Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2021, 18:01   #23
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Kilka drinków zmieniło się w kilkanaście. A przynajmniej tak się Garrusowi wydawało, bo po prawdzie stracił rachubę. Przyjemnie szumiało mu już w głowie, gdy trochę wbrew wewnętrznym namowom, rzucił na blat wyliczoną sumę kredytów i powoli ruszył w stronę wyjścia. Raz się lekko zatoczył, potem znowu potknął się o nogę jakiegoś krzesła, które ktoś bez sensu postawił na jego drodze.

Zabrak był jednak trzeźwy... Z grubsza trzeźwy. Na przykład dał radę złapać za niewielką rączkę jakiegoś Chadra-Fana, gdy ta sięgała do tylnej kieszeni spodni łowcy, w której spoczywała sakiewka. Niedoszły złodziej zapiszczał coś w swoim języku, którego jednak Garrus nie znał. Łatwo mógł jednak poznać, że to coś w stylu proszenia o litość. Puścił malca i nawet się za nim nie oglądał, gdy tamten znikał między stolikami.


Członek klanu Kadaar dotarł w końcu do drzwi. Po chwili jego twarz owiał kojący, chłodny wiatr. Miła odmiana po dusznym wnętrzu baru, nawet jeśli znajdował się bliżej dna Galactic City niż jego luksusowej powierzchni.

Rozejrzał się wokół. Było już dobrze po północy, ale ruch na promenadzie nie malał. Osobnicy różnych ras przemieszczali się we wszystkich kierunkach. Jedni weseli, inni wyraźnie czymś przejęci, ktoś śpiewał głośno jakąś pijacką przyśpiewkę. Wzrok Garrusa padł na wejście do gildii łowców. Zauważył nawet potężną sylwetkę Nimo, którego nie można było z nikim pomylić. Rozmawiał z jakimś kolesiem, chyba ludzkiej rasy, ale trudno było powiedzieć, gdyż tamten stał plecami w stronę Zabraka.

Westchnąwszy głośno, "rogacz" ruszył w stronę turbowindy, którą chciał wrócić na swój poziom.


Kehil szybko dotarł na miejsce. Podróż taksówką była naprawdę efektywna, choć jednocześnie dość droga w porównaniu z innymi dostępnymi opcjami. Taksówkarz trafił się bardzo gadatliwy. Niestety nie był droidem, któremu można było po prostu kazać milczeć. Nawet pomimo kilku sugestii ze strony Miraluka, że nie jest zwolennikiem rozmów w podróży, Gran nawijał jak nakręcony. Na szczęście nie przeszkadzało mu zupełnie, że jego pasażer w ogóle nie odpowiadał, więc po jakimś czasie syn Sarena przestał zwracać uwagę na to co tamten mówił.

Detektyw z ulgą opuścił pojazd, który zaraz wzniósł się w powietrze i odleciał ku górze. Najwyraźniej kierowca nie chciał pozostawać tu dłużej niż to konieczne. I trudno go było za to winić. Poziom, na którym znajdowała się gildia łowców, nie mógłby zostać atrakcją turystyczną, nawet gdyby komuś bardzo na tym zależało. Było tu dość posępnie, brudno, a wokół pełno było osób z niezbyt miłym nastawieniem, jak potrafił wyczuć Kehil. I nawet jedna taka stała teraz przed nim.

- Czego tu? - spytał wysoki Twi'lek. Był to bramkarz przy wejściu do lokalu Nimo. - Masz licencję?

- Nie, ale mam to - w ręce Miraluki pojawiło się kilka płytek kredytów. Wiedział doskonale jak działa ten mechanizm. To tutaj zatrudnił niektórych członków swojej ekipy podczas roboty dla Mordino.

- Bez licencji i tak nie wejdziesz - stwierdził Twi'lek zgodnie z przypuszczeniem detektywa.

- Więc zawołaj tu z łaski swojej Nimo, a to za fatygę - wręczył bramkarzowi kredyty. Ten zniknął w wejściu i po chwili wyłonił się z niego, wraz z olbrzymim Hergliciem.

- No no no - powiedział niskim głosem Nimo, jednocześnie gestem każąc Twi'lekowi odejść. - Któż to zawitał na starych śmieciach? Znowu się coś kroi?

Rozmowa trwała chwilę. Kehil wymienił z Nimo kilka uprzejmości, tamten był najwyraźniej zadowolony z obecności Miraluki. Pewnie liczył, że coś mu wpadnie do kieszeni. Tym razem się zawiedzie.

- Szukam Garrusa - powiedział w końcu. - Podobno robi dla ciebie.

- Robił. To dobry chłopak, ale nie ma obycia. Nie wie kiedy powiedzieć nie. Stracił licencję.

Kehil zaklął cicho pod nosem. I co teraz? Los jednak był dla niego łaskawy.

- Ale chyba masz szczęście. Właśnie wychodzi z tamtego baru.


Tym razem podróż turbowindą odbyła się bez przeszkód. Devina dla odmiany podróżowała teraz w dół, na poziom podobny do tych, na których zdarzało jej się pracować, ale wolałaby tam nigdy nie mieszkać. Jeden z tych poziomów, na którym szemranym towarzystwem było to nieszemrane, tak rzadkim było widokiem.

Neony z licznych lokali rozświetlały ulicę lepiej niż lampy. Istot też było całkiem sporo. Wiele z nich wędrowało od jednego klubu do drugiego. Twi'lekanka zauważyła nawet Bitha, którego z jednego lokalu wyrzucili ochroniarze, a on szybko zawędrował do kolejnego.

Wreszcie stanęła przed wejściem przybytku tego całego Teve. I od razu stanęła również przed problemem. Przy wejściu stróżowała dobrze zbudowana para. Quarren i Weequay. Pierwszy z nich od razu wyciągnął rękę i zatrzymał, próbującą wejść do środka Devinę.

- Dokąd to? - spytał.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline