Gawron potwierdził opis handlarza od którego otrzymał amulet. Dowiedzieliście się też, że po ich transakcji kupiec ruszył dalej traktem w stronę w którą również i Wy wcześniej podążaliście.
Nie trudno Wam było odnaleźć obozowisko łowców. Było lekko zamaskowane jednakże specjalne symbole pozostawiane przez członków oddziału na drzewach, pozwoliły Wam dość łatwo ich namierzyć.
-Więc mówicie, że nasz stary druid oszalał przez jakiś magiczny wisior? Do diaska, nigdy nie przepadałem za magią i ta sytuacją zdecydowania nie zmieniła mojego zdania- Na ustach Hofa widniało zatroskanie, które jednak dość szybko zmieniło się w szeroki uśmiech.
-Wspaniale, że udało Wam się rozwiązać tą sprawę. Nie wiem jak mógłbym się Wam za to odwdzięczyć. Znałem Gawrona wcześniej i byliśmy w dobrych stosunkach. Z chęcią doprowadzę go do miasta gdy trochę go opatrzymy i zadbam by moje słowa jak najmniej go obciążyły. Niewiele mamy lecz chcę w jakiś sposób Was wynagrodzić. Proszę.
Łowca wyjął ze swojej sakwy trzy małe woreczki i wręczył każdemu z Was. Gdy je rozwinęliście doszedł Was ziołowy zapach w środku dostrzegliście po kilka sztuk niewielkich, roślinnych kulek.
-Nazywamy je “Dzwonkami”. Gdy któryś z nas dłużej czatuje na zwierzynę, częstuje się takim i w chwilę odzyskuje siły. Sama nazwa wzięła się od lekkiego dwonienia w głowie które wywołują. Cóż coś za coś haha. Widząc to w jakim stanie wyszliście ze starcia z Gawronem, z pewnością przyda Wam się więcej sił na dalszą podróż. Niestety w naszych szeregach nie ma kapłana który mógłby zdziałać więcej. Możliwe, że dacie radę spotkać kogoś takiego na trakcie
Gdy pożegnaliście się w Hofem i ruszyliście na trakt, słońce było już w zenicie. Idealnie oświetlało drogę, świecąc z bezchmurnego nieba, prosto nad Waszymi głowami. Było ciepło i przyjemnie. Pogoda zdecydowanie Wam sprzyjała. Podróżując co jakiś czas las przerzedzał się, ukazując Wam uprawne pola rozciągające się po horyzont w oddali. Było to główne źródło utrzymania miasta.
Gdy zaczynało się powoli ściemniać, ucieszyć Was mógł fakt, że raczej nie będziecie musieli ponownie spać na uklepanej ziemi. Z lekkiego mroku zaczęły wyłaniać się punkty świetle, okalające dość pokaźnych rozmiarów mur i wyrastający nad nimi piętro i dach wysokiego domostwa. Udało Wam się dotrzeć do karczmy zwanej “Altari”.
Gdy się zbliżaliście doszły Was odgłosy śmiechów i brzdąkania na lutni. Wyglądało na to, że w środku jest większa grupa ludzi. Wchodząc po drewnianych schodach widzieliście konie przywiązane do balustrady, spokojnie sączące wodę z poidła. Przekraczając próg, odruchowo zatrzymaliście się na moment obserwując pokaźne i piękne wnętrze zajazdu. Kandelabry, kominek, żyrandole wypełnione świecami. Bawiący się ludzie, kilku krasnoludów i niziołczy grajek na niewielkim piedestale. Idąc dalej na chwilę zatrzymało Was dwóch silnie zbudowanych mężczyzn z pałkami za pasem. Gdy okazaliście im glejt OPMu wpuścili Was z bronią, prosząc byście nie wszczynali awantur. Przybytek zapraszał do zjedzenia czegoś smakowitego, wlania w siebie kufla zacnego trunku i solidnego wypoczęcia po podróży. Gdy w końcu część gości dostrzegła Wasze przybycie, śmiechy i głośne rozmowy trochę przycichły a część biegających po karczmie radoście osób, wróciło do swoich stolików.
Karczmarka, urocza elfka z zadziornym spojrzeniem zwróciła się do Was. Chyba jako jedyna w zajeździe zdawała się nie być speszona Waszą obecnością.
-No jak tam Panowie? Będziecie tak stać czy coś zamówicie?-Zadziorny uśmiech tylko jeszcze bardziej rozlał się po jej twarzy.