Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2022, 17:00   #9
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
- Melody "Bullseye" Gregory, mam bardzo celne oko z Winchestera - Przedstawiła się z miłym uśmiechem młódka - Nic wielce do dodania nie mam, co trzeba było, zostało powiedziane. Mam tylko nadzieję, że mi nikt w plecy nie strzeli… - Melody znów się milutko uśmiechnęła, świecąc zdrowymi ząbkami.

~

Po wyjaśnieniu, co do wyjaśnienia było, towarzystwo opuściło więc wygody salonu McCoy'a, i udało się oporządzić swoje konie do drogi… w międzyczasie każdemu przyniesiono pakunek z żywnością.

Wkrótce zjawił się również ponownie sam gospodarz wraz ze swoimi pomagierami, i rozdał laski dynamitu, gotówkę, i bilety na pociąg odjeżdżający jutro z Dallas. Naboje - jak wcześniej wspomniał - sam rozdawał garściami.



Przy okazji… jeden, czy druga, zauważyli, iż na biletach widniała cena 25$, podróż zaś obejmowała wyjazd z Dallas 6 maja o 14:00 w Teksasie, kończyła się zaś na Saline w Kansas, 7 maja "około" 21:00.

Fuck, 31h w pociągu?

Na sam wyjazd owego pociągu powinni bez problemu zdążyć, nie obejdzie się jednak bez noclegu gdzieś po drodze do Dallas, najpewniej i to pod chmurką na prerii…

- No to do zobaczenia wkrótce, oczywiście ze złotem - Pożegnał ich w końcu McCoy, i towarzystwo ruszyło w drogę.

~

Kilka ładnych godzin zajęło im jeszcze opuszczenie rozległych ziemi rancha najbogatszego teksańczyka, i w końcu…

- No to w drogę! - Krzyknęła wesoło Melody, i spięła konia, po czym dla zabawy, czy tam i z chęci pokazania inicjatywy, ruszyła ostro do przodu.

W złym kierunku.

Ktoś się zaśmiał, ktoś parsknął, ktoś pokręcił z politowaniem głową. W końcu i ktoś na nią gwizdnął.
- Do Dallas to tam! - Pokazano jej przeciwny kierunek, niż ten jaki obrała.

Wróciła do reszty po chwili, czerwona niczym pomidor… ale w końcu i sama się wesoło roześmiała.

Ruszyli więc w kierunku Dallas.



Kilometr za kilometrem, godzina po godzinie, ku pierwszemu etapowi ich wyprawy. W trakcie konnej jazdy czasem rozmawiano, czasem nie… niektórzy próbowali się już lepiej poznać, inni nie mieli na to ochoty?

Słońce ładnie świeciło, a pogoda była zwyczajowa jak na tą porę roku: sucho i bezwietrznie. Trochę i kurzyli, jadąc wolnym tempem drogą, ale było to znośne.

~

Powoli robiło się już późno, i wypadało rozbić gdzieś obóz. W brzuchach również nieźle burczało, nikt bowiem obiadu nie jadł… więc odpoczynek dla ludzi i koni, obozowisko, nocleg na prerii. Może i dalsze zapoznawanie się przy ognisku? Czas był, a diabeł ich nie gonił, dopiero co zaczęta wyprawa po bogactwo była jak najbardziej w ramach czasowych, jakie na nią mieli…








***

Komentarze za chwilkę...
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline