Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2021, 18:39   #129
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
--- Barmoral Castle ---

Po uzgodnieniu układu z Timem, drużyna zabrała się z powrotem na okręt. Załoga była wciąż w pełni gotowości, czekając na potencjalne rozkazy Silvera. Gdy tylko ten pojawił się na mostku Dragon mu zasalutował.
- Od jakiś dwudziestu minut próbuje z nami nawiązać kontakt ktoś z Auger. Chcieli rozmawiać z tobą. - poinformował.
Armstrong odwzajemnił salut.
-Wiem, co chcą mi przekazać, przynajmniej częściowo. - Odparł rozsiadając się w fotelu dowódcy. - Daj na duży ekran.

Dragon zaakceptował połączenie. Na holograficznym wyświetlaczu pojawiła się twarz młodej kobiety. Silver rozpoznał ją jako ochroniarz, która zawsze stała obok Maximiliana.
- Spodziewam się, że wiesz, czemu dzwonię? - spytała.
-Poniekąd. - Młody Recollector przytaknął. - Maximilian nie żyje, ale podejrzewam że to nie wszystko.
- Praktycznie wszystko. - westchnęła dziewczyna. - Gdy rozgryzł co planuje Vyone, nie mógł oprzeć się okazji utarcia mu nosa i wyeliminowania sług April. Zależało mu też na jednym: wiedział, że jeżeli uratuje twoją rodzinę, będziesz musiał być mu wdzięczny. Zawsze lubił wywoływać w ludziach emocje, których nie chcieli odczuwać. - Dziewczyna zamknęła na chwilę oczy, żeby zebrać się w sobie. Nie przyjmowała śmierci Maximiliana zbyt dobrze. - Czy udało ci się już obezwładnić tego biskupa? - spytała. - Nie jest on do niczego potrzebny Auger. Maximilian wysłał cię na Xiphon, żebyś zajął czymś April. Mężczyzna który miał się tam pojawić, nie stanowi większego problemu. Powinien za to być w stanie wyleczyć twojego kolegę, tego kronikarza, jeżeli się z nim dogadasz w tej sprawie. - wyjaśniła.
-Mam go na smyczy, przy okazji może dowiem się więcej o planach April. - Odparł spokojnie, choć wieść że mógłby wyleczyć Drake’a sprawiła, że jego serce zabiło szybciej. - Co takiego planuje Vyone? - Zapytał.
- Nie znam szczegółów. Max trzymał ten temat dla siebie, wybacz. - dziewczyna zaczęła coś wciskać na klawiaturze. - Naturalnie, Auger Industries jest teraz twoją własnością. Jeżeli czegoś potrzebujesz, czekam na sygnał. W międzyczasie przygotuję spis artefaktów w naszym posiadaniu do twojej analizy. - obiecała. - Max zostawił dla ciebie tylko jedną wiadomość. Niestety, nie znam języka, w jakim jest napisana:


You’re welcome.
All that’s left now,
is for You to recollect My legacy.

Z jakiegoś powodu, Silver nie miał trudności z rozczytaniem wiadomości.
I nawet na łożu śmierci, ta faja nie potrafiła mówić wprost… Wyglądało na to, że miał kolejną zagadkę do rozwiązania, był teraz Octoberem i dziedzictwo linii należało do niego. Ale czym było? Gdzie go szukać? Maximilian jak zwykle zostawił go ze stertą pytań bez odpowiedzi. Mógł chociaż przekazać mu kilka zaklęć przed śmiercią. Obecnie Silver, choć obdarzony mocą Miesiąca znał mniej czarów niż miał palców u jednej ręki, nie licząc rytuałów, które w sumie wymyślił samodzielnie.
-Będę potrzebował dostępu do zapisków Maximiliana. Zostawił mi bardzo wiele pytań, na które muszę znaleźć odpowiedź. - Podjął po chwili zamyślenia. - Nie wysyłaj ich, odbiorę osobiście. Nie chcę by ktoś zrobił sobie kopię.

- Naturalnie. - przytaknęła dziewczyna.
- Co się zbliża do planety. - poinformował Dragon. - Dajcie zbliżenie na to całe spotkanie. - rzucił do załogi.
Obok sygnału z dziewczyną pojawił się drugi ekran. Było na nim widać jak wysoka kobieta o białych włosach lewituje w stronę Xiphon. Wydawała nic sobie nie robić z przebywania w próżni. Wyglądała w większości jak człowiek, nie licząc piór wyrastających z jej skóry w kilku miejscach. Była ubrana w eleganckie spodnie i biały, podłużny płaszcz, pod którym niczego nie nosiła.
Tim przeżegnał się na jej widok.
Dużo złego można było o April powiedzieć, ale zdecydowanie umiała robić wrażenie. Zdjęcia z kartotek wojskowych nie uwzględniały piór, czyli albo jej wyrosły, albo wcześniej je maskowała. Cóż, serafini wedle wierzeń ludzkości byli aniołami, więc niejako pasowało to do koncepcji. Silver zastanawiał się, czemu nie można jej zabić. Skoro była Miesiącem, a dwa inne, stojące wyżej w porządku od niej zabić się dało, powinna być całkiem śmiertelna. Oderwał na chwilę wzrok od drugiej projekcji i wrócił do swojej rozmówczyni.
-Skoro będziemy od tej pory razem pracować, chyba wypada formalnie się przedstawić. - Wiedział, że dziewczyna zna jego imię, był to gest grzecznościowy. - Silver Armstrong, miło mi.

Dziewczyna stanęła na baczność i zasalutowała.
- Miło mi. Proszę się do mnie odzywać, jak panu wygodnie. - odpowiedziała.

