Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2021, 08:03   #13
Elenorsar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
1920 rok, letnia noc, gabinet posiadłości Ryana Flanaghana

Na zewnątrz nikogo nie mogę dostrzec. Widać jest zbyt ciemno, aby kogoś zauważyć, albo ktoś bardzo dobrze się maskuje, oczywiście o ile w ogóle ktoś tam jest. Pewność w głosie Ryana była jednoznaczna. Wrogów nie powinien mieć, albo zwyczajnie nie jest ich świadomy. W końcu jest lekarzem, nie każdego uda mu się uratować, a jak wiadomo bliscy często szukają winnych śmierci, nie koniecznie zawsze tam gdzie trzeba, medycyna często jest bezradna. Spojrzałem na Ryana, który próbuje odpalić lampę.

Ciekawe, czy jest świadom mściwości ludzi w żałobie. Lepiej nie będę się dopytywał o powodzenie jego ostatnich zabiegów, to nie na miejscu.

Światło zapalonej lampy oślepiło mnie do tego stopnia, że musiałem zasłonić zaspane oczy dłonią. Chwilę potrwało nim zdążyłem się przyzwyczaić do ostrego oświetlenia.

No... teraz jeżeli ktoś się czai za oknem w krzakach, to na pewno już go nie zauważymy, a on widzi każdy nasz ruch. Takie oszklenie... bo modne... ale jakie niepraktyczne...

Kiedy mogłem już odsłonić oczy i spojrzeć w stronę przyjaciela, ten trzymał w jednym ręku lampę, którą oświetlał książkę trzymaną w drugim ręku. Podszedłem bliżej, aby przyjrzeć się jej dokładniej. Nosiła tytuł Anne of Green Gables, autor L.M. Montgomery. Pamiętam tę książkę. Czytałem ją jeszcze jako nastolatek, niedługo po wydaniu. Posiadał ją Mark, bogaty kolega ze szkoły, który dostał ją na swoje urodziny i pozwolił mi ją później przeczytać. Nie przypadła mi ona do gustu, a kontakt z Markiem urwał się zaraz po szkole, tak jak większość szkolnych znajomości. Jednym z nielicznych, z którym utrzymuję kontakt jest właśnie Ryan.

Flanaghan trzymając książkę, patrzał w stronę regału przy biurku, gdzie także skierowałem wzrok. Była w nim pusta przestrzeń z przewróconym tomiszczem, którego tytuły nie mogłem dostrzec z tej pozycji. Patrząc po reszcie półek wypełnianych po brzegi oraz stosami książek na podłodze i biurku, wydaje się niemożliwe, aby ta przestrzeń celowo była pusta.

Czyżby jednak złodziej?

- Sam wziąłeś kilka książek do czytania, czy ktoś cię okradł z kilku egzemplarzy?
 
Elenorsar jest offline