Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2022, 15:15   #8
Elenorsar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Dixon siedziała i słuchała wreszcie zabierających głos mężczyzn. Sięgnęła po swoją szklankę whisky i upiła z niej duży łyk, nie skrzywiła się przy tym ani na chwilę. Przyzwyczaiła się do tego smaku. Z początku zastanawiała się jak mężczyźni mogą to pić, ale im więcej przebywała w ich towarzystwie i im częściej po nie sięgała, tym bardziej jej smakował.

Nabrała ją też ochota na cygaro. Nie paliła często, raczej sporadycznie, i to jedynie cygara, w szczególnych chwilach i ta do nich mogła należeć. Było to spotkanie z niecodzienną propozycją, której efekty mogły zmienić jej życie na wiele lat. Może nawet mogłaby wrócić do stacjonarnego życia, zainwestować w dom, zamiast zwiedzać kraj w kulbace z ludźmi, których nie zna. Sięgnęła po cygaro i odpaliła, obracając nim, od zapałki. Bez zaciągania paliła je, wypuszczając z ust dym cienką strużką, ciesząc się dobrym smakiem.

Pierwszym po niej, który się odezwał był mężczyzna, który się nie przedstawił, czego ona w zasadzie też wcześniej nie zrobiła. Mówił w miarę z sensem, o potrzebnych rzeczach, chociaż przy tym forma "Pan", gdy McCoy mówił do nich po imieniu wydawała jej się śmieszna. Niestety wizję wysadzania szybko zakończył sam gospodarz, oznajmiając że dostaną zaledwie trzy laski dynamitu, a to oznaczało, że nie starczy po jednej dla każdego, gdzie główny zainteresowany proponował ich po dwie na głowę.

Kolejnym mężczyzną był Arhurt, którego widok nie był dla niej najpiękniejszym obrazem, ale mimo wyglądu najbardziej oczy przykuwała blizna wokół szyi. Wzdrygnęła się. Domyślała się, że ślad pochodzi od szubienicy, ale wolała nie rozmyślać za co na niej wisiał. Najbardziej istotne było dla niej to, że w jakiś sposób uratował się, tylko jak? Sam, czy ktoś mu w tym pomagał? Nie mogła teraz tego się dowiedzieć, ale może będzie ku temu okazja. Jedyne co teraz mogła wywnioskować był fakt, że nie płaszczył się, a przynajmniej do tego momentu, przed McCoy'em jak jego poprzednik, a także jego następca w rozmowie. Fakt wyglądu mężczyzny rozmywał się przy tym, jak się zachował do tej pory. Nie próbował się podlizać McCoy'owi, a takie małe rzeczy ceniła sobie w ludziach.

Ponownie przyłożyła do ust cygaro, a po wypuszczeniu z ust dymu, wypiła kolejny łyk trunku i słuchała kolejnego jak się zdawało pieska, który próbował przymilać się McCoy'owi. Ona sama zawsze stawiała sytuację prosto. Mówiła to co myśli, a nie to to chce usłyszeć jej rozmówca, chociaż nie zawsze wychodziło jej to na dobre, ale mimo to dalej stawiała na pokaz swojego prawdziwego, często zbyt porywczego charakteru, a nie specjalne pokazywanie innej twarzy, aby więcej ugrać. John w jednym jednak miał rację, whisky była świetna, ale nie był to powód, według niej do takiej sytuacji.

Z pozostałej trójki w pierwszej kolejności odezwał się pierwszy indianin Wesa. Na pierwszą myśl o współpracy z nim skrzywiła usta. Niejednokrotnie miała z nimi zwady, a teraz musi z jednym działać w jednej bandzie. Przynajmniej nie odezwał się w sposób służalczy. Jak się zdawało on mógł mieć większe jaja niż niektórzy z pozostałych mężczyzn. Może nie będzie tak źle.

James, który był przedostatnim zabierającym głos, mówił do McCoy'a jak do kumpla, bez żadnego panowania. Od razu jej się to spodobało, podobnie jak jego brytyjski akcent. Nabrała więcej powietrza w płuca, co musiało uwydatnić nieco jej biust, chociaż nie miała takiego zamiaru. Zwyczajnie wypuściła powietrze z ulgą, mając nadzieję, że może obecna banda nie będzie taka zła jak jej się wydawało.

Kiedy skończył mówić, akurat dopiła szklankę, którą odłożyła na stolik. Postanowiła wtrącić się ponownie i poprawić swój błąd z pierwszej rozmowy przedstawiając się.

- Mnie możecie nazywać Ognista, jak wcześniej McCoy - wskazała cygarem na gospodarza - Dlaczego tak, a nie inaczej, zapewne dowiecie się w trakcie podróży. Jak ktoś woli może mówić do mnie Elizabeth, nie mam też nic przeciwko, aby odzywać się do mnie po nazwisku Dixon.

Gdy skończyła ponownie wzięła do ust cygaro, a swój wzrok skupiła na jedynej osobie, która się jeszcze nie odezwała. Młodej dziewczynie z warkoczami, licząc że teraz będzie mogła ocenić w jaki sposób ona się zachowa.
 
Elenorsar jest offline