Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2021, 17:16   #5
wooku
 
wooku's Avatar
 
Reputacja: 1 wooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputację
Vimitr miał dość obojętny stosunek do aktualnego pracodawcy i grupy, z którą teraz przyszło mu współpracować. Od czasów opuszczenia rodzinnego Kislevu nie raz brał udział w podobnych operacjach, jak to sam lubił nazywać. W myślach unikał słów rabunek, rozbój czy plądrowanie, chociaż zazwyczaj te "operacje" na tym polegały. Chyba nigdy do końca nie pogodził się z myślą, że skończył jak zbój do wynajęcia, chociaż miał kiedyś szansę na karierę w kislevickiej armii. Do samych towarzyszów nic nie miał, w końcu skoro sam wybrał taki żywot to inni też mieli do tego pełne prawo. Lubił się z nimi napić po "operacjach", ale dobrze wiedział, że dla wszystkich liczyło się tylko co trzeba zrobić dla Vissera i ile się na tym zarobi. Jakby się dobrze zastanowić, to w sumie tak wygląda też życie w wojsku, przynajmniej tak to Vimitr sobie tłumaczył.

Natomiast jedyne co go irytowało u swojego pracodawcy, Vissera, to poczucie, że ten uważa się za lepszego, a łachudra z niego taka jak z ich wszystkich. Prawda, to on wysłał innych na robotę i on płacił, ale niech nie myśli, że skoro jego ręce są czyste to z niego jakiś wybitny przedsiębiorca, kupiec czy człowiek interesu. Zwykła kanalia, która wysługuje się pozostałymi. Wyżej sra niż dupę ma, ale płacił w terminie i to syto, więc Vimitr znosił jego słowa, zazwyczaj sam dużo nie komentując.

I tak trafił na kolejną "operację". Siedem osób, jeśli dobrze liczył. Czuł, że tym razem szykuje się coś grubszego, bo w przeszłości zazwyczaj pracował w trój-osobowych grupach, czasem trafiła się czwórka. Tak naprawdę do wymuszeń i różnego rodzaju rozboju nie potrzebne było więcej, ba, nawet do ściągania haraczu ze zwykłego handlarza wystarczyłaby dwójka. Czwórka natomiast na uboższego kupca, który jeszcze się nie dorobił więcej obstawy niż dwóch smarkaczy, którzy często nawet nie wiedzieli, jak poprawnie broń trzymać. I często już mieli się nigdy nie dowiedzieć.

Z zamyślenia wyrwała go wymiana zdań Szczura z Bernoldem.

-Bez ognia! Zamieszanie tak, ale bez ognia.

Był wdzięczny Bernoldowi, że się za niego wstawił. Vimitr panicznie bał się ognia, każdy to wiedział, Szczur może najmniej, ale tylko ślepiec nie zauważyłby oparzeń po lewej stronie twarzy Kislevity. Makabryczna pamiątka po walce z chaośnikami, którzy zamiast dobić Vimitra jak resztę rozbitego oddziału, znęcali się nad nim przypalając go ogniem. "Wolałbym zginąć wtedy z resztą, jak bohater" - wmawiał innym zapytany o historię tej szkaradnej blizny, ale było to kłamstwo. Vimitr cenił swoje życie wyżej niż wszystko inne i wszystkich innych, a dowiedział się o tym właśnie w tych dramatycznych okolicznościach, które zmieniły całkowicie jego późniejszy los. Zdezerterował z armii, ojczyznę porzucił nie łudząc się nawet, że da się ją obronić przed Chaosem, a szaleńcy, którzy myślą inaczej niech zostaną sobie w Kislevie i zgniją.

- Zgadzam się, bez ognia - powtórzył za Bernoldem Vimitr - Proponuję zostać tu do później nocy, to nie wojskowi, żeby potrafili nie usnąć na warcie.
 
wooku jest offline