W tym czasie, Tim zaczął rozmawiać z April.
- Jak mi miło, że zaprosiłeś mnie na rozmowę. Ile to będzie? Sto, dwieście lat, od kiedy rozmawiałam z jednym z was? - spytała kobieta, lądując naprzeciw Tima. Mężczyzna wycofywał się powoli, chcąc utrzymać znaczny dystans między nią, a sobą.
- Prawdopodobnie za długo. - przyznał. - Przez cały ten czas zapomnieliśmy o jednym. Chciałem cię zobaczyć, żebyś mogła mi powiedzieć: dlaczego? Po co to wszystko robisz?
Silver nie był w stanie odczytać ich wyrazów twarzy z transmisji.
- Ponieważ was kocham. - odpowiedziała.
- Ależ mi miłość, zabrać nam wolność skazić nas magią…
- Nie rozumiesz, to wszystko, czym jestem.
- Magia?
- Miłość. - rozpostarła ramiona na boki, zapraszając Tima do uścisku, ten jednak tylko postąpił w tył.
- Zaraz… ty sugerujesz…?
- ...
- Czyli aby dać nam magię?
- Dałam wam cząstki siebie.
- ...póki nie zostało nic oprócz miłości… dlatego jest tylko dwunastu.
- Teraz rozumiesz?
- ...Nie. - zaprzeczył Tim. - nie wiem czym jest twoja domniemana "miłość", pozwól ludziom być ludźmi.
- Nigdy nie wpłynęłam na waszą wolę. - zaprzeczyła April. - Nie jestem przyczyną waszych wojen, kłótni, oszustw... nie ważne jak ranią moje serce.
- Magia tak namieszała w naszym-
- Ocaliła wasze istnienie nie jeden raz. Dałam wam wszystko, co miałam, żeby was chronić. Sami korzystaliście z tych narzędzi.
- ...Słyszę głos ludzkości, on nie chce magii, nie chce ciebie.
- Demokracja służy tylko co drugiej osobie. - April zaczęła obchodzić Tima naokoło szerokim łukiem. - Słyszysz głos ale nim nie jesteś. Czy Zoan mnie nienawidzi?
- ...
- Ani Julius?
- ...
- Wasza ikona?
- ...ratuje ludzi przed tobą.
- Równie często jak mnie do nich prowadzi. - zaprotestowała kobieta. - Ja was kocham, Tim. Wszystkich. Niezależnie co robicie i co o mnie sądzicie. Pomagam tym, którzy tego chcą, szanuję tych, którzy mnie opluwają.
- Nas?
- Czy kiedykolwiek stanęłam wam na drodze?
- ...Całe uniwersum cię nienawidzi.
- Poza ludźmi, Tim. Mimo tego, kim jestem, nie patrzyliście na mnie z pogardą. Nie mogę do was czuć niczego poza miłością... dałam swoim serafinom odejść, gdy przestali mnie kochać, nie jestem tyranem.
- Czy ty nie planujesz przejęcia panowania nad nami? Czemu wyszłaś z ukrycia?
- Bo zagraża wam coś, czego nie jesteście w stanie dostrzec. Chcę to znaleźć. Nie przyszłam na długo, Tim. Chcę wesprzeć tych, których głosy słyszę. To wszystko.

Szaleństwo, czyste szaleństwo… A do tego, rozmawiali o losie ludzkości, jakby się dzieci przekomarzały. Oboje twierdzili że mają rację, że słyszą głos ludzi, który woła wedle ich postulatu. “Moja racja jest bardziej mojsza, niż twojsza”, noż kurwa mać… Każde z nich miało trochę racji, ale żadne nie miało jej w pełni. Magia nie była sama w sobie zła, choć źli mogli być jej użytkownicy. Złe było uzależnienie od mocy, szaleństwo. Bez magii wiele złego by się nie wydarzyło, wiele dobrego też nie. Czego było więcej? To już oceni historia.

- I mam ci uwierzyć, że ochronisz ludzi przed jakimś złem i sobie pójdziesz?
- Nie musisz mi w niczym wierzyć. Działam tylko dlatego, że są ludzie, którzy mnie o to proszą.
- Prosili cię o twoje machinacje?
- ... Pierwszy był Twardowski. Przeczuwał, że coś jest nie tak z Cesarstwem. Davy zaprowadził go do mnie.
- Mądrość nie jest tak szczera, jak odczucia. - niezrozumiale skomentował Tim.
- Cała strategia uwolnienia Marcha była opracowana przez Twardowskiego. Po drodze Victor również odwzajemnił moje oddanie ludzkości… działam tylko na ich życzenie. Ich i ludzi, którzy myślą podobnie.
- ... Próbujesz mi coś powiedzieć?
- Jeżeli chcesz mnie powstrzymać, Tim, wystarczy, że się ich pozbędziesz.
- Czy właśnie kazałaś mi ich zabić?
- ...Kocham was Tim, żadnemu nie mogę odmówić. Jeżeli chcesz mnie powstrzymać, to naturalne, że powiem ci jak to zrobić.
- Jeżeli tak ci na nas zależy, czemu stawiasz nas w takim zagrożeniu? Co, jeżeli powrócą demony? Na nas też będą polować!
- Mogę odebrać wam magię w dowolnym momencie, gdy naprawdę nie będziecie jej chcieli. Nie wiesz o tym?
- Słucham?!
- February nie założył Magica Icaria, aby podbić galaktykę, albo budować stacje kosmiczne odręcznie. Chciał tylko przekonać ludzi, że magia jest zbędna. Po dobroci.
- Od setek lat zabijamy iskry, myślisz, że będziemy grzecznie prosić ludzi?
- Dlatego od tysięcy lat wam nie pomaga. Znasz historię Ikara?
- To jakaś legenda?
- Tak. O zniewolonym chłopcu, który pierwszy raz w życiu uzyskał wolność. Nie znając umiaru, podleciał zbyt blisko słońca, które stopiło jego skrzydła. Tego obawiał się February. Że magia wzniesie was wyżej, niż jesteście w stanie przetrwać. Wiedział jednak, że to nie ja jestem problemem.
- Jeżeli mamy przekonać ludzkość… jakoś to z czasem zrobimy. Siła też stanowi argument.
- Będę was kochać, nieważne co zrobicie.
- Mówisz jednak, że możesz odebrać naszą magię. Ewidentnie rozrzuciłaś też swoją. Czy to znaczy, że od zawsze mogłaś się jej wyrzec?
- ....
- Słucham?
- ...Prawdopodobnie.
- To dlaczego walczyć z demonami?
- Gdy byłam młoda, widziałam swoją moc jako dar od rodziców. Z szacunku do nich nie chciałam się jej wyrzec. Później, gdy nie była mi potrzebna, znalazłam was. Zamiast więc niszczyć ten dar-
- Błąd.
- Postanowiłam go wam oddać.
Davy Jones… Pierwszy trop w tej sprawie pokazał się w bardzo niespodziewanym miejscu. Silver nie był pewien czy Tim ma komunikator przy uchu, czy po prostu trzyma go w kieszeni. Postanowił jednak spróbować.
-Kim jest Davy Jones?


April zaśmiała się, cicho i niewinnie. - Powinieneś przestać myśleć o mnie jak o osobie, Tim.
- Od dawna uważałem cię za diabła. Nie przynosisz nic oprócz pokus.
- Nie, nie... Miałam na myśli coś w stylu...hmmm… - zamyśliła się. - Siły natury.
- Wybacz, ale ciężko mi to kupić. - sprzeciwił się Tim. - Nie ważne ilu osób użyjesz za wymówkę, jesteś osobą z niepodległym umysłem.
Niespodziewanie, April pojawiła się tuż przed Timem, dłońmi obejmując jego twarz. - O to właśnie chodzi, Tim. Nie jestem w stanie decydować za siebie. Nie przy was. - Mężczyzna wydawał się zbyt przerażony, żeby ruszyć się z miejsca, gdy April przyłożyła swoje czoło do jego.
- Was mogę tylko kochać. - obiecała. - Wszystkich bez wyjątku.

- SILVER! - krzyknął Dragon, odrywając się od jednego z wyświetlaczy, chłopak ledwo go usłyszał, a światło na okręcie zgasło. Po paru sekundach wróciło, a cała załoga w panice próbowała kontrolować okręt, który samoistnie zaczął wracać w pobliże Xiphon. - Jasna cholera, Balmoral nie reaguje! - wrzasnął kapitan.
- Słyszałem o tym, że April może kontrolować technologie, ale czy wystarczyłby jej samo komunikator do przejęcia całego okrętu? - spytał Corvo, ale na odpowiedź nie musiał długo czekać.

Na głównym ekranie niezapowiedzianie pojawił się napis:

Również was.

W międzyczasie April odpechnęła od siebie Tima, odskakując w górę. W narastającym tempie zaczęła oddalać się od planety.
- Powodzenia.
Ty w życiu, noż kurwa!!! I on miał zabić coś takiego? April była teoretycznie czwartym najsłabszym Miesiącem, ale to, czego właśnie doświadczył, kazało mu wątpić w zasadność rankingu.
-Skontaktuję się z Tobą niedługo. Jeśli Maximilian wydał jakieś dyspozycje względem pogrzebu, to mi je prześlij. - Pożegnał się, ze swoją nową podwładną, która wydawała się nawet nie mieć imienia. Gdy cesarzowa serafinów oddaliła się od Xiphon na jego zdaniem bezpieczny dystans, Silver zaczął zbierać się do zejścia na planetoidę.
-Tim nie wie, że Max nie żyje, zamierzam to wykorzystać. - Przekazał jedynie i ruszył do statku, który miał go dostarczyć do celu. Miał dużo pytań, a biskup wydawał się być jedną z niewielu osób, czy może istot, zdolnych mu na nie odpowiedzieć.


Gdy Silver wylądował z powrotem na Xiphon, zobaczył, jak Tim dyskutuje z Alice, która celowała do niego z pistoletu.
- Idź. Jestem prawie pewien, że nie użyła swojej magii, ale podeszła zbyt blisko na komfort. Na ten moment będę trzymał dystans od Ikarii. Potem się z tobą skontaktuję w sprawie Eidith. - słysząc to, dziewczyna wzruszyła ramionami, podniosła broń, wycelowała sobie w skroń i strzeliła. W momencie, w którym jej zwłoki opadły na ziemię, zniknęły.
Z nią nieobecną, Tim odwrócił się do Silvera, poprawiając swój elegancki garnitur. - Wyjaśnienie kim jest Davy zajęłoby dłuższą chwilę. Mówiąc w skrócie, jest on manifestacją… myśli ludzkiej. Nie jej podświadomości, lecz jej świadomych decyzji. To bardzo nietypowa postać. - wyjawił.
-Wygląda na to, że czeka nas bardzo, bardzo długa rozmowa. Ale nie wiem, czy chcemy ją odbywać w tak niecywilizowanych warunkach. - Silver rozejrzał się. Wprawdzie tu przynajmniej nie było podsłuchów, ale Pi obiecała że wyczyści okręt z pluskiew. Chyba zdążyła posprzątać choć kilka kajut.
- Wybacz mi, jeżeli nie ufam współczesnej technologii. Zwłaszcza znając zaparcie obecnej siatki inwigilacyjnej Cesarstwa. - pokręcił głową Tim. - Oczywiście, jeżeli chcesz mnie gdzieś zabrać, zgodzę się pójść z tobą. Jeżeli jednak masz jakieś pytania, odpowiem na nie tylko tutaj. - oświadczył.
-No dobrze, ale przynajmniej usiądźmy, bo pytań to ja mam dużo. - Odparł Armstrong i na chwilę ponownie zaczerpnął z kręgu, by odłupać dwa duże kawałki skały na prowizoryczne siedziska. Podstawił jedno biskupowi, na drugim usiadł sam. I znów odciął się od rytuału, nie chciał by moc z przyszłości zanadto go zmieniła. Przynajmniej dopóki nie zrozumie, czy ta zmiana może mu wyjść na dobre. - Zacznijmy od Davy Jonesa. Rozwiń, skąd się właściwie wziął, jest istotą żywą czy tylko manifestacją, komu służy, jakie ma cele? - Oczywiście była to tylko część detali, o które Silverowi chodziło, ale tyle Tim z pewnością się domyślił.
Tim usiadł na skale, zakładając nogę na nogę i donośnie westchnął. - Żebym mógł z sensem dyskutować o Davym Jonesie, muszę ci zaprezentować inny koncept. Na szczęście jako miesiąc jesteś już obeznany z kodem uniwersalnym, więc mogę zacząć od sedna. - mężczyzna miarowo gestykulował powolnymi ruchami dłoni, rozpoczynając swoje wyjaśnienia.
- Wszystko, co istnieje, ma swój zapis w kodzie. Pewną definicję. W skład istot inteligentnych wchodzą dwie części składowe: podświadomość i świadomość, umysł. W przypadku wyjątkowo potężnych ras, oba te elementy są nie tylko zapiskiem, ale na swój sposób żywym tworem. Podświadomość to naturalny stan ludzi, kreowany mimowolnie przez ich uczucia i pragnienia. Jest to ludzkość nietknięta, najprawdziwsza i najszczersza. Taka, jaką jest. Jeżeli ją poddasz destylacji, otrzymujesz umysł, czyli subiektywny obraz ludzi, jakim widzą siebie. Pewną wyidealizowaną ideę tego, jakim są lub jakimi powinni być. - wyjawił. - To jest właśnie Davy, egoistyczna i fałszywa wizja człowieka, która wchodzi w skład jego kodu. Nie wiem gdzie się na niego natknąłeś, ale obydwa te byty istnieją wyłącznie w kodzie. Można nawiązać z nimi kontakt, potrzeba do tego jednak niezwykłej mocy.
-Zanim Ci odpowiem, muszę wyrobić sobie kontekst. Choć pytania precyzujące mogą posłużyć za wstęp do odpowiedzi. Czy Davy Jones ma cokolwiek wspólnego z nadmagią? I czy to przez to połączenie uważacie nadmagię za herezję? - Wprawdzie Silver miał już pewne podejrzenie, idealna wizja siebie, czyż to nie była esencja nadmagii?
Tim podrapał się po szyi, zastanawiając się jak to ugryźć. - Nadmagia to trochę mylne pojęcie, ludzie za bardzo zawiesili się na tym, że zwiększa ona odporność na efekty zaklęć. - mężczyzna wstał na chwilę, zaczął miarowo krążyć, aby lepiej się skupić na swojej wypowiedzi. - Zacznijmy od początku. Gdy April obdarowała ludzkość magią, ta stała się częścią definicji człowieczeństwa. Tylko dzięki niej możemy jej używać, ale z tego samego powodu nie możemy się jej opierać. Magia istnieje w naszym kodzie, więc oddziałuje na niego bez przeszkód. Pewnie rzadko spotykasz się z kosmitami, ale twoje zaklęcia wymagałyby więcej skupienia, gdybyś chciał na nich oddziaływać. - ostrzegł. - Jednakże nowe odkrycia nie zawsze stają się częścią człowieczeństwa. Jest spora szansa, że gdy zaczniesz robić coś fenomenalnie lepiej niż wszystkie pozostałe tryliony ludzi na ziemi, kod albo sama podświadomość uznają, że nie mieścisz się już w definicji człowieka. Wtedy zostajesz z niej... wykopany. - Tim nie był zadowolony z używania tak mało wyrafinowanej frazy do zobrazowania sytuacji. - W efekcie przestajesz być człowiekiem, a stajesz się “Silverem” albo “Zenkiem”. Pozostają w tobie cechy które wyraźnie definiują ciebie, to jak się postrzegasz i jak postrzegali cię inni. Tracisz za to cechy typowo ludzkie jak słabość do magii. - Tim w końcu usiadł z powrotem. - Dlatego nazywamy ją herezją. Nadmagia oznacza wyrzeczenie się człowieczeństwa. Pół biedy, jeżeli tak wyszło z przypadku, wstyd wszystkim, którzy poszukiwali tego stanu celowo. - nie ukrywał pogardy. - Davy to w dalszym ciągu część ludzkości. Mniej prawdziwa, ale jednak z nadmagią nie ma aż tyle wspólnego. Mamy doniesienia, że objawiał się ludziom, którzy byli blisko porzucenia swojego człowieczeństwa, aby pomóc im bardziej świadomie podjąć tę decyzję, za nic jednak nie możemy go winić. Czego by nie zrobił, jest w każdym z nas. - Tim miał już odsapnąć, żeby Silver mógł się wypowiedzieć, dodał jednak szybko - Uprzedzam pytanie, miesiące prawdopodobnie pozostali ludźmi, ponieważ w czasach antycznych było wiele popularnych wierzeń w magię i mistykę. Ludzie myśleli, że magia jest prawdziwa i jest częścią ich do stopnia, w którym jej pojawienie się nie było dość inwazyjne, aby wykluczyć czarnoksiężników. Naturalnie, to tylko domysły. Informacje o przeszłości są bardzo trudne do skolekcjonowania.
Silver pokiwał głową, choć wyjaśnienia Tima trąciły bardzo poważnym uprzedzeniem.
-Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. - Podjął po chwili namysłu. - Wiesz jak kultury i wierzenia dawnego ziemskiego Dalekiego Wschodu nazywają nadmagię? Oświecenie. Oczywiście, definicji samego oświecenia znajdziesz wiele i pewnie niektóre przychylałyby się do punktu widzenia Icarii, ale moim zdaniem nie oddają one pełni samego zjawiska. Transcendencja nie oznacza porzucenia człowieczeństwa, a wyrośnięcie ponad jego ograniczenia. - Nie sądził, żeby jego słowa przekonały biskupa, ale chciał wyrazić swój punkt widzenia. - Na dyskurs filozoficzny będziemy mieli jeszcze czas. Ostatnie pytanie i chyba będę miał pełen obraz, by udzielić Ci odpowiedzi odnośnie mojego zainteresowania Davym. Co to jest? - Zawiesił w pustce holoprojektor i wyemitował obraz mrocznych rąk, które widział tam, gdzie spotkał Azazela.

- Ludzka podświadomość. - odparł bez namysłu Tim. - To nie jest dyskusja filozoficzna, Silver. Mówię ci, jak to wygląda w rzeczywistości, niezależnie od wyobrażeń mnichów, którzy nie wiedzą, z czym igrają. - przemawiał w pełni pewien siebie. - Skoro tam byłeś, to pozwól, że wyjawię ci inną drogę. Człowieczeństwo można odrzucić, ale można też mu się oddać. Pozostawić swoją prywatną definicję w kodzie w pełni widzimisię ludzkiej podświadomości. Zostać jej hostem. - teatralnie przyłożył dłoń do swojego serca. - Tak jak to zrobiłem ja. Moje jestestwo zostało poddane korupcji przez podświadomą wolę ludzkości, jestem z nią złączony, więc też w pełni świadomy jej mechaniki. Jeżeli porzucenie człowieczeństwa to dla ciebie wyższość, cóż… pozostanie mi tylko udowodnić ci, że ludzie potrafią więcej niż ty sam. - stwierdził.
-Hm… to ciekawe… Widzisz, o Davym usłyszałem od tego właśnie mroku, który nazywasz Podświadomością. - Zaczął i pokazał mu scenę, jak ręce próbowały go objąć ale nie mogły. - Przeprowadziliśmy całkiem długą rozmowę, a co z niej wynika… Davy Jones zniknął i ciemność straciła tego, kto mógł ją poprowadzić, stworzyć jej nowy dom, nowy świat, cokolwiek to znaczy. - Spojrzał na Tima pytająco.
Tim skinął głową. - Nie było raportów o Davym od dłuższego czasu. Skoro pomagał Twardowskiemu spotkać się z April, nie dziwię się, jeżeli jest jakaś kłótnia między podświadomością a myślą. - nie wydawał się specjalnie zdziwiony wiadomością. - Musiałbym spytać kogoś innego o szczegóły.
-Czy podświadomość i świadomość nie są w jakimś stopniu od siebie niezależne? Jak fakt, że Davy szukał April, a głos Mroku mówi, że ludzkość nie chce magii. - Zamyślił się Armstrong. - Czemu zatem szuka Jonesa, by znów dać się uwiązać, zamiast sięgnąć po wolność?
- Najpewniej doświadczyłeś tego sam, tylko na mniejszą skalę. Ochoty na zrobienie czegoś, której sobie odmawiasz z rozsądku, bądź na odwrót: zmuszanie się do rzeczy, które są lepsze dla ciebie albo innych. To w naturze ludzi, a może nawet wszystkich cywilizowanych istot, aby instynkt i potrzeby ścierały się z umysłem. Podświadomość czuje, czego chce, Davy myśli, że wie lepiej. Na koniec dnia jedno chciałoby kontrolować drugie, żeby zawsze mieć rację. W praktyce obydwoje równie dobrze mogą się mylić. Nie ma tu zbyt wielu reguł.
-Cały mój układ z Maximilianem, to walka poczucia obowiązku, z chęcią wyrwania mu serca przez dupę. - Zazwyczaj mówiło się “przez gardło”, ale jego wersja była zdecydowanie bardziej bolesna. - Przejdźmy dalej. Skoro demony są wrogami ludzkości, czemu Icaria uważa jednego z nich za mesjasza?
- Demony to unikatowa rasa. Zostały stworzone przez uniwersum specjalnie po to, aby pozbyć się magii. Taki…antywirus. Z jednej strony mogłyby wyzwolić nas od April, z drugiej nas też widzieliby jako wrogów. Nie ma nic naturalnego w magii, samo istnienie próbuje się przed nią bronić.
-Podobno magia jest wykształconą ewolucyjnie cechą serafinów, więc czemu miałaby być nienaturalna? Poza tym, skąd to wiecie? Demony wymarły chyba w podobnym okresie co serafini. - Fakt że gatunek Azazela wojował z serafinami, ale równie dobrze to oni mogli być nienaturalni.
- Prowadziliśmy swoje badania nad magią od bardzo dawna, nie wspominając, że naszą organizację założył jeden z miesięcy. Mogę ci wręcz powiedzieć, że po prostu to wiemy. - stwierdził Tim. - Fakt, magia mogła pojawić się u serafinów z czasem, jest ona jednak wynikiem błędu w kodzie, a nie jego zamierzonym efektem. Błędu który ten starał się naprawić. Rzeczywistość nie radzi sobie dobrze z rzeczami, które przeczą jej prawom. - mężczyzna spojrzał w miejsce, w którym Alice popełniła samobójstwo. - Ta dziewczyna na przykład. Ludzka podświadomość nie ma pojęcia, czy ona jest żywa, czy martwa. Więc za każdym razem, gdy umiera, rzeczywistość się zmienia, aby poprawić nieścisłość.
-Nie zapomnij o fakcie, że każdy oryginalny miesiąc jest szalony ponad poziom naszego pojmowania. Cokolwiek February mówił, cokolwiek twierdził że wie, mogło być przez to szaleństwo zniekształcone. - Przypomniał Silver. Nie chciał jednak wchodzić w kłótnie, więc przeszedł do dalszych implikacji tego co Tim powiedział. - Czym zatem jestem ja, twoim zdaniem? Jestem adeptem, więc używam magii, a jednocześnie posiadam moc demona. Czy to nie stoi w sprzeczności? Jakim cudem żyję?
- Jestem połączony z podświadomością, Silver. W pełni zdaję sobie sprawę, że jesteś więcej niż adeptem. - Tim wskazał palcem na jedną z rąk Silvera. - Nosisz na sobie dwa kikuty dawno martwego demona. Najwidoczniej to zbyt mało, żeby mógł ciebie zabić. A może wolałby, żebyś został jego hostem i pomógł mu zabić innych magów. Tak bym zgadywał, choć w praktyce nie mam pojęcia, jak to jest mieć na sobie demoniczne części. Może są gdzieś u nas zapiski na ten temat.
-Musisz wiedzieć o nim coś więcej, w końcu nazywacie go mesjaszem. Nie zdziwiłbym się, gdybyście resztę jego ciała mieli w jakimś skarbcu, czy innym sarkofagu. - Młody Armstrong miał przeczucie, że biskup próbuje go w tym momencie zbyć. Z drugiej strony, skoro był dla nich tak istotny, czemu odcięli mu kawałki ciała? Albo komuś na to pozwolili, wiedział od Azazela, że żywy nie miał brakujących kończyn.
- Mamy na posiadaniu kilka części. Naturalnie, z naszą dedykacją do usunięcia April eksperymentowaliśmy nawet z demonami. - przyznał Tim. - Nie wiem, czy to ten sam demon, którego ty znalazłeś. Właściwie nie wiemy nawet, jak April udało się ich pokonać. Na ten moment mamy jednak teorię, że do tej galaktyki nie dotarli żywi. Może tu nawet nie być kompletnego zestawu.
Albo kręcił jak koń pod górę, albo Icaria rzucała tytułem mesjasza na prawo i lewo. Silver bardziej skłaniał się ku temu pierwszemu.
-Tim, czy ty mnie masz za idiotę? Albo jakieś naiwne dziecko? - Skoro biskup przeszedł z nim na "Ty", nie miał oporu by zrobić to samo. - Może nie wiem wiele o całej tej wojnie, ale poważnie oczekujesz, że uwierzę iż zobaczyłeś pozostałość przypadkowego demona i nazwałeś go mesjaszem tak po prostu? Licealisty byś tym nie nabrał. Już nie wspominając o fakcie, że od razu wiedziałeś iż są to ręce demona. - Z tonu Armstronga dało się wyczuć irytację. Jeśli Tim planował z nim pogrywać, zakrawało to na złamanie obietnicy.

Tim… wzruszył ramionami. - Jak sam powiedziałeś, magowie z czasem szaleją. Mesjasz jest figurą w naszej mitologii, która zaczęła się pojawiać w późniejszych latach życia naszego założyciela. W jego… proroctwach. Wbrew wszystkim analizą, nie mamy pewności, kim on będzie. Ostatecznie ma on pokonać April. - wyjaśnił się Tim. - Gdybym uważał cię w pełni dosłownie za swojego mesjasza, prowadziłbym cię przed oblicze Zoana. Myśl o tym w ten sposób: skoro masz te dłonie, to jesteś dobrym kandydatem. Spełnij proroctwa, to będziemy cię traktować z należytym honorem.
Czyli było w tym trochę kręcenia, a trochę niepewności. Tim ściemniał, ale w sumie wynikało to częściowo z jego własnej niewiedzy, no i w pełni nie ufał Silverowi, co było oczywiste. Chyba trzeba było postawić wszystko na jedną kartę, zwłaszcza jeśli mieli ciało Azazela, a on chciał je odzyskać.
-A gdybym Ci powiedział, że widziałem przyszłość? I wiem z niej, że to ja mam zabić April?

Gdyby twarz Tima nie składała się z zębatek i kawałków stali, najpewniej uniósłby brew. - Zdecydowanie zdobyłbyś moje zainteresowanie. Ciężko jednak mi z tym cokolwiek zdobyć bez jakiegoś dowodu.
Jakby fakt, że na spokojnie konwersował sobie z Timem, choć miał go zapakować do pudełka, nie świadczył, że coś jest na rzeczy. W normalnych warunkach Silver nie podjąłby się ujawnienia przed członkiem Icarii tak wielu szczegółów, na temat swoich celów i poszukiwań.
-Mógłbym przedstawić Ci dowód, ale pojęcia nie mam, czy sam jesteś świadomy tego faktu, czy po prostu uznałbyś to za wkręt lub prowokację wręcz. Jest to bowiem bardzo prywatny detal, dotyczący papieża.

- Dopiero co rozmawiałem z osobą, której zamordowanie jest celem mojej organizacji religijnej od kilkuset tysięcy lat? No, przynajmniej kilkudziesięciu. Raczej możesz zaufać, że się prędko nie obrażę. - obiecał Tim.
-Bo to jedyne co mogłeś zrobić, jak sam powiedziałeś, nie jesteście w stanie jej zabić. - Przypomniał Silver. Nie ze złośliwości, ot kolejny przykład na rozbieżność instynktu i logiki. - Niemniej, jeśli jednak dojdzie do rękoczynów, mam sporą szansę wygrać, więc zaryzykuję. Zoan jest kobietą. - Chciał to zostawić na rozmowę z papieżem, ale widocznie się nie dało.
- ...Nie rozumiem, czemu to miałoby mnie obrazić. Nie jesteśmy średniowieczną instytucją, płeć nie gra dla nas roli. - obiecał Tim. - Choć przyznam, oświadczenie to odbiega od mojej wiedzy. Jesteś pewien, że osoba w twojej wizji była Zoanem?
-Insynuacje że papież nie jest tym za kogo się podaje, większość członków waszej organizacji zapewne uznałaby za obraźliwe. - Wyjaśnił swój punkt widzenia Silver. - Mam dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewności. Wyglądała identycznie, miała na imię Zoan i była adeptką, bądź magiem. W sobowtóra i zbieżność imion mógłbym uwierzyć, ale prawdopodobieństwo, że będzie też władać magią, to lekko licząc jeden procent.
- Muszę pomyśleć. - przeprosił Tim i zamilkł na dłuższą chwilę. - Są rzeczy, których oczywiście nie mogę ci zdradzić… mogę jednak powiedzieć, że nasz Zoan nie jest adeptem i nie posiada nawet iskry, choć oczywiście jest związany z magią. Jeżeli słyszałeś inaczej, była to tylko wymówka. - zapewnił Tim. - Przyjmując, że twoja wizja jest prawdziwa… nasuwa się wniosek, że przyszłość, którą widziałeś, jest inna od naszej. Albo Zoan w niej się zmienił, albo wskutek efektu motyla urodził się mężczyzną i został papieżem, zamiast magiem.
-Albo nie wiesz wszystkiego. - Zasugerował Armstrong. - Jako papież Zoan z pewnością przewyższa Cię mocą, gdyby chciał ukryć jakieś informacje na swój temat, zapewne znalazłby sposób. - Dla uproszczenia mówił w rodzaju męskim, żeby nie konfundować biskupa. - Tak czy siak, ta sprawa jest zdecydowanie bardziej skomplikowana, niż się z początku wydawało. Pytanie, co z tym zrobisz?
Tim westchnął. - Mówiąc szczerze, prędzej uwierzę, że Zoan może zmieniać płeć na życzenie, niż że jest wśród nas podróżnik w czasie. - zgodził się w końcu biskup. - Mogę zaprezentować twoją sytuację Zoanowi. Próbowaliśmy stworzyć prawdziwego mesjasza na wiele sposobów, nie widzę problemu przed podjęciem kolejnej próby. - obiecał Tim. - W najbliższej przyszłości będziemy konsultować się z admirałami Cesarstwa w sprawie April. Pewnie z tej rozmowy wyniknie, co robimy dalej.
-Równie dobrze możesz mi z nim od razu umówić spotkanie, bo chyba i tak potrzebujesz transportu. - Zaproponował Silver. - Poza tym, potrzebuję twojej pomocy, przy jednym z członków mojej załogi. A co do admirałów, może wy wiecie co knuje Vyone?
- Po kontakcie z tą kobietą, nie mam zamiaru zbliżać się do pozostałych biskupów, przynajmniej przez jakiś czas. Choć będę chciał wykonać kilka telefonów. - oznajmił Tim. - Vyone nas interesował, bo walczył z Maxem o pozostałości demonów i jeszcze mu w tym dorównywał. Wiedza, jaką zdobywa jego siatka wywiadowcza, potrafi być absurdalna. To powiedziawszy, ten admirał pozostaje dla nas enigmą. To on organizuje spotkanie w sprawie April, więc niedługo się dowiemy, czy jest po naszej stronie.
-Jedyna strona jaką trzyma ten kutas, to jego własna. - Odparł młody Recollector, ze złością. - Zaproponował mi współpracę, a tydzień później napuścił Victora na moją rodzinę. Ogranie Maxa w tę ich dziwną rozgrywkę stanowiło jego obsesję, pewnie nie mniejszą niż demoniczne artefakty. Jeśli dobrze rozumiem, w ostatecznym rozrachunku to Gold okazał się zwycięzcą. Ma jeszcze jeden cel, o którym wiem. Szuka Davy Jonesa. - Podzielił się swoimi skromnymi informacjami na temat Vyone'a.
- Opuścił twoją gardę, mówiąc, że jesteś mu potrzebny, a tydzień później Gold umiera. - przedstawił inną perspektywę Tim. - Z tą dwójką bardzo ciężko powiedzieć, który jest krok do przodu. Nie mogę jednak uwierzyć, że mag kontroli może umrzeć, nie odnosząc porażki. - biskup krytykował Maximiliana. - Z drugiej strony ty chyba na tym wszystkim zyskałeś? Pilnuj się, bo jeszcze wyśle ci rachunek. Max by wysłał. - Być może Tim miał w sobie jakieś poczucie humoru.
-Nie ufałem mu, spodziewałem się że mnie zdradzi, ale myślałem że wstrzyma się do czasu, aż dostanie czego chciał. W każdym razie, rozpętał wojnę domową, ten numer będzie go kosztował bardzo drogo. - Odparł Silver. Jeśli Victor przeżył, konflikt szybko się nie skończy. - Nie wiem czy Gold został zabity, czy palnął sobie w łeb, bo uznał że czas nadszedł. Po wiadomości, którą dostałem, wiem, że odszedł uważając się za zwycięzcę. - Zamyślił się. - Wracając do demonów, kto mógł przemienić fragmenty ich ciał w artefakty? Chyba same się nie zmieniły?
- Nie jestem pewien, czy to artefakty. Być może po prostu demony przechodzą w taki stan, gdy zostaną rozczłonkowane? Jakaś forma nieśmiertelności. - zaproponował.
-Wykrywanie magii wskazuje ich obecność. - Wskazał Armstrong. Kłóciło się to z koncepcją demonów będących gatunkiem anty-magicznym, ale było prawdą. Tak przecież namierzył prawą rękę Azazela.
Tim wzruszył ramionami. - Nie wiem nic więcej na ten temat.
-Mówiłeś, że zaskakujący jest fakt iż wciąż pozostaję człowiekiem. Co działo się z tymi, którzy brali udział w eksperymentach na pozostałościach demonów?
- Nie jestem w stanie dać ci na to sensownej odpowiedzi, nie prowadziłem tych badań i nie pamiętam z nich żadnych szczegółów. Gdy mnie zaatakowałeś, byłem zdziwiony, że korzystasz z demonicznej mocy, mimo że poprzez moje połączenie z ludzkością, widziałem cię tylko jako człowieka. - wyjaśnił. - Tak jakbyś korzystał z siły, która zwyczajnie nie jest twoja, jednak jednocześnie był jej źródłem.
-Demonicznej mocy? Twoje reguły to magia? Nie żeby coś, ale wydawało mi się, że przebiłem twój ogranicznik brutalną siłą. - Żałował, że nie uzyskał odpowiedzi, choć miał swoje podejrzenia, po tym co spotkało Dereka. Może Zoan będzie w stanie mu odpowiedzieć, a póki co, mógł dowiedzieć się innych rzeczy.
- Hm, możliwe, że wchodzimy już w pole semantyki. Czysto teoretycznie, magia to zdolność edycji kodu. Moja moc zmienia zasady definicji ludzkości wewnątrz kodu, więc są pewne podobieństwa. - zauważył. - W każdym razie jakoś muszę określić twoją zdolność, a wyglądało na to, że czerpałeś ją z demonicznych rękawic. Nawet jeżeli dały ci one dość brutalną siłę, aby przebić się przez moje reguły, dalej miała ona demoniczne źródło, tak?
-Przyznam, trudno to określić. Podstawą tej mocy jest mój upór, niezdolność do poddania się. - Odparł zgodnie z prawdą. Nie wiedział czy rytuał dawał moc, którą potem przetwarzał na wzmocnienie ramion, czy też przekazywał mu siłę całkiem dosłownie, ale wziął się z jego nieumiejętności odpuszczania, nawet w największej desperacji. Nie miał nawet pewności, czy moc była magiczna, demoniczna, czy jeszcze jakaś inna. - Może okazać się, że ta wasza Korupcja ma magiczne korzenie, a Ty mówisz o semantyce? Co jeśli Podświadomość w rzeczywistości pragnie magii, ale nie chce tego przyznać, więc stworzyła nowy wariant? Podświadomy, zamiast działania z premedytacją.
- Jestem pod wrażeniem, jak bardzo potrafisz kwestionować wiedzę drugiej osoby, nie mając ku temu podstaw. - Tim wyraził dezaprobatę. - Zgodziłem się odpowiadać na swoje pytania, nie interesują mnie jednak twoje dzikie teorie. Nie urodziłem się wczoraj, Silver. Czy ufasz moim odpowiedziom to pytanie tylko dla ciebie.
-Podświadomość, nawet ta jednostkowa, nie jest czymś, na co człowiek ma wpływ. - Zauważył Silver. - Żyjemy w obłąkanym świecie i popierdolonych czasach. Nawet autentyczność historii ludzkości można kwestionować, bo ktoś lub coś magicznie wymazuje ludziom wspomnienia, które kłócą się z oficjalną wersją. W Podświadomości zostaje ślad, choć nie pamiętasz po czym, wydaje Ci się po prostu że od zawsze tam był. A kto wie, czego jeszcze to zjawisko dotyczy? Ile wydarzeń mogło zostać tak wymazanych? Ile przekłamań powstało?
- Wybacz Silver, ale zaczynasz majaczyć. Przedstawiłem ci podstawowy zarys tego, czym się zajmujemy w Magica Icaria od początków istnienia organizacji, a obrzucasz mnie jakimiś teoriami o magii i historii. Ciężko mi podążać za twoim tokiem myślowym.
Recollector westchnął, Tim wyraźnie nie rozumiał, że implikacje zmian w historii były przeogromne. Mogły oznaczać nawet zafałszowania w zapiskach Icarii.
-Pozwól że wyłożę to inaczej. WSZELKIE informacje sprzed powstania kalendarza gwiezdnego, zostały magicznie zedytowane. - Zaczął tłumaczyć. - Nieważne co w przeszłości wydarzyło się naprawdę, jeśli nie pasuje do wersji oficjalnej, to choćby ktoś obił Cię po głowie zeznaniem naocznego świadka, zapomnisz o tym w ciągu paru minut, góra jednego dnia. Myślisz, że nikt nie próbował mieszać w ten sposób w waszych dziejach? Kwestionuję wiele, bo nie wiem, gdzie jest granica między prawdą, a "poprawnością"

