| Coś go wciągnęło, coś go przemieliło, coś go wypluło. Przebłyski tego samego pomieszczenia, ale jednak innego. Przebłyski odrębnych, równoległych światów. Dwie kobiety z plecakami. I to nieznośne uczucie.
Otworzył oczy. Nadal siedział w kącie pomieszczenia, ale teraz było inne, brudniejsze, pomazane sprayami i usłane niedopałkami. Oh, jak mu się zachciało palić. Podniósł się do pionu i sięgnął do kieszeni po papierosy, ale coś mu przeszkodziło. Umysł płatał figle, wpływając na ciało. Zachwiał się i poleciał do przodu, wyciągając ręce przed siebie i łapiąc co popadnie... w tym akurat przypadku muskularne ramię Błażeja. Zawisł na nim, głową w dół. Zawirowało mu przed oczami, zobaczył gwiazdki, pomieszczenia, drzwi, portale, znów gwiazdki, a wreszcie zawartość swojego żołądka na butach. To ostatnie. ku jego przerażeniu, nie było wytworem wyobraźni, a żółć wymieszana ze śliną i resztkami śniadania wylądowała na lakierkach Agenta Smitha i częściowo również na spodniach Błażeja. Ten ostatni kończył właśnie swój monolog, kiedy Moon zachwiał się z powrotem do tyłu i opadł ponownie na ścianę, osuwając się po niej.
- O kurwa... - wymruczał pod nosem. Najwyraźniej przebieg sytuacji nie do końca odpowiadał jego wyobrażeniom. Patrycja coś mówiła, Adam coś mówił i Błażej też coś mówił. Nic jednak z tego nie docierało do Moona, którego zmysły postanowiły opuścić ciało i hasać gdzieś wokół niego tańcząc radośnie makarenę. Dysocjacja pełną gębą, można by rzec.
Spędził kilka chwil na podłodze, przytykając palce do skroni i próbując opanować rozszalały i uszkodzony mózg. Rozbłyski światła i wizje różnych przejść, otworów, drzwi i tym podobnych nie pomagały. Wreszcie otworzył ślepia i rozejrzał się tępo po pomieszczeniu. Ni stąd, ni zowąd poczuł przyciąganie. Zew. Pożądanie? Krzyczały do niego drzwi wyjściowe, krzyczały do niego szafki pracownicze, krzyczały do niego śruby w kratkach wentylacyjnych i krzyczały do niego... ciała? Chciał otworzyć wszystko na raz. Pragnął otwierać przejścia, drogi i... i mniej pochlebne rzeczy.
- Sorki, to było ciężkie dla mnie... - wydusił w końcu z siebie próbując uspokoić gonitwę myśli w głowie. Mgła przytłaczająca je wszystkie wcale w tym nie pomagała - Widziałem... to samo pomieszczenie, ale były tu dwie kobiety, a teraz ich nie ma i... Jestem tym... no... Wytrychem? - zapytał.
__________________ "No matter gay, straight, or bi', lesbian, transgender life
I'm on the right track, baby, I was born to SURVIVE
No matter black, white or beige, chola, or Orient' made
I'm on the right track, baby, I was born to be BRAVE" |