Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2022, 20:06   #30
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
- Tak, mogę - odparła krótko Twi’lekanka, nie będąc pewna, na ile otwarcie będzie mógł rozmawiać Lox, zostawiając jemu inicjatywę dotyczącą dalszego przebiegu rozmowy.

- Znasz lokal Czarne Ostrze? - znała, choć tylko ze słyszenia. - Spotkaj się tam ze mną - po tych słowach kapitan rozłączył się.

Sporo nowej energii wstąpiło w Devinę. Była może nieco zła, że nie usłyszała chociaż słowa o obecnym stanie Giny. Skoro jednak kapitan Larx nie zamierzał nic mówić, znaczyło to pewnie, że musiał być w tym jakiś cel. Przekierowała więc swoje myśli na to, jak dobrze wypaść. Sięgnęła do szafy po swój strój zwiadowczy. Kupiła go na wczesnym etapie znajomości z Giną, gdy chciała jej zaimponować swoim przygotowaniem do potencjalnej nowej pracy. Co prawda przyjaciółka wtedy nieco go wyśmiała, mówiąc, że do infiltracji w klubach z tańcem erotycznym niewiele się przyda, tak później kilka razy jednak znalazł zastosowanie. Nałożyła na niego kurtkę, by nie wyglądać zbyt podejrzanie we wskazanym lokalu. Nałożyła lekki makijaż i upewniając się na datapadzie, że dobrze kojarzy adres, zamówiła taksówkę, aby możliwie szybko dotrzeć do celu.

Lokal nie był przytulnym miejscem. Twi’lekanka szybko przekonała się, że zwabiał głównie dość podejrzanych typów, co więcej, w olbrzymiej większości byli to osobnicy rasy ludzkiej. Blizny na twarzach, paskudne tatuaże na odsłoniętych ramionach, dużo broni, wiszącej na pasach. Tak z grubsza prezentowała się tutejsza klientela. Dziewczyny nie mogło to dziwić, w końcu wiedziała gdzie się udaje. Czarne Ostrze było mandaloriańskim lokalem i to nie dla tych pokojowo usposobionych Mandalorian.

Devina miałaby spory problem z odszukaniem Loxa, gdyby ten nie pomachał do niej ręką. Siedział przy małym stoliku, znakomicie wkomponowując się w otoczenie. Zupełnie nie przypominał samego siebie z ostatniego wieczoru. Jego ubranie było brudne, w ustach trzymał drewnianą wykałaczkę, ręce miał założone za głowę, a nogi skrzyżowane trzymał na stole. Te ostatnie zdjął, gdy Twi’lekanka zajęła miejsce naprzeciw niego. Nachylił się nad blatem i oparł brodę na lewej ręce. Na jego twarzy wykwitł głupi uśmieszek, który wyglądał na uśmiech pijanego mężczyzny, względnie zauroczonego. Jego głos był jednak twardy i spokojny, nie wskazywał na to, by jego właściciel miał kłopoty z kontaktem z rzeczywistością.

- W nocy chciałaś się ze mną skontaktować. Coś się stało?

Kobieta patrzyła na mężczyznę z lekkim niedowierzaniem. Cały czas martwiła się o swoją przyjaciółkę, narażała się próbując zdobyć jakieś informacje w podejrzanych lokalach, a pierwsze wrażenie po zobaczeniu i usłyszeniu rozmówcy miała takie, że spotkanie to będzie strata czasu.

- Chciałam zostawić ci swój kontakt? - odezwała się nieco bezczelnie, w końcu to on zostawił jej swoją wizytówkę. - A co z… nią? Jest bezpieczna? - W porę się powstrzymała nie chcąc na głos mówić imienia Giny.

- Na pewno jest w bezpieczniejszym miejscu niż my - stwierdził Lox, nadal robiąc do niej maślane oczy, co jednak zupełnie nie wynikało z jego głosu. - Cztery standardowe godziny temu opuściła planetę. Szczegółów wolałbym nie zdradzać. A kontakt dostałaś na wypadek, gdybyś potrzebowała pomocy. Czegoś ci trzeba?

- Jeśli wtedy, kiedy się kontaktowałam potrzebowałabym pomocy, to po takim czasie znając Coruscant już nie miałbyś komu pomagać - odpowiedziała nieco rozczarowana, ale nie chcąc wyjść na idiotkę, która wezwała go bez powodu, rozsiadła się wygodniej i dłonią zaczęła zalotnie bawić się końcówką swojego lekku, zerkając nieśmiało w stronę mężczyzny. - Ale sama mogłabym się do czegoś przydać. Chyba właśnie straciłeś na jakiś czas jedną z najlepszych podwładnych, więc może potrzebujesz kogoś w zamian? - Zapytała zwyczajnym tonem.

- Z tą najlepszą bym nie przesadzał, ale była bardzo przydatna. I pracowita - Lox uśmiechnął się delikatnie, jakby z rozmarzeniem. Ciężko było ocenić czy była to tylko gra, czy uśmiech był szczery. - W każdym razie agentów nigdy zbyt wiele. Gina wystawiła ci piękną laurkę, ciekaw jestem czy nie przesadzoną. Ale jesteś pewna, że chcesz się wystawiać na strzał?

- W alternatywie mam wystawianie się na widok śliniących się, obślizgłych typów w jakimś tanim barze z tańcem erotycznym… - wolała przez chwilę nie patrzeć na Loxa, bo jego obecny wzrok był dość bliski temu, co często widywała w swojej wcześniejszej pracy. - Więc jeśli mam pomóc przyjaciółce, a być może też i sobie, to wchodzę w to bez wahania.

- Żaden z tych obślizgłych typów nie wsadzi ci wibronoża pod żebra, a tutaj… Kto wie? Jeśli chcesz się w to mieszać, nie widzę problemu, ale pamiętaj, że w tej branży nie znają się na żartach. Jeśli się zdecydujesz, to nie ma odwrotu. Nie zrezygnujesz kiedy będziesz chciała, prawdopodobnie już nigdy nie będziesz mogła zrezygnować. Będziesz musiała kłamać, oszukiwać, kraść, być może zabijać, żeby samej nie zostać zabitą. Jesteś na to gotowa? Zastanów się dobrze nim odpowiesz.

Devina, za radą Loxa, zastanowiła się chwilę. Nieprawdą było, że nie można było oberwać od obślizgłych typów. Chociaż sama uniknęła większych obrażeń, tak kilka koleżanek miałoby zdecydowanie więcej do powiedzenia. Jasne, często prowokowały agresorów tym, że obiecywały rzeczy, których później nie mogły lub nie chciały spełnić. To jednak nie tłumaczyło, czemu jeśli ochroniarz nie reagował zbyt szybko, miały one przymusowy urlop od pracy. Natomiast co ją czekało, jeśli nie przyjęłaby oferty nowej pracy? W pewnym wieku zaczęłaby się robić brzydsza, mniej zwinna, w ogóle nie miałaby przyszłości w branży. Kompletna zmiana zawodu? Musiałaby zostać kimś zaczynającym totalnie od zera, a to na Coruscant nie jest dobry pomysł. Wyzyskiwacze, cwaniacy, czy lawiranci, to i tak były dobre scenariusze. Tutaj miała jakieś poczucie, że może trafić do bardziej lojalnego, uczciwego środowiska, mimo zajmowania się tym, czym się zajmują. Poza tym tak długo starała się podążać za Giną, by w ostatniej chwili, gdy w końcu dostała bezpośrednią propozycję, zrezygnować? Przemawiała przez nią desperacja, zdawała sobie z tego sprawę. Coś wewnętrznie podpowiadało jej, że jeśli nie spróbuje, jej życie stanie się drogą donikąd.

- Jestem gotowa - odparła po dłuższym czasie.

Lox ledwie zauważalnie wzruszył ramionami.

- Jak chcesz. Jakie są twoje warunki? Czego chcesz w zamian za twoje… usługi?

- Chyba jakoś godnie wynagradzacie za te niedogodności, które opisałeś - odparła zaskoczona, że musi od razu podawać swoje warunki wynagrodzenia. - Dobrze byłoby możliwie zbliżyć się do tego, co dostaje Gina. W końcu sam powiedziałeś, że nie jest najlepsza, tylko bardzo przydatna. A ja mam nadzieję też taka będę.

- Nie chciałbym cię rozczarowywać, ale wywiad to jednak budżetówka. Kokosów u nas nie zarobisz. No chyba, że wskoczyłabyś do łóżka jakiegoś senatora z senatu Separatystów, albo samego hrabiego Dooku. Spokojnie, tylko żartowałem.

- Coś mocno twoje myśli krążą wokół tego tematu, zwłaszcza biorąc też pod uwagę, jak odgrywasz swoją rolę podczas spotkania… - odpowiedziała na podstawie rzucanych jej zauroczonych spojrzeń, ale dość szybko zdała sobie sprawę, że mogło zrobić się niezręcznie. - A co, sam między innymi przez zarobki odradzałbyś mi pracę z wami?

- Każdy agent pracuje za coś - odparł Lox, nie zmieniając nawet wyrazu twarzy. - Najczęściej są to pieniądze, czasem przekonania polityczne, chęć zemsty, a nawet miłość. Chcę po prostu ustalić czego chcesz ty. Jeśli chcesz pracować za darmo, to ja nie widzę problemu.

- No to jasne, że za pieniądze. Może też trochę, żeby czasem zrobić coś dobrego lub żeby popracować wśród istot inteligentniejszych, niż w moich poprzednich pracach. Jakiś wpływ może mieć też moja przyjaciółka, Gina. Ale wszystko to głównie po to, by mieć na czynsz, żarcie i parę innych potrzeb.

- Dobrze. Jutro wpadnę do ciebie do mieszkania. Napisz swój życiorys i oświadczenie o chęci współpracy, podpiszemy umowę, takie tam formalności. A póki co powiedz mi jakie masz dojścia do byłych pachołków Ziro?

- Znam kilka byłych jego tancerek, w końcu sama u niego tak pracowałam. Oprócz nich ochroniarze, barmani. Wiadomo, z jednymi mam prawie przyjacielski kontakt, z innymi mam chłodne relacje. Raczej tych na wyższych stanowiskach zdążyliście już zamknąć albo sami wzajemnie się usunęli. - Twi’lekanka zamyśliła się na chwilę. - Ale to, że o to pytasz znaczy, że Ziro jest zamieszany w sprawę senatora?

- Tego właśnie próbuję się dowiedzieć. Niby kierownictwo CARSN twierdzi, że robal nie ma możliwości kontaktu z nikim z zewnątrz, ale kto ich tam wie. No, ale mniejsza, spróbujemy inną drogą. Jest taki klub, prowadzi go były wspólnik Ziro. Ich współpraca zakończyła się dość… nieprzyjemnie. Potrzebowałbym dojścia do niego. Myślisz, że mogłabyś wkręcić się tam i nawiązać przyjacielskie stosunki z kierownikiem?

- Chodzi o Teve Cesumbi? - zapytała Devina, chociaż po wczorajszych przejściach, liczyła, że to jeszcze jakiś inny klub.

- Czyli jednak znasz kogoś z kręgów Ziro.

- Nie znam go osobiście, po prostu wiem o nim - odpowiedziała Twi’lekanka, zastanawiając się, czy mówić o swojej wczorajszej próbie. - Po naszym spotkaniu w kawiarni, sama trochę zaczęłam drążyć, czy coś w środowisku mówi się o odkryciu jakiegoś szpiega. Popytałam paru przyjaciół i właściwie głównym tropem był klub Teve. Udało mi się jeszcze zdobyć tam wejściówkę, ale w środku… będąc szczera, pierwszą próbę wejścia tam trochę spaliłam.

- Hmm, ciekawe. Jutro złożysz mi dokładny raport. W każdym razie nie o Teve Cesumbiego tu chodzi. Twoim celem byłby lokal o nazwie “Dziewiątka”.

- Och, tam też wczoraj byłam, pracuje tam mój dobry, znajomy ochroniarz - Devina poczuła lekkie zdenerwowanie względem Jaydiego, że nie wyjawił jej informacji o swoim szefostwie, że ciągle może być powiązane z Ziro. - Nie wskazał mi tego tropu, może przez lojalność, może przez głupotę, bo nie należy on do najbardziej lotnych osób. Ale myślę, że mogłabym przez niego mieć jakieś lepsze dojście do kierownictwa klubu.

- No i świetnie - Lox wstał. - Więc rozejrzyj się tam, a jutro wpadnę do ciebie i powiesz mi jak wygląda sprawa. Nie zapomnij o życiorysie. Jeśli nie masz pytań, to się pożegnam.

- Zdradzisz mi jeszcze tylko jakieś dane tego byłego wspólnika Ziro? Nie to, że na starcie chcę wyjawić, do kogo chcę się dostać, ale dane mogą mi się okazać przydatne.

- Jutro. Na razie spróbuj dostać tam posadę. Gdyby ci się nie powiodło, wyślę kogoś innego, a lepiej żeby jak najmniej osób wiedziało kto jest naszym celem - o dziwo Lox mrugnął przyjaźnie.

- Posadę? - zapytała zdziwiona Devina. - Myślałam, że chodzi o to, że mam… ale w porządku, okej. Spróbuję się tam dostać jako tancerka. - Lekko się zamotała, bo myślała, że chodzi o to, że jako klientka klubu ma spróbować przedostać się jakoś do właścicieli, ale może rozwiązanie Loxa było skuteczniejsze. Skinęła mu głową, wskazując, że zrozumiała.

Lox kiwnął głową i bez słowa skierował się do wyjścia. Trącił umyślnie ramieniem jakiegoś Rodianina, który w pierwszej chwili odwrócił się do niego wściekły, ale gdy tylko zobaczył twarz mężczyzny, natychmiast zrezygnował z okazji do bójki. Oficer wkrótce zniknął za drzwiami.

Devina chwilę po Loxie również ulotniła się z lokalu, woląc zbyt długo w nim nie przebywać. Udała się najpierw do swojego mieszkania, bo na spotkanie z Loxem ubrała swój strój zwiadowczy, który zdecydowanie nie był odpowiedni do starań o pracę w klubie erotycznym. Dodatkowo, musiała działać szybko. Najlepiej było, jeśli jeszcze tego samego dnia dostanie potwierdzenie przyjęcia jej. Wtedy nie dość, że mogłaby od razu wykazać się przed nowym szefem, jak i prędzej mieć możliwość dotarcia do informacji cennych w sprawie Giny.

Wzięła szybki prysznic, lekko się wyperfumowała, po czym przeszła do najmniej lubianej części swojej garderoby, gdzie znajdowały się najbardziej wyzywające stroje na potrzeby zawodowe. Założyła czarne, obcisłe, lateksowe spodnie oraz w tym samym kolorze bardzo skąpy, skórzany top. Ten ostatni mógł najpierw ułatwić jej dostanie rozmowy o pracę, a następnie nadawał się do szybkiego zaprezentowania swoich możliwości tanecznych.

Miała jednak sporą drogę do przebycia do klubu, a paradowanie w tak wiele odkrywającym stroju po ulicach Coruscant nie było dobrym pomysłem, więc założyła na siebie kurtkę. Wezwała taksówkę i wskazała adres klubu "Dziewiątka". Zbliżając się do klubu, wypatrywała, czy na bramce widzi znajomą sylwetkę. Wyszła z taksówki, rozpięła kurtkę i podeszła do chłopaków przy wejściu.
 
Jenny jest offline