Zębatki w głowie Tima zaczęły kręcić z się w przyśpieszonym tempie. Po chwili zwolniły, a on się odezwał:
- Dobrze i czego konkretnie ode mnie oczekujesz? - spytał. - Jeżeli ja bądź cała Ikaria jesteśmy pod wpływem czegoś takiego, skąd miałbym o tym wiedzieć? Zwłaszcza jeżeli “zapomina się o tym w ciągu dnia”? - był wyraźnie zmieszany.
-Jedyne czego oczekuję, to żebyś wziął na tę informację poprawkę. Nie wiem czemu na mnie to zaklęcie nie działa, czy raczej przestało działać, bo mam dowód na to, że kiedyś też zapominałem, jak wszyscy inni. - Odparł spokojnie Silver. - Nie przedstawiłem Ci nic sprzecznego z oficjalną historią, więc myślę że nie zapomnisz tego fragmentu rozmowy. Zbieramy się?
Biskup przytaknął. - Będę chciał pożyczyć telefon. - ostrzegł.
-Jasne, tylko spróbuj mi od razu umówić spotkanie, jeśli planujesz dzwonić do papieża. - Wstał i skierował się do statku. Mógł pójść na to małe ustępstwo i pozwolić mu zadzwonić najpierw, a Drake'iem zająć się później.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline