej wczuć się w postać, ale jak kto woli.
  3. W nawiasach przy nazwach postaci umieszczam nazwy innych postaci, żeby zasygnalizować, że informacje tam przedstawione, w miarę możliwości, są znane również towarzystwu. W tym odpisie Ryan ogólnie zna informacje o oknach, ale może nie podzielać wniosków z tym związane (i zawartej w odpisie oceny ich jakości jako "lichej") - w związku z czym są możliwości dialogowe na ten temat. W przypadku natomiast braku książek to i James widzi ich brak, choć oczywiście nie wie których książek brakuje.
  4. Z przyzwyczajenia używam kursywę do kwestii wypowiadanych.
  5. W przypadku dialogu między wami nie bójcie się jedno- czy kilkolinijkowych wiadomości forumowych. Istnieją głosy, że przez to gra brzydziej wygląda, ale po pierwsze być może nikt oprócz nas tego nie będzie czytał, a po drugie to gra dla nas, a nie dla innych.

James Davis (w tle Ryan Flanaghan):
Przybliżyłeś się do okna i zanim jeszcze twój kompan zapalił światło w gabinecie to już wytężyłeś wzrok starając się dostrzec jakiekolwiek szczegóły, bądź ruch.
Spostrzegawczość (25%), rzut: 58
Nie dostrzegłeś jednak na zewnątrz niczego nadzwyczajnego. Przynajmniej jak na widok delikatnie makabrycznego sąsiedztwa. Pod wpływem ostatnich słów Ryana stanowczo wykluczyłeś możliwość przyjścia jakiegoś trupa z cmentarza. Po chwili Ryan zapalił światło. Spostrzegłeś natychmiast, że w odróżnieniu od pozostałej części domu okna w gabinecie były lichej jakości, a ponadto były otwierane do góry zamiast na zewnątrz i na boki. W każdym razie wyglądało na to, że każde z nich było zamknięte. Twoja dotychczasowa pewność została podłamana. Aktualnie jednak spojrzałeś na odkrycie Ryana - jakbyś chciał powrócić do tematu okien to opisz dokładnie jak je sprawdzasz i czy przy świetle, czy w półmroku. Jest również dodatkowy problem z oknami - te na równoległych sobie ścianach od strony północnej i południowej są zastawione regałami z książkami. Są to regały jednostronne to znaczy z jednej strony są półki wypchane książkami, a z drugiej strony dykta. Dykty nie mają żadnych ubytków, a pomiędzy nimi a ścianami (i oknami) jest straszna ciasnota i żaden człowiek nie mógłby tamtędy wejść do środka - jakbyś poświecił przy ścianie to zobaczyłbyś, że te okna są zamknięte na haczyk. Ogólnie zamknięcie tych okien stanowi haczyk zakładany na metalowe oczko doczepione do drewnianego parapetu (albo elementu futryny okna? Trochę to dziwnie wygląda, bo zasadniczo futryny okien jak i okna są pionowe, a tutaj jakby tworzyły na dole literę L).


Ryan Flanaghan (w tle James Davis):
Pomimo odoru, które należało jak najszybciej wywietrzyć pozwoliłeś swemu kompanowi wyjrzeć przez okno. Być może udałoby mu się dostrzec jakiegoś oprycha czającego się w przepastnych i w gruncie rzeczy ohydnie dzikich krzakach sąsiedniej nieruchomości. Przypominały one zaczątki dżungli afrykańskiej, choć oczywiście na miarę klimatu Nowej Anglii. Jednak było coś w nich tajemniczego i odrażającego w szczególności znając sugestywne wypowiedzi sąsiedztwa o rzekomym złu jakie tam niegdyś czaiło się, a które dawno temu wytrawił ogień. Wówczas nie chciałeś zadawać pytań, ale teraz... teraz zapaliłeś lampę. Światło przywróciło ci dozę spokoju tak bezbożnie odebraną przez wciąż unoszący się smród. Ogień był groźny, ale tak dla dobra, jak i zła. Dla białych i czarnych. W Alton Bay byłeś zmuszony swoim profesjonalizmem do pomocy jednemu czarnemu, który zjawił się tam z tak dalekiego południa, że równie dobrze mógł być z równika. Jak go nieprzytomnego przynieśli do ciebie to nawet wahałeś się, czy mu pomagać, ale w końcu uratowałeś mu życie. Pomimo postury bezmyślnego osiłka to w czasie rozmowy z nim okazało się, że był muzykiem. Bardzo dziękował ci za pomoc, ale nie miał ci jak zapłacić. Machnąłeś na to ręką (oj i tak byłeś tam ofiarą wyzyskiwania twoich umiejętności), ale on zarzekał się, że odda pieniądze z nawiązką, gdy tylko raz jeszcze spotkacie się. Był z Nowego Orleanu i nawet pamiętasz jak się nazywał, bo wyglądało ci to na pseudonim artystyczny: "Goodman".

