Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2022, 07:08   #24
Fenrir__
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
***

Odcinek jaki płynęli był dłuższy niż im się początkowo wydawało. Mimo przyjaznej temperatury wody, walka z żywiołem powodowała, że powoli tracili czucie w kończynach. Medyczka, mimo tego, że była jedną z najsilniejszych członków oddziału, najszybciej opadła z sił. Mogło to wynikać z gorszej od pozostałych wytrzymałości, ale też z największego obciążenia sprzętem.
Gdy w końcu dotarli do brzegu wszyscy mieli ochotę paść na piasek i odpocząć.

- Do linii drzew - zarządził Morris. Widać było, że również słania się na nogach, ale stara się tego po sobie nie pokazywać. Ariel jako jedyna nie była w stanie wykonać polecenia o własnych siłach.

Ariel padła na piach, z nogami omywanymi jeszcze przez wzbierające fale przypływu. Z trudem podniosła się na kolana. Wypluwając słona wodę, której opiła się po drodze. Każdy mięsień palił żywym ogniem.. Najbardziej zasolone płuca. Zakrztusiła się, z trudem łapiąc powietrze. Szlak.. .Wiedziała, że w końcu papierosy ją zabiją… Ale… Cholera!!! Żeby się przez nie utopić… Ostatnie metry przepłynęła już na autopilocie. Miała wrażenie że obszar widzenia i myślenia mocno się jej zawęził. Nagle ktoś szarpnął ją za ramię. Próbowała się podnieść, ale nogi nie reagowały…

- To... już... wolałem... motorówkę... - wydyszał Christopher przymuszając z całych sił mentalnych swoje ciało by parło naprzód. Wszystko co miał na sobie ważyło jeszcze więcej niż wcześniej, bo przesiąknięte było wodą. Krótkie spojrzenie rzucone na towarzyszy upewniło go, że nie jest jedynym nieszczęśnikiem w tej ekipie. Wszyscy zgodnie wyglądali jak koty wrzucone do studzienki. Najbardziej nieszczęsnym kotem w tym zestawieniu była Ariel i jeśli mieli szybko dotrzeć do linii drzew to albo musieli zostawić ją albo pomoc jej. Chris nadrobił metrów i zbliżył się do rudej.

- Ruszaj się - rzucił do niej i złapał ją pod rękę pchając na przód, nim ta miała sposobność zareagować.

Zacisnęła zęby z bólu i próbowała ruszyć w kierunku drzew… Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, w głowie się kręciło. Ale parła do przodu jak na każdym wysysającym do cna treningu…

Gabriel powoli, ale systematycznie płynął na przód. Miał świadomość tego, że im więcej będzie szarpał się z żywiołami tym więcej straci sił. Co rusz zarzucał okiem to na brata, to na pozostałych członków drużyny. Płynął za Shanią, by w razie potrzeby ubezpieczać na lądzie pozostałą dwójkę.

Widząc, że Chris pomaga Ariel, Shania zajęła się bacznym obserwowaniem drzew w kierunku których zmierzali.

Członkowie oddziału, samodzielnie lub przy pomocy towarzyszy, dopadli cień drzew. Dopiero tam mogli pozwolić sobie na chwilę odpoczynku. Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu odczuwali niedowład kończyn spowodowany wysiłkiem. Nauczeni doświadczeniem wiedzieli, że efekt zakwasów powinien ustąpić za kilkadziesiąt minut. Kilkanaście godzin później pojawi się za to ból wywołany mikrouszkodzeniami mięśni. Jak by jednak nie patrzeć trening jaki odbyli przed chwilą był dobry.

- Pięć minut przerwy - zarządził Morris i osunął się po pniu drzewa, o które się opierał, na ziemię. On, tak samo jak pozostali, walczył o wyrównanie oddechu.

- Skąd do nas strzelali? - spytała September.

- Okolice bazy - odpowiedział sierżant jednocześnie próbując rozłożyć i oczyścić broń, eliminując ryzyko, że wodna przeprawa wpłynęła na jej skuteczność. Wyraźnie skupiał się na tej czynności co mogło być spowodowane chwilowo obniżoną sprawnością.

September zdjęła gumkę i zakopała ją w piasku. Wielokrotne używanie tej samej groziło konsekwencjami. Poczekała aż sierżant skończy z bronią obserwując okolice. Lepiej zobaczyć wroga i mieć potencjalnie niesprawna broń niż mieć sprawną i nie zobaczyć. Dopiero jak uporał się i miał gotową broń, zajęła się swoją.

Ariel na wpół leżała z trudem łapiąc oddech. Po chwili zwymiotowała i podniosła się, ocierając twarz. Sięgnęła do manierki i przepłukała gardło, spluwając na ziemię. Nalazła sobie odrobinę wody na rękę i przepłukała twarz. Nie było czasu na mazgajenie - upomniała się w myślach i zabrała się za swoją broń. Najpierw sprawdziła karabin, później pistolet. Na koniec zestaw medyczny. Spojrzała po ludziach. Nikt nie wydawał się poszkodowany. Po czym zabezpieczyła go i schowała. Jeszcze nie czas, ale coś czuła, że może on być potrzebny.
 
Fenrir__ jest offline