Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2022, 09:58   #15
Umbree
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Mharcis klepnął nieprzytomnego goblina kilka razy w twarz i ten w końcu odzyskał świadomość. W pierwszej chwili próbował uciec, ale szybko zorientował się, że znajduje się w żelaznym uścisku Verny i nie ma na to szans. Próbowaliście zadawać mu pytania, jednak zielony albo nie umiał, albo nie chciał przejść na wspólny, więc chcąc nie chcąc, Cade musiał zostać tłumaczem, gdyż jako jedyny z was znał język zielonych. A i tak niewiele się dowiedzieliście, bo pojmany wiedział jedynie tyle, że jego “szefu” nakazał im zaatakować miasteczko i że dostali się do niego przez otwarte, północne wrota, które - jak szybko wtrącił ojciec Zantus - na czas konsekracji katedry miały być zamknięte. Ktoś więc tego nie dopilnował, albo otworzył je celowo, by wpuścić gobliny.

Zielony na nic więcej wam się nie przydał, więc paladynka energicznym ruchem skręciła mu kark. W tym czasie pozostali przeszukali trupy goblinów. Argaen znalazł przy śpiewaku miksturę leczniczą i mieszek z dwoma złotymi monetami. Vall i Sherwynn zabrali krótkie łuki wraz z kołczanami prawie pełnymi strzał od goblińskich łuczników. Oprócz broni dystansowej i “psiakociachaczy” niczego więcej przy szeregowych gobasach nie odkryliście, więc najpierw schowaliście broń goblinów pod płachtą jednego ze straganów a potem zdecydowaliście ruszyć w miasto, by pomóc w kolejnych starciach.
- Niech Desna was prowadzi! - Pobłogosławił was jeszcze ojciec Zantus, gdy skończył uzdrawiać Sherwynn i Cade’a. - Dziękuję wam