Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2021, 23:33   #22
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Kartka dotycząca walki o równe prawa obcych ras na Coruscant wprawiła na chwilę Devinę w zamyślenie. Nie mogła powiedzieć, że wcale nie zaznała w życiu rasizmu. Twi’lekanki często spotykały się ze stereotypem, że jedyne, do czego się nadają, to do niewolniczego tańca dla szemranej gawiedzi. Z tym, że akurat w jej przypadku to się trochę sprawdzało. Zastanawiało ją tylko, na ile winą postrzegania kobiet jej rasy było to, że często rzeczywiście trafiały one w pułapkę złej drogi życiowej, w której widzi się dla nich jedynie rolę rozrywkową, a nie dostrzega się innych możliwości. Sama, gdyby nie była tak naiwna w przeszłości, pewnie zupełnie inaczej pokierowałaby swoim życiem. A zaraz miała się spotkać z kolejną twi’lekańską tancerką. U paru innych ras również znalazłoby się krzywdzące stereotypy. Ale podobne losy spotykały także ludzkie dziewczyny. Na Coruscant mało kto miał łatwo.

Po zobaczeniu wiadomości na komunikatorze, że jej znajoma jest w domu, Devina nieco odetchnęła. Nie miała ochoty na kolejne dzisiaj odwiedziny podejrzanego miejsca, a takim zawsze były kluby z tańcem erotycznym. Przepracowanie w takich miejscach kilku lat swojego życia wcale nie poprawiał opinii o nich, powodował wręcz odwrotne wrażenie. Gdy z pewnymi przygodami udało jej się dotrzeć do mieszkania Anthi w obskurnym apartamentowcu, z lekkim uśmiechem wystukała na dzwonku ustalony przez nie kod. Dzięki niemu wzajemnie mogły łatwo zidentyfikować dzwoniącego. Po odczekaniu chwili, drzwi otworzyła zielonoskóra Twi'lekanka. Była w domowych ciuchach, ale nawet w nich widać było kształty koleżanki, których Devina na potrzeby zawodu mogłaby zazdrościć przyjaciółce. Dodatkowo bardzo szybko po ciąży wróciła do formy, ale chcąc utrzymać swoje dziecko, nie miała wyjścia.

- Wiesz pewnie dobrze, że jak się odezwałam, to pewnie mam sprawę - ze szczerością zaczęła Devina. - Ale najpierw powiedz, co u ciebie i młodego?

- Cześć
- odpowiedziała Anthami, ruchem ręki zapraszając koleżankę do środka. - Wchodź, Ilar niedawno poszedł spać, więc lepiej porozmawiajmy po cichu.

Anthami wyglądała na lekko znużoną, ale chyba zaciekawioną odwiedzinami Deviny. Nalała do dwóch kubków napój witaminowy i wskazała, żeby usiadły na kanapie.

- Niewiele się zmieniło - zaczęła Anthi. - Młody rośnie, uczy się coraz nowych rzeczy, a ja staram się balansować między poświęcaniem mu wystarczająco uwagi, a zarabianiem na jego potrzeby.

- Właśnie, zatrudniłaś się w jakimś klubie ostatnio? -
dopytała Devina.

- To tu, to tam - upiła głębszy łyk napoju Anthami. - Wiesz jak to jest. Albo nie płacą, albo klub upada, albo właściciel znika… długo by jeszcze wymieniać. Słyszałam, że sama próbowałaś w Seksownej Nautolance. Nie słyszałam najlepszych opinii, ale może to tylko pogłoski…

- Wiem, co słyszałaś, pewnie o właścicielu oblechu…
- rozmówczyni skinęła jej głową na potwierdzenie. - To mogę potwierdzić samym widokiem typa, ale już sobie radzę z takimi.

- Wiesz, zawsze tak się wydaje, że da się radę. Ale jakby jednak było w porządku, to daj znać. A teraz mów, z czym do mnie przyszłaś. Pojawiasz się tak rzadko ostatnio, że mnie ciekawość zżera, co aż musiało tu cię przygnać.

- Nie przesadzaj -
lekko speszyła się Devina wytknięciem rzadkich odwiedzin. - Ale po prawdzie to… poważna sprawa. Muszę wiedzieć, czy nie wiesz czegoś o jakichś wtykach, czy któraś z dziewczyn nie jest podejrzana o szpiegowanie pod przykrywką?

