| Dalsze spanie, zwłaszcza za zgodą matki, było kuszące dla dziewczyny. Pierzyna, siennik, ciepło, było tym wszystkim, czego teraz Jeliana potrzebowała. A mimo tego postanowiła wstać. Nie miała pewności, czy pokazywanie kamienia całej rodzinie, to dobry pomysł. Jednak zżerająca ją ciekawość ich reakcji, możliwość dowiedzenia się czegoś, była obecnie najsilniejsza. W pośpiechu przebierała się, by nikt nie zdążył zjeść, zanim ona nie dotrze do stołu. Następnie ciągle trzymając swoje cenne znalezisko zawinięte w koc, udała się na dół. Domyślała się, że i tak wszyscy na nią będą patrzeć, bo wczorajszego wieczora widziała się tylko z matką, lecz spory pakunek zapewne musiał spotęgować ich uwagę.
- Cześć - zaczęła od przywitania, zanim jeszcze wszyscy mogli jej się dokładnie przyjrzeć.
- Cześć! - wykrzyknął Joran jako pierwszy, porzucając brata usilnie próbującego wydrążyć coś w kawałku drewna, a przynajmniej po tym co z niego pozostało, a następnie podbiegł do swojej siostry, która zeszła z ostatniego stopnia drabiny i przytulił ją mocno, nie zwracając uwagi na trzymany pakunek. - Długo cię nie było - powiedział z lekkim wyrzutem, lecz w głosie można było bardziej usłyszeć tęsknotę niż złość.
Gerold podszedł do Jeliany i ucałował ją w czoło. - Witaj kochanie. Widzę, że masz nową pamiątkę - pokazał na jej zadrapany policzek uśmiechając się.
- Hej siostra - powiedziała Wendy, która właśnie w tym momencie nakładała owsianki do drewnianych misek, nie patrząc na siostrę, pewnie z powodu, aby się nie poparzyć.
Wilfred widząc, że nie uda mu się już odratować nic z drążonego kawałka drewna, wrzucił go do paleniska. Spojrzał na siostrę i kiwnął do niej głowa na powitanie nie mówiąc ani słowa.
Matka Jeliany też się nie odzywała, siedziała przy palenisku patrząc na córkę, a dokładniej na to co trzymała w ręku, zainteresowanym, lecz także nieco zmartwionym wzrokiem.
- Myślałam, że w ogóle nie zdążę was wszystkich spotkać, a wy nawet nie zaczęliście jeść - odezwała się uśmiechnięta, bo cieplej jej się zrobiło na serduszku, zwłaszcza z powodu tych milszych powitań po dłuższej rozłące. - Chciałam wszystkim wam pokazać, co znalazłam podczas mojej wyprawy. Wolałabym, żeby wszyscy najpierw zjedli, ale pewnie trudno będzie z waszą cierpliwością. - Zakończyła wypowiedź, po czym położyła swój pakunek przy skraju stołu i powoli, lekko się ociągając, zaczęła odwijać kamień z koca. Sama najpierw zerknęła na niego, po czym rozejrzała się po twarzach rodziny, by rozpoznać ich reakcje.
- Ale świetny - krzyknął najmłodszy z rodzeństwa od razu próbując wziąć kamień w ręce.
Wendy otworzyła szeroko oczy i roztworzyła usta, lecz nie wymusiła z siebie ani słowa. Jej oczy zrobiły się maślane. Widok pięknego kamienia, mieniącego się w świetle paleniska sprawił, że w głowie od razu zaczęła wymyślać piosenkę na jego temat.
Na widok znaleziska Jeliany nawet Wilfred wstał z zydla i zbliżył się do stołu, aby obejrzeć owalną rzecz z bliska, czym przysłonił trochę światło ognia, co sprawiło, że kamień przestał się mocno mienić. Pogładził jego gładką powierzchnię.
- Gdzie to znalazłaś? - oboje rodziców powiedzieli to samo zdanie. Spojrzeli się po sobie, a po chwili Wilfred podjął dalej. - Skąd to masz dziecko?
Jeliana nie dziwiła się reakcjom rodzeństwa na kamień i pozwalała im na dotykanie go. W tym czasie zastanawiała się nad odpowiedzią dla rodziców. Przed rozmową z Seleną była pewna, że powie prawdę rodzicom. Natomiast teraz obawiała się mówić o wszystkim tym, co ją spotkało. Jeśli rodzice też mieli zacząć obawiać się kamienia, to będą mogli chcieć ją zmusić nawet do wyrzucenia go.
- Znalazłam w Kośćcu - zaczęła, by jej pauza nie brzmiała na podejrzanie zbyt długą. - W pewnym momencie chciały mnie zaatakować wilki, ale ten kamień nagle spadł i wilki uciekły. Przyniósł mi szczęście, nikogo mogącego być właścicielem też nie było tam, bo żadnego człowieka w górach nie spotkałam. Więc… wzięłam go ze sobą.
- Nagle się pojawił? - powiedział ojciec i podszedł do córki. - To stąd masz tę pamiątkę? - spytał chociaż było słychać, że nie oczekuje odpowiedzi. Wziął kamień w ręce. - Nie winię cię dziecko, że go wzięłaś. Większość by się skusiła. - Po dokładnym obejrzeniu kamienia oddał go córce. Spojrzał na Erminę, a ta kiwnęła głową. - Zatrzymaj go. Kiedy przybędą kupcy, dowiemy się ile jest wart. Sprzedaż pewnie będzie najlepszym rozwiązaniem, im mniej mamy do czynienia z magią, tym lepiej… Mama powiedziała mi, że ładnie zarobiłaś tą wyprawą, świetnie. Wspomniała też o mrozach, także mamy dużo pracy przed sobą. Jedzmy.
- O tym pomyślałam, że to przede wszystkim może być niezły zarobek i na pewno nam się przyda… - odparła znów nieco przygaszona uwagami o zagrożeniu magią. - Smacznego.
Cała piątka zabrała się do jedzenia. Podczas posiłku nie rozmawiali zbyt wiele. Głównie mówił Joran, a Ermina upominała go, aby ten nie mówił z pełnymi ustami. Posiłek był mały, ale sycący.
Kiedy skończyli jeść, zebrali naczynia i położyli w jednym miejscu, a następnie ruszyli do pracy. |