DeDeczki i PFy | Telefon Błażeja pokazywał dwie kreski zasięgu - mało jak na centrum Warszawy, ale zawsze to coś. Wraz z Adamem podali komórki podekscytowanej Patrycji. Dziewczyna skupiła się przez moment czując szalejący huragan w jej wnętrzu. Niemal instynktownie skierowała ją w trzymane urządzenia, do jej uszu dobiegł delikatny trzask wyładowania, a burza nieco się uspokoiła. Zerknęła na telefony - oba były w pełni naładowane!
Nowak przyglądał się temu z mieszanką rozbawienia i lekkiego politowania. - To chyba mamy już pewną jasność co do waszych Meridian. Wolt - wskazał na Patrycję, po czym przeniósł spojrzenie na Błażeja - i Łamacz. Wytrych sam się tego domyślił - kiwnął głową Moonowi - Adam, jeśli tak mocno czujesz aurę tego miejsca, to oznacza że jesteś Skanerem - po tych słowach ruszył do drzwi prowadzących na zewnątrz. - To tylko jedne z wielu pseudonimów, którym określają się Nearsiderzy. Oficjalne nazwy waszych Meridian to odpowiednio Elektryzowanie, Niszczenie, Otwieranie i Czytanie. Dorzućcie do nich trochę synonimów i będziecie mieli obraz tego, jak jesteście w stanie wpływać na rzeczywistość. Nie ma tu jasnych wytycznych, wszystko zależy od waszej kreatywności i tego, ile macie w sobie Pędu - postukał się palcami w skroń - Moon, te dwie kobiety pewnie przenosiły się na Ziemię1. Większość rotacji działa w obie strony, a na Grozie można łatwo zdobyć niektóre „towary” - zaakcentował ostatnie słowo, po czym wyraźnie się zreflektował i zmienił temat. - Zrobimy sobie mały spacer po okolicy i przeskoczymy z powrotem w innym Miejscu Przełomu, w dużych skupiskach ludzkich jest ich sporo - stwierdził, stojąc już z ręką na klamce - Hm… Szczelina to też niezłe określenie, ale jak już pewnie zauważyliście, nie działają w taki sposób. W każdym razie, powinniśmy wrócić koło wieczora, więc o samochód nie musisz się martwić. A co do innych wersji ciebie, nic tak efektownego się nie stanie, chociaż przyjemnym bym tego nie nazwał - odpowiedział na wątpliwości Błażeja - Da się wyczuć obecność bliźniaka w okolicy, a zbliżając się do niego, sporo ryzykujesz. Zaczyna się od wycieku wspomnień, kiedy oboje zaczynacie przypominać sobie wydarzenia z życia tego drugiego. To jeszcze dobry moment, żeby zmienić kierunek. Jeśli zbliżycie się do siebie bardziej, zaczniecie tracić Pęd, a kiedy jego zabraknie, ryzykujesz nagłe przerzucenie do innego wariantu. Losowego - dodał tonem sugerującym, że to coś bardzo złego.
Nowak w końcu nacisnął klamkę, wyjrzał dyskretnie na zewnątrz, a dopiero potem otworzył drzwi na oścież. - Witamy w Grozie, globalnym Dzikim Zachodzie czekającym na zbliżającą się zagładę - powiedział z zadowoleniem, kiedy wszyscy wydostali się na zewnątrz.
Warszawa8 wyglądała okropnie. Nie było to miasto zniszczone przez meteoryt, częściowo zdewastowane przez wojnę czy opuszczone przez ludzi i przejęte z powrotem przez naturę. Tutaj było raczej przykładem wieloletniego zaniedbania połączonego z regularnymi imprezami ulicznymi, ewentualnie zamieszkami. Wszędzie zalegały śmieci, większość infrastruktury parkowej była połamana i zniszczona, zaś ulice straszyły popękanym asfaltem z dziurami, w których zmieściłby się cały człowiek. Nie przeszkadzało to kierowcom w pędzeniu po nich ryczącymi, poprzerabianymi samochodami, wyglądającymi niczym wyjęte prosto z jakiegoś Mad Maxa albo filmów o apokalipsie zombie - a wszystko to w akompaniamencie rozkręconej na pełny regulator muzyki. Popękane i brudne ściany budynków pokrywały dziesiątki graffiti, z napisami w rodzaju „Koniec nadchodzi!”, „Damokles sramokles!”, „Kwachu wypierdalaj!”, a na Pałacu Kultury i Nauki światła w oknach zapalono tak, by tworzyły wielki krzyż, nad którym zawieszono wielki zegar, odliczający czas do „Ponownego Przyjścia”, jak głosił napis pod nim. Koło sterty złomu i plastiku, która kiedyś musiała być przystankiem autobusowym, zachował się słup ogłoszeniowy z plakatem prowadzącym do najbliższego punktu eutanazji.
Zdewastowany park w żadnym wypadku nie zachęcał do odwiedzenia, ale nie był pusty. Poza paroma bezdomnymi psami kręciło się po nim kilkunastu ludzi, co do jednego w różnych stanach upojenia i/lub odurzenia, konsekwentnie utrzymujących lub wzmacniających ten stan. Żaden z nich nie przejmował się czyjąkolwiek obecnością, bez skrępowania pijąc, paląc i wstrzykując sobie kolejne porcje używek. Widać było też paru leżących już pod zapuszczonymi drzewami - ciężko byłoby stwierdzić, czy w ogóle jeszcze żyją, i pewnie też nikogo to nie obchodziło. Kilka innych grup, ubranych w podobne ciuchy, rozkręcało właśnie głośne imprezy parę przecznic dalej.
Nowak rozejrzał się - najwyraźniej te zatrważające widoki nie robiły na nim żadnego wrażenia. - Gotowi? Przejdziemy się na Pragę - powiedział tak, jakby miał to być zwykły niedzielny spacerek. |