Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2022, 16:48   #253
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Charles popatrzył jej prosto w oczy po czym wybuchnął śmiechem. Skrzywił się przy tym nieco, ale nie na tyle żeby to przerwało jego rozbawienie. Jego stan był dużo lepszy niż poprzedniego dnia.
- Idealnie nadaje się pani do sal rozpraw. Mataczenie pierwsza klasa - powiedział z uznaniem. - Dobrze wiesz, że nie chodziło mi o polowanie i trofea.
- Już postępowanie dyscyplinarne mam za sobą, więc wiem co i jak trzeba mówić - roześmiała się na jego komentarz co do sali rozpraw. - No więc powiedz mi o co ci chodziło, bo ja nie mam pojęcia - droczyła się z nim. - Bo ja tu widzę tylko środki ochrony osobistej, tak bardzo konieczne do pracy policyjnej w terenie.
- Do tego typu pracy w terenie są Małpy, a nie detektywi. Co ciekawe, ani jedni ani drudzy nie stosują takich gadżetów - celowo zaintonował ostatni wyraz. - Używają ich ci co dążą do celowego pakowania się w kłopoty, a nie unikania ich w razie możliwości - zawiesił głos na chwilę. - Ale gest jak najbardziej doceniam - uśmiechnął się. - Tyle, że żaden z moich zakresów obowiązków, w standardzie, nie niesie za sobą zagrożeń przed którymi miałoby mnie to ochronić. Pod względem częstotliwości występowania traktuję to jako wypadek losowy - wskazał na swój bok.

Irya parsknęła śmiechem.
- Po pierwsze to wygląda tak, że każdy w policji chciałby mieć taki sprzęt. Niestety policji nie stać na to żeby go kupić. Kończy się więc na tym, że mają to tylko wzięci najemnicy, VIPy i bogaci z paranoją, że ktoś chce ich sprzątnąć - wyjaśniła pokrótce. - Po drugie gdybym nie lubiła ryzykować to ominąłby mnie ten jakże fascynujący związek jaki mamy - mrugnęła do niego.
- A po trzecie los chyba się na ciebie nieźle uwziął. Ledwo co miałeś podcięte gardło, teraz dźgnięty w bok - przeszła do ironicznego tonu. - Na twoim miejscu bym nie ryzykowała i nosiła tą podkoszulkę nawet w domu - pouczyła go.
- Co ciekawe wszystko to zaczęło mnie spotykać dopiero gdy poznałem ciebie - zmrużył oczy w udawanym zarzucie. - Dalej mścisz się za tego Hilla?
- Tak, to byłam ja, specjalnie nasłałam na ciebie Andersona - odparła na to tonem ociekającym ironią. - Przyjęłam do wiadomości, że Hill to było nieporozumienie i żałujesz, że to zrobiłeś, więc nie, nie mam powodów do mszenia się na tobie - machnęła ręką. - No chyba, że mnie zaczniesz zdradzać z jakąś lafiryndą to wtedy bój się - na koniec zrobiła przesadnie poważną minę.
- Za kogo mnie masz?! - żachnął się. - Brzydzę się lafiryndami!
- I pamiętaj że jestem świetnym detektywem więc szybko się połapię - mimo jego zapewnień Irya ciągnęła dalej swoją wypowiedź, ale już żartobliwym tonem. - Albo mi Collins radośnie o tym doniesie. Bo o tym że chodzisz do burdelu to już przecież od niego wiem - roześmiała się, aż jej łzy naszły do oczu.

- A nadal żyje tylko dlatego, że nie wie co tam robię. - Charles powiedział to w lekkim zamyśleniu jakby obmyślał dla Collins coś specjalnego.
Corday przetarła oczy wierzchem dłoni.
- Na razie dałam mu zajęcie, może nawet się w końcu na coś przyda - pocieszyła go.
- Założe się, że nie zrobił tego z dobrego serca.
- Kilka monet za to wziął - przyznała. - Szuka dla mnie Heretyków, nie wiedząc o tym, że to Heretycy.
- Czyli o Collinsie możemy zacząć mówić w czasie przeszłym? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Liczę że nie, chciałabym najpierw coś z tego mieć.
- I co zrobisz z tym dalej?
- Będę działać zgodnie z moim powołaniem - uśmiechnęła się zadziornie.
- I to stąd te prezenty! - na jego twarzy wymalowało się zrozumienie. - Przygotuję się zatem na najgorsze - parsknął.

- Ha ha, bardzo zabawne - sarknęła, ale uśmiechnęła się. - Jak do tej pory to w większości przypadków nie potrzebujesz mnie żeby sobie robić krzywdę - wyciągnęła rękę, żeby dziubnąć go w ranny bok, ale zatrzymała palec na centymetr przed nim. - Teraz może mi w końcu opowiesz jak to się stało? Tak ze szczegółami - zaznaczyła, że nie chce tej okrojonej wersji wydarzeń z wczoraj.
- Było ich trzech. Wzięli mnie z zaskoczenia, a potem tego pożałowali. Nie sądzisz chyba, że przyznam Ci się w szczegółach jakie potężne moce we mnie drzemią - powiedział teatralnym tonem po czym skrzywił się z bólu.
- Wiesz, na tym etapie naszej znajomości i tak nic nie tracisz wchodząc w te szczegóły - wzruszyła ramionami. - Ci trzej coś mówili? Zostawiłeś ich rannych? Martwych? - zaczęła zadawać pytania by ułatwić mu opowieść.
- Jeden raczej nie żyje, pozostali uciekli. Nie byłem w stanie ich gonić - rozłożył bezradnie ręce.
- Ok... więc doświadczyli twoich nienaturalnych zdolności? - skrzywiła się zmartwiona tą możliwością.
- Gdyby nie one to byś mnie teraz nie oglądała - starał się znaleźć pozytywne aspekty w obecnej sytuacji.

- Tak, wiem - westchnęła i ostrożnie przytuliła się do niego. - Teraz już rozumiem czemu chciałbyś, żeby to był przypadkowy napad rabunkowy... Zabrali ci coś?
- Nie zdążyli. Tym pewnie chcieli się zająć jak już byłoby po wszystkim - skrzywił się.
- Gdzie to się stało?
- Pamiętasz ten parking z tym dziwnym dzieciakiem? Tam zostawiłem samochód. - Charles w końcu skapitulował.
- Ok... - zmrużyła oczy, zastanawiając się czy zaliczyć to na plus czy minus. - Może ludzie Billiego cię rozpoznali... - zaczęła rozważać powody ataku, gdyby był to zaplanowany atak na jego osobę. - Po cholerę tam pojechałeś?
- No tego to na pewno ci nie powiem - żachnął się.
- Aż tak ci wstyd? - uniosła brew w zdziwieniu na tą próbę ucięcia tematu.
- Już mówiłem, że lepiej dla Ciebie jakbyś nie węszyła przy pewnych rzeczach. Masz tendencję do pakowania się w tarapaty.
- I kto to mówi - powstrzymała się, żeby nie parsknąć śmiechem. - Ale wiesz, bezpieczniej dla mnie będzie jak ty zaspokoisz moja ciekawość, a nie gdy zrobię to na własną rękę - stwierdziła rzeczowym tonem.
- W żaden sposób się z tobą nie zgadzam. Jak da ci się fragment czegoś to twoja natura nie pozwoli ci nie sprawdzić jak to wygląda w całości.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline