Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2022, 17:39   #90
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Tym razem Addington wskazał inną drogę niż wtedy, gdy pierwszy raz wizytował tu Huw. Wszyscy skręcili kilka razy w kolejne odnogi i znów pomaszerowali w dół. Minęło około dziesięciu minut, jak z oddali doszedł grupę osobliwy, przytłumiony ton. Kiedy zaczęli zbliżać się do źródła dźwięku, wnet dotarło do nich, że był to w istocie niski zaśpiew. Brzmiał on w zniekształcony sposób, tak typowy dla rozentuzjazmowanych rytuałów.
Nie minęła dłuższa chwila jak weszli do dość przepastnego pomieszczenia. Jednocześnie trudno było się w nim zorientować, ponieważ większość najbliższego otoczenia pogrążona była w pasmach siwego dymu. Ten z kolei wydobywał się z niewielkich, żelaznych palenisk, które rozstawiono w różnych częściach komnaty. Coś żarzyło się wewnątrz nich, wydobywając mocny zapach ziół. Duża część wyziewów wydostawała się dalej, poprzez otwory u sklepienia, które prawdopodobnie robiły za coś w rodzaju wywietrzników. Pozostały jednak dym okadzał zebranych tu ludzi – tych natomiast można było podzielić na dwie grupy. Kilka osób leżało na siennikach: ci byli pogrążeni we śnie, choć bardziej wyglądało to na jakiś rodzaj transu. Oczy skakały im pod zaciśniętymi powiekami, a usta szeptały niezrozumiałe słowa. Inni ludzie, ubrani w dość zwiewne szaty, które przypominały z lekka plandeki, mieli na twarzach trybalne symbole nakreślone jakimś ciemnym smarowidłem. To oni gardłowo śpiewali w kierunku leżących, sami zresztą spojrzenia mieli jakby nieobecne, zupełnie też zignorowali przybyłych.
– Chodźcie – wskazał kolejne przejście Eliasz. – Nie powinniście tego zbyt dużo wdychać bez odpowiedniego przygotowania.
To jednak było dość oczywiste. Cokolwiek paliło się w tym miejscu, mocno świdrowało nozdrza i szybko przysparzało o ból głowy. Przeszli więc dalej.
– Co to było? – spytał detektyw z zaciekawieniem.
Eliasz wyraźnie ociągał się z odpowiedzią, lecz wreszcie odwrócił głowę w kierunku detektywa.
– Trudno to wyjaśnić, ale widzieliście właśnie coś w rodzaju naszego wywiadu. Umiemy do pewnego stopnia kontrolować sny i w ten sposób pozyskiwać informacje. To dość karkołomne próby i nie każdy do tego się nadaje.
Przerwał nagle, gdyż jak się okazało, byli już na ostatnim odcinku drogi. Addington skierował swoje kroki do niepozornej niecki i pociągnął za coś, co widział tylko on. Choć wyglądało na to, że stali przed żywą skałą, część ściany odsunęła się ze zgrzytem, tworząc szczelinę, którą przecisnęli się dalej. Dopiero tam, po drugiej stronie uprzednio słyszalne pieśni umilkły na dobre.
W ten sposób wszyscy znaleźli wewnątrz pomieszczenia, które przywodziło na myśl dawną zbrojownię. Świadczyły o tym ściany noszące ślady o kształcie halabard, tarcz oraz mieczy. W jednym miejscu, tuż pod sufitem znajdował się również mocno zniszczony ryt przedstawiający walczących ze sobą rycerzy.
Major siedział za stołem z ciemnego drewna, który stanowił większość skromnego umeblowania. Przed sobą miał kilkanaście świec, poza tym trochę butelek wody, chleba oraz mięsa w konserwach. Podczas ostatnich perypetii nikt tak naprawdę nie miał głowy, aby Robin oraz Owenowi mężczyznę w ogóle opisać. Rzeczona dwójka ujrzała zatem posuniętego w latach człowieka w wojskowej kurtce. Miał harde spojrzenie, choć trudno było się w nim doszukać gniewu, raczej mocno zahartowany temperament.
Tamten zajął głos jako pierwszy:
– Cieszę się, że przynajmniej wy dotarliście w komplecie. Usiądźcie, proszę - wskazał na wolne miejsca przy stole.
Robin skinęła głową na przywitanie i usiadła.
Rozejrzała się dookoła, prześlizgując spojrzeniem po sali.
Czekała.
Huw zajął miejsce tuż obok niej, zaś Owen i Addington siedli zaraz dalej. Foxy posłusznie legła pod nogami Robin, opierając głowę o jej buty.
 
Caleb jest offline