Po kilku chwilach zapaliłeś dostępną w gabinecie lampę. Światło momentalnie wywiało niepokojący półmrok, który dotąd osaczał was z każdej strony. Pozostał jednak smród. Błyskawicznie zobaczyłeś, że jednak stałeś się ofiarą włamania - na regale obok biurka brakowało sześciu książek, które wcześniej znajdowały się obok siebie. Jedna leżała na podłodze, to może jej upadek was obudził, a może jeszcze co innego. Podniosłeś ją: Anne of Green Gables (aut. L.M. Montgomery), pierwsza część poczytnej serii, której inne części również znajdują się na regałach - w większości jednak na innych regałach niż to najbliżej biurka.

Zastanowiłeś się jakich książek brakuje. Siedząc w gabinecie często widziałeś je, a niektóre nawet brałeś do ręki... obok Anne of Green Gables znajdował się... The Wonderful Wizard of Oz (aut. L. Frank Baum), potem... The Valley of Fear (aut. Arthur Conan Doyle), a później taka mała książeczka, zbiór poematów, której tematyka była tak głupia, że nie czytałeś dalej niż trzecia strona. Nie bardzo pamiętasz tytuł...
Ryan (Inteligencja 70), rzut: 47
... już wiesz! Azathoth and Other Horrors, ale autora nie pamiętasz. Czego jeszcze mogło brakować...
Ryan (Inteligencja 70), rzut: 41
Dubliners (aut. James Joyce)
Ryan (Inteligencja 70), rzut: 30
Peter Pan (aut. J.M. Barrie)
Tak, to wszystko czego brakowało. Po ich wyciągnięciu z regału kolejna książka przewróciła się na ich miejsce: Psychology of the Unconscious (aut. C. G. Jung). Ktoś tu był i ukradł książki!


Johnny Goodman:

Johnny (Gadanina 40%), rzut: 61
- Doktór Flanaghan? Akurat jest tu taki jeden. Może i go zapytam rano, a teraz zamknij mordę i idź spać. - powiedział. Wyczułeś, że dalsze próby dyskusji z postacią po drugiej stronie wzmocnionych drzwi skończy się dla ciebie źle. Oczywiście mógłbyś zaryzykować walkę wręcz, ale raczej nie miałbyś szans opuścić okolicy żywym. W rezultacie pozostało ci spędzić noc w celi. Nawet w przypadku wyrwania krat z okien (trochę prowizorycznie zrobionych) to i tak niemożliwym byłoby odzyskanie twoich pakunków, a w tym drogocennej przesyłki... chyba, że wyczekałbyś moment jakby policjant sobie gdzieś poszedł, ale czy warto? Rano zostaniesz wypuszczony... przynajmniej jeżeli Flanaghan pamięta cię, ale jak mógłby zapomnieć czarnego osiłka muzyka z Nowego Orleanu? Prawdopodobnie w całej Nowej Anglii nie ma takiego drugiego niż ty. A nawet jeżeli nie pozna to wiele nie ryzykujesz - najwyżej kilka dni odsiadki za włóczęgostwo. Klan nie był popularny w tych okolicach. Tymczasem twój towarzysz w celi przez moment przestał kiwać się do przodu i do tyłu i powtórzył ostatnie słowo policjanta ledwie słyszalnym szeptem:
- Spać. Spać. Spać. - spojrzał na ciebie oczami z masą popękanych naczynek tworzących dość koszmarny efekt - On przychodzi w nocy. Czerwone oczy. Zawsze patrzą.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 24-11-2021 o 18:47.
Anonim jest offline