- Hmmm… -
zastanowiła się chwilę młoda matka. - No tak, to już teraz wiem. Devi bawi się w bycie agentką. Jakiś czas już podejrzewałam, ale skoro o to teraz pytasz, to jestem pewna.

- Skąd wiesz?
- zapytała ponownie zapeszona, obawiając się, że ktoś w środowisku ją o coś podejrzewa.

- Uspokój się, to tylko moje domysły. Znamy się od dawna, a ostatnio dziwniej się zachowywałaś, niż zazwyczaj. Tylko Devi, uważaj na siebie. Ja bym ci odradzała, ja już wolę po staremu, bez żadnych oczekiwań. Dobrze wiesz, jak się skończyło, jak też myślałam, że mogę coś więcej. Skończyłam na samotnym przebieraniu pieluch. Nie mówię, że młody nie daje mi szczęścia, no ale…

- Daj spokój -
odparła Devina, gdy jej koleżanka mocno się zasępiła. - W nic cię nie chcę wciągać, a sama odpowiadam za siebie. Zresztą, moja szansa najprawdopodobniej mi właśnie ucieka. Wiesz coś?

- Nie, raczej nie -
dość długo zastanawiała się Anthami. - Wiesz, to poszło lawinowo po Ziro, cała jego szajka była kolejno wyłapywana albo wykańczała się sama wzajemnie. Zresztą, ja czułam, że tak będzie, więc zmieniłam wtedy na klub w ogóle nie związany z Ziro. Niektórzy próbowali się dowiedzieć, o co chodziło, ale najczęściej to, jak zapuszkowali ich szefa, było ich najmniejszym zmartwieniem. Pozostały na powierzchni jedynie pionki, jak Johtom, czy Teve.

- Johtoma kojarzę, to rzeczywiście nieużyteczny dureń. Ale Teve? Chyba pierwsze słyszę.

- Duros, przejął jeden z lokali po Ziro, bo na papierze on sam był właścicielem
- jakieś dźwięki dobiegły z pokoju, gdzie spał syn Twi’lekanki, ale po chwili się uspokoiła. - Młody musiał zrzucić jakąś zabawkę z łóżka. Słuchaj, ten Teve sam rozpuszcza ploty, że jest taki nieważny, nieistotny, ukrywa się. Ale coś czuję, że on akurat jest dość sprytny. Chodzą ploty, że organizował całą sieć dystrybucji przyprawy dla Ziro. I to na dolnych poziomach. To niebezpieczny typ, Devi. Nie ładuj się w to, o cokolwiek by nie chodziło. Za mądra na to jesteś. Ale pewnie już postanowiłaś.

- Nie, nie wiem
- odpowiedziała szybko Devina. - Sama nie wiem, co robić. Nie chcę cię w to wciągać i mówić, o co chodzi. Obiecaj mi tylko, że nikomu nie powiesz, że cię wypytywałam.

- Obiecuję -
z poważną miną Anhtami spoglądała w stronę pokoju jej syna. - Ale jak masz się teraz kręcić po podejrzanych miejscach, to lepiej już idź. To łatwiej mi będzie o to, żeby nikt się mnie o nic w twojej sprawie nie pytał.

- Okej -
Devina wstała, lekko uścisnęła się z przyjaciółką na pożegnanie. - Uściskaj też młodego ode mnie, nie chcę go budzić. Mam nadzieję, że odezwę się niedługo na normalne ploty.

- Też mam taką nadzieję -
powiedziała Anthi, po czym za pomocą lekku wykonała znak pożegnania. Obie, wychowane na Coruscant, nie potrafiły za dobrze porozumiewać się za pomocą swoich twi’lekańskich atrybutów, ale kilka podstawowych zwrotów znały. Devina odpowiedziała tym samym, dodając do tego uśmiech.

- W nic się nie wpakuję - odparła przy wyjściu z drzwi.

Tylko chwilę później już szukała turbowindy, która pozwoli jej dotrzeć na niższe poziomy. Do klubu, którego właścicielem był Teve. Dopóki nie odzywał się Lox, nie miała nic innego do roboty. Z obawy o Ginę i tak nie mogła siedzieć bezczynnie.
 
Jenny jest offline