Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2022, 17:19   #251
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Czyli jak mówiłem. Kanibale albo heretyckie kanibale - podsumował Roberts.
- Chyba żadne z naszej trójki nie ma wątpliwości z czym mamy tu do czynienia - westchnęła Irya na ich zachowawcze podejście. - Brak Yamady na pewno nie przeszkodzi reszcie na szukaniu nowego dostawcy. Na pewno już mają nowy klub na oku. Znamy dwa, w których już działali: Velvet Room i Babylon Bar.
- Oficjalnie ta sprawa nas nie dotyczy. Zwykłe kanibale to nie nasz rewir, ale możemy sprawdzić Babylon Bar jak będziemy dzisiaj koło niego przejeżdżać - obiecał Roberts zerkając na partnera, który jakby od niechcenia przytaknął po czym zabrał głos.
- Tylko, że jeśli Yamada zajmował się dostawami to jego następca wcale nie musi korzystać z jego kontaktów.
- Słuszna uwaga - pokiwała głową na słowa Johnsona. - Auto którym odjechała kobieta z nagrania, jest zarejestrowane na agentkę nieruchomości Nadine Bonnet, mieszka na pograniczu Gotland i Southside.
- Capitolka? - upewnił się Johnson.
- Nie. Brak powiązań z Capitolem - pocieszyła ich. - Załatwiłam jej ogon - założyła że ludzie Collinsa już mają namiary na Nadine - wkrótce będę chciała ją sprawdzić osobiście, bo wychodzi, że z jakiegoś powodu działam na heretyków jak płachta na byka - zaśmiała się.
- Obywatele nie należący do Capitolu są poza naszą jurysdykcją. Poza pani również - przypomniał Johnson.

Powstrzymała się, żeby nie parsknąć. Zachowała względną powagę.
- Prawie na pewno jest Freelancerem, a o nich się nikt nie upomina. A nawet jeśli ma przynależność korporacyjną to nie będzie to miało znaczenia, gdy potwierdzi się, że jest heretykiem, bo i tak się wszyscy wypną - wzruszyła ramionami.
- Wyczuwam misję zbawiania i naprawy świata - Roberts powiedział konfidencyjnie do kolegi, ale celowo nie ściszył głosu. - Pani inspektor musiała chyba zacząć przesiąkać swoim komendantem.
- Przyglądał kocioł garnkowi. Bo wy wybraliście swoją robotę tylko dla wypłaty - podsumowała ich w ironicznym tonie. - Sprawa sama przyszła do mnie i dla mnie będzie zamknięta jak ta grupa kanibali zostanie wyeliminowana - spokojnie wyjaśniła swoje motywy, nie odnosząc się do poruszonej kwestii swojego przełożonego. Co swoją drogą było dla niej interesujące.
- Nie no. Nam sie płaci tylko za naprawę Capitolu. Tak samo jak pani czy Sinclairowi. - Z tonu i twarzy Robertsa, Corday nie potrafiła wyczytać czy mówi w pełni poważnie czy nie.
- Co konkretnie planuje pani z tym zrobić? - wtrącił Johnson ignorując kolegę.
- Jestem dobra w improwizacji - odparła kierując spojrzenie na Johnsona, uśmiechając się wyzywająco. - Najpierw dowiem się jakie ma zwyczaje i z kim się spotyka. Później pewnie doprowadzę do konfrontacji, żeby ją wkurwić i skupić na sobie jej uwagę.
- Mhm. Co dalej? - podpuszczał Johnson.
- A to już czas pokaże - rozłożyła ręce nie dając mu się. - Ostatni dał się podpuścić i był tak pewny siebie, że odwalił niezły cyrk przy okazji - podała Yamade jako przykład potwierdzający skuteczność jej metody. - Was potrzebuję w tym planie, żebyście osłaniali mi plecy. Nie biorę swoich ludzi, bo potrzebuje kogoś kto nie spanikuje jak zobaczy że się typowi oczy świecą na zielono - specjalnie nawiązała do klasycznego obrazu Heretyka z tanich horrorów.
- Nie wiem o jakim cyrku pani mówi, ale jawna konfrontacja ze zdesperowanym heretykiem nie kończy się dobrze - Johnson zerknął na Robertsa. - Najlepszym sposobem jest taki w jaki skończył Yamada.
- Śmiem twierdzić, że jego zachowanie wywołane moją prowokacją sprawiło, że stracił czujność i skończył jak skończył - wtrąciła swój punkt widzenia.- Jeśli potrzebujecie, żebym zobrazowała waszą rolę w tym co planuje to chcę, żebyście po prostu siedzieli w tym swoim uroczym czarnym autku, kiedy ja pójdę gadać z agentką nieruchomości. I nie ruszycie się z autka chyba, że usłyszycie strzały, gdyby coś miało pójść bardzo źle. Może być?

- Jasne! Wtedy wyskakujemy z samochodu i biegniemy co sił w nogach, żeby zapakować pani ciało w czarny worek - Roberts pokiwał z entuzjazmem głową i starał się nie roześmiać.
- Daj spokój - zganił go Johnson. - Na co pani liczy w czasie konfrontacji?
- Wypytam ją o jej znajomość z Yamadą, pod pretekstem prowadzenia śledztwa w sprawie jego śmierci. Zobaczę jak bardzo będzie się wypierać tej znajomości, ale ogólnie to pójdę na żywioł - odpowiedziała Johnsonowi po czym spojrzała na Robertsa. - Nie jest łatwo mnie zabić, więc prędzej proszę się szykować na szybką trasę do szpitala Bractwa i łapanie Mistyka - nawiązała z mrugnięciem oka do jego komentarza.
Agenci popatrzyli po sobie i wymienili powątpiewające spojrzenia.
- Z iloma heretykami miała już pani konfrontację? - zapytał Roberts.
- Ciężki stwierdzić, jakoś nie noszą plakietek - odpowiedziała z lekką nutką ironii w głosie. - Podobno typ, który próbował mnie zadźgać w moim mieszkaniu był mroczno-harmonijny. Tak twierdził jakiś Cleaner co miał dostęp do jego zwłok. Ale co ja tam wiem. Reszta to tylko domniemania - rozłożyła ręce.
- Takich bez plakietek w ogóle się nie liczy. Ci na niskim poziomie wtajemniczenia to praktycznie zwykła hołota. Pytałem o jawną konfrontację z kimś na poziomie Yamady - doprecyzował Roberts.

Corday westchnęła i wbiła spojrzenie w koronę drzew. Nie mogła przecież wspomnieć o Billym i jego gromadce heretyków w podziemiach. Nie mogła też ujawnić swojej wiedzy zdobytej od Morgana i Kobayashiego. No i nie mogła wyjawić, że jest Cleanerem, bo o tym też przecież w niecodzienny sposób się dowiedziała. Musiała to po prostu przemilczeć. Znów spojrzała na nich.
- Nie konfrontuję się jawnie z tymi, których podejrzewam o najgorsze. Zdaje się na specjalistów - uśmiechnęła się i teatralnie wskazała palcem po nich dwóch.
- Jednak z uporem maniaka chce pani mieć swój pierwszy raz z tą Bonnet? - upewnił się Johnson.
- Daj spokój to duża dziewczynka. Brutalne doświadczenia uczą najlepiej. W końcu będzie miała nasze wsparcie - Roberts uśmiechnął się złośliwie.
- W porządku - Johnson skapitulował. - To jak konkretnie się umawiamy? - zapytał inspektor.
Blondynka pokiwała głową na słowa Robertsa. Miał całkowitą rację, bo gdy sparzyła się przy akcji z Billym, to już do Yamady podeszła z rozmysłem.
- Jak tylko zbierze się o niej dość informacji, żeby ją z kimś powiązać to dam wam znać. Bo dobrze by było mieć jakiś dalszy trop na wypadek gdyby prosiła się o odstrzał - odpowiedziała Johnsonowi.
- Odstrzał jest zawsze lepszy niż, gdyby miała uciec z radaru - Roberts popatrzył jej prosto w oczy.
- I to koniecznie między oczy, bo strzału w inna część ciała może nawet nie poczuć, prawda? - odparła Irya patrząc na Robertsa, jego spojrzenie w żaden sposób nie odejmowało jej śmiałości.
- Strzału między oczy też pewnie nie czują. Mózg po prostu przestaje działać - Roberts wzruszył ramionami nie spuszczając oczu.
- Ciężko to jednoznacznie stwierdzić, bo nikt kto tego doznał, nie mógł się już na ten temat wypowiedzieć - uśmiechnęła się wyzywająco.
- W końcu chodzi właśnie o to, żeby nie byli w stanie się na żaden temat wypowiedzieć - odpowiedział uśmiechem.

- Fakt - roześmiała się, bo bezwiednie zaczynała kierować się na tory, których miała unikać. - Dobra panowie, muszę się zbierać. Odezwę się jak będę mieć coś nowego.
- Powodzenia - życzył Johnson, a Roberts tylko skinął lekko głową.
- Do zobaczenia - rzuciła im na pożegnanie i zatrzymała się. Odwróciła się i ruszyła w drogę powrotną do auta, tą samą ścieżką, którą przyszła.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline