Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2022, 19:14   #25
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
- Lag potrafi namieszać w głowie, szczególnie na początku - rzucił Nowak, oglądając się przez ramię. Przeszli już parę przecznic, agent szedł wolnym tempem, rozglądając się uważnie po zapuszczonych budynkach. Krajobraz ciężko było nazwać w pełni postapokaliptycznym - w końcu apokalipsa miała tu dopiero nadejść. I to właśnie dało się odczuć, widząc chaos na pełnych śmieci ulicach, chaotyczną mieszankę rozpaczliwych głosów i muzyki z budynków, a także twarze mijanych ludzi, raz pełne przygnębienia i smutku, a raz błogiej, narkotycznej radości. Zwykli ludzie w tym świecie mieli najwyraźniej dwie opcje: albo pogrążyć się w rozpaczy i odliczać do dnia końca świata, albo przestać myśleć o przyszłości, tak jakby miała nigdy nie nadejść. W sumie, tak to właśnie tutaj wyglądało…

Wbrew początkowym obawom, nikt nie próbował zaczepiać ich po drodze. Może nie wyglądali na łatwe ofiary, może byli zbyt dużą grupą, a może zwyczajnie tutaj już nikt nie miał ochoty pytać innych, czy mają jakiś problem? W każdym razie dotarcie do Ogrodów Saskich nie obfitowało w żadne niespodzianki - sam park okazał się być teraz nieomal lasem, kompletnie zarośniętym i zapuszczonym przez lata zaniedbań.
- Tam się lepiej nie zapuszczajcie, trzymamy się drugiej strony ulicy - stwierdził Nowak. Przystanął na moment, nasłuchując, po czym ruszył, nieco przyspieszając kroku - Niedziela to kiepska data… - dodał pod nosem, krzywiąc się z niesmakiem.
Jego słowa nabrały sensu chwilę później, gdy do uszu bohaterów dotarło to, co on musiał usłyszeć wcześniej. Głośno skandowane modlitwy, przerywane okrzykami bólu i miękkimi, mokrymi trzaskami uderzeń. Hałas ten narastał, z czasem przytłumiając inne odgłosy miasta, a gdy zarośla parku ustąpiły miejsca wybetonowanemu placowi przy Grobie Nieznanego Żołnierza, stał się niemal ogłuszający, a jego źródło było w pełni widoczne. I potworne.

Na placu przebywało przynajmniej kilkaset osób, modlących się żarliwie przed wielkim ołtarzem rozstawionym na samym pomniku. I gdyby tylko się modlili, nie byłby to tak wstrząsający widok… każde z tych ludzi było ubrane jedynie w bieliznę lub wręcz przepaski biodrowe, w ręku dzierżyli zaś baty, bicze, kable czy skórzane paski, z których robili ciągły użytek. Co kilka wersów z rozmachem smagali się nimi po już pokrytych krwią i ranami plecach, wywołując rozbryzgi posoki i wrzaski bólu, a może religijnej ekstazy? Widok jednej takiej osoby nie należał do przyjemnych, więc zwielokrotniony kilkaset razy był wręcz przytłaczający. Tym bardziej, że najwyraźniej ten „rytuał” trwał już od jakiegoś czasu - bruk na placu był już czerwony i mokry od krwi, a w miejscach, gdzie nie stali ludzie, dało się dostrzec spore brunatne plamy.
Agent Regencji obserwował tą scenę kątem oka, tak jakby nie chciał przyglądać się zbyt dokładnie.
- Niektórzy uznali, że Damokles jest znakiem Sądu Ostatecznego. Słyszałem o tym, co dzieje się w Watykanie albo Mekce… - powiedział trochę nieobecnym głosem - Żaden z wariantów nie jest przyjemnym miejscem. Nie wszystkim da się też pomóc
 
Sindarin jest offline