Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2021, 21:14   #21
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Wiadomość ogólna:
Ten odpis nietypowo z punktu widzenia policjanta (ranga trooper, zdaję się nieprzetłumaczalna na język polski - szeregowiec?) Charliego Coopera, następnie zeznania pana Chikao (przynajmniej tak jak je przetłumaczył Davis), a na koniec dopiero bezpośrednio zwrócenie się do was co dalej. Fragmenty dla Coopera i zeznania są oczywiście również dla was wszystkich (choć oczywiście nie siedzicie w głowie żółtodzioba, a Davisa przez większość czasu tam nie było).

Charlie Cooper:
Jeszcze nigdy w pracy nie miałeś aż takich wrażeń jak tego piątkowego poranka. Co prawda to był twój ledwie drugi miesiąc (właściwie zaczynałeś swój drugi miesiąc, wczoraj minęło trzydzieści dni), ale miałeś już do czynienia z przestępcami... bo pijacy i włóczędzy liczą się do tego grona? W każdym razie jesteś o tym przeświadczony. Popełnili przestępstwa, a ty ich trzymałeś pod kluczem i nie wypuściłeś nawet jak jeden z nich błagał cię o to. Każdy z nich trafił pod sąd! Jesteś dumny ze swojej pracy, choć niezbyt dobrze wspominasz szkolenie. Nadal uważasz, że szkoleniowcy uwzięli się na tobie i niesprawiedliwie oceniali. Znasz życie, a co oni mogą wiedzieć? Poza tym nikt i nic nie przygotował cię na dzisiejszy poranek.

Twój zmiennik Sean O'Reilly zostawił ci w celi dwóch niezwykłych typów. Jeden to czarny włóczęga rodem z Luizjany (Luizjany?! A gdzie to w ogóle jest?!), a drugi to miejscowy Włoch, którego już parę razy widziałeś. Właściwie widziałeś go, gdy odmawiałeś mu pomocy. Zawsze z żoną gadali jakieś niestworzone rzeczy, Sean mówił ci, żebyś na to nie reagował to też nie reagowałeś. No i ten Włoch w końcu całkiem zwariował i z samego rana, jak jeszcze Sean był na miejscu, zabrali go do wariatkowa.

Chwilę po tym jak Sean poszedł do domu zadzwonił telefon. Okazało się, że ten czarny włóczęga to tak naprawdę nie jest włóczęga i należy go wypuścić. Wiedziony swoją niesamowitą policyjną intuicją przeszukałeś torbę czarnego, a potem ostro zastanawiałeś się nad odpowiedzią na pytanie: czemu niczego nielegalnego nie znalazłeś? Trochę czasu minęło ci nad tym zastanawianiem się. W końcu zdecydowałeś się go wypuścić i oddać mu torbę. Zaplanowałeś go śledzić, gdy przyglądałeś mu się jak on z kolei sprawdzał swoją torbę. Niestety wówczas do pomieszczenia wpadł jakiś Japoniec z jakimś brygadzistą budowy i skośny zaczął coś krzyczeć. Nie miałeś pojęcia o co chodzi, bo nie mówił po angielsku. Z kolei budowlaniec mówił po angielsku, ale nic nie mogłeś zrozumieć, bo za dużo było krzyków... a chwilę później pojawił się również miejscowy: Ryan Flanaghan. Poświadczył za czarnego (i tak nie miałeś czasu się nim zajmować, ale jak coś czarny przeskrobie to przynajmniej będzie wiadomo kto z miejscowych za to odpowie), a następnie zażądał przyjęcia zgłoszenia o popełnieniu przestępstwa.

Nie bardzo wiedziałeś co robić w takiej sytuacji, więc powiedziałeś Japończykowi, żeby chwilę poczekał. Wyjąłeś kartkę i spisałeś co Ryan Flanaghan miał do powiedzenia. Jakieś skradzione książki, włamanie i smród trupa, którego nie znalazł. Właściwie już w trakcie pisania rozwiązałeś tą sprawę kryminalną. Książki po prostu pozostawił w innych miejscach swojego domu, włamania nie było, a smród trupów dobiegał z cmentarza znajdującego się po sąsiedzku! Tak, to właśnie tak było! Już miałeś sobie gratulować, gdy nagle na plac przed posterunkiem podjechały dwa radiowozy.

Zimny pot oblał twoje ciało, gdy w drzwiach zobaczyłeś samego KAPITANA. Podłoga brudna, Japoniec czerwony ze zdenerwowania, czarny włóczęga przysłuchujący się składaniu zawiadomienia przez miejscowego, nieuporządkowane papiery, śmieci na podłodze... nie wiedziałeś co masz ze sobą zrobić. Chciałeś wskoczyć pod biurko i zakryć swoje oczy, ale ostatecznie wstałeś na trzęsących się nogach i zasalutowałeś. Z KAPITANEM (dużymi literami!) weszło kilku oficerów z centrali w Arkham i jeden mężczyzna, którego nie znałeś. KAPITAN przemówił do ciebie (tak, do ciebie, niegodnego!):
- Jest tłumacz dla pana Yoshida Chikao? - zanim jednak cokolwiek odpowiedziałeś to brygadzista powiedział:
- Posłałem po niego, powinien być lada chwila panie kapitanie.
- Będzie niedługo.
- wybełkotałeś czując, że pot już strumieniem spływa ci po twarzy
- Czy te osoby mają związek ze sprawą? - Kapitan spokojnie zadał pytanie, ale już bezpośrednio do brygadzisty. Czy właśnie zostałeś negatywnie oceniony? Czy jednak nie jesteś godny rozmowy z Kapitanem? To znaczy jesteś przekonany, że nie, ale miałeś nadzieję, że jednak tak. Ciężka sprawa to wszystko. Nie słyszałeś nawet odpowiedzi, nie widziałeś nawet jak jeden z oficerów zabrał ci kartkę ze zgłoszeniem Flanaghana i szybko ją przeczytał:
- Panie Kapitanie! Pan Flanaghan zgłosił włamanie do swojego domu jakie miało mieć miejsce około 1 w nocy, a także potwierdził tożsamość tego tutaj Goodmana. - zaraportował, a on Kapitan na moment zmrużył oczy lustrując Ryana i Johnnyego. Już miał wydać polecenia, gdy na posterunek wkroczył James Davis. Powstało jeszcze więcej zamieszania i ostatecznie wylądowałeś razem z Ryanem Flanaghanem i Johnnym Goodmanem na korytarzu. Nie wiedziałeś jak to będzie odebrane przez resztę, ale nie miałeś siły zajmować się niczym innym niż tylko jakoś odkuć się po ewidentnie złym wrażeniu jakie zrobiłeś na Kapitanie. Przeklinałeś w duchu Seana O'Reillyego, bo te papiery na podłodze to jego bałagan. Nie miałeś siły przepędzić lekarza i czarnego, więc słuchali razem z tobą.

Zawiadomienie Yoshida Chikao (tłumaczenie James Davis):
- Skradziono pustkę [sunyata]! Osobiście nadzorowałem sporządzenie w tajemnicy najpiękniejszego Ogrodu Zen jakie wasze oczy ujrzą na tym kontynencie i ktoś skradł z niego pustkę [sunyata]! Czy wy rozumiecie ile pracy należy włożyć do opracowania takiej doskonałości i jak trudno jest ją zniszczyć? A jednak nie ma tam już pustki [sunyata].
- Jak tego dokonali?
- zapytał James Davis znając jedynie trochę buddyzm, na tyle, że znał koncepcję sunyaty, ale nie rozumiał jej
- Nie wiem. Zabrali jeden ze świętych kamieni Amaterasu z wyspy Okunoshima niszcząc pustkę [sunyata]. Zniszczyli również kilka tanich drzewek bonzai z San Francisco i zabrali najcenniejszy przywieziony przeze mnie z wyspy Okunoshima. - przed pytaniem Davisa pan Yoshida bardziej krzyczał niż mówił, ale po pytaniu był coraz cichszy, aż niemal wyszeptał, a Davis przetłumaczył:
- Doskonale wiedzieli co robią. To nie był przypadek.

Później pan Yoshida doszedł do siebie i odpowiedział na pytania Kapitana (poprzez Davisa). Opowiedział o rozmiarze skradzionego kamienia (toż to bardziej głaz niż kamień - przenieść mogłoby go dwóch siłaczy albo czterech wprawionych robotników, a na dalsze odległości to bez wozu nie dałoby rady) i jego wyglądzie. Opisał również dokładnie jak wyglądało skradzione drzewo bonzai i przy okazji wyszło, że parę tanich drzewek było włożonych w donice z Japonii (nie aż tak drogocenne, ale jednak w Bostonie można byłoby za nie dostać niezły grosz u odpowiedniego kupca) i jedna z donic została użyta do przetransportowania skradzionego drzewka (które już rosło w ziemi, pan Yoshida je specjalnie pielęgnował).

Po wszystkich pytaniach pan Yoshida ze smutkiem powiedział bezpośrednio do Davisa:
- Przepraszam panie Davis, ale skoro to już koniec przesłuchania to chciałbym zostać odwieziony do swojej kwatery i nie chciałbym z nikim rozmawiać, ani nawet nikogo widzieć do poniedziałku. I proszę o mnie nie martwić się, wiem, że wy Amerykanie macie odmienną emocjonalną niż my. Drzewko bonzai jakkolwiek ekstremalnie wartościowe może być odtworzone, niestety bez kamienia nie zostanie odtworzona pustka [sunyata] w związku z czym muszę poważnie zastanowić się nad zmianą całej koncepcji. - spojrzał na Davisa i lekko uśmiechnął się - Będę medytował. Jeśli Pana to interesuje to któregoś dnia możemy porozmawiać o sprawach wiary. - po czym kiwnął głową, żeby go odwieźć.

James Davis:
Zmęczyłeś się jakbyś przebiegł maraton. Kapitan podziękował ci i uścisnął ci dłoń mówiąc, że jest mu zaszczyt cię poznać. Odpowiedziałeś mu w podobny sposób. Następnie wyszedłeś na korytarz i spotkałeś tam Ryana Flanaghana, Johnniego Goodmana i Charliego Coopera. Zmęczony chciałbyś choć na chwilę posiedzieć w jakimś wygodnym miejscu - najbliżej do domu Ryana, poza tym byłeś "świadkiem" (powiedzmy) tego co wydarzyło się u niego w nocy, a policjant Cooper w końcu postanowił działać w tej sprawie. Jak Cooper dowiedział się, że tam byłeś w nocy to zapragnął, żebyś teraz choć na chwilę poszedł do Flanaghana i razem z nim opisał nocne wydarzenia. Będzie też próbował od ciebie wyciągnąć informacje jakie mogłyby mu pomóc w prywatnym śledztwie na temat kradzieży kamienia i drzewka bonzai (oczywiście nie przyzna się czemu o to wypytuje).

Johnny Goodman:
Poszedłeś razem z Ryanem Flanaghanem. Okazało się, że twoje zlecenie dotyczy działki sąsiedniej, na której jest spalony pustostan aktualnie zarośnięty krzaczorami.

Ryan Flanaghan (i Johnny Goodman i być może James Davis):
Poszedłeś razem z policjantem Cooperem, Johnnym Goodmanem i Jamesem Davisem do swojego domu. To właściwie niedaleko od tymczasowego posterunku policji. Po drodze minęły was dwa radiowozy, które pojechały na budowę (nie widać jej od domu Flanaghana - spory kawałek dalej, a do tego w lesie). Co dokładnie opowiadacie Cooperowi jak już dojdziecie do domu (Johnny - budynek został opisany w dwóch pierwszych odpisach, na końcu drugiego są obrazki ukazujące jego piętra)? Johnny w tym czasie może zwiedzić sąsiednie działki albo pozostać na miejscu u Flanaghana.
 
Anonim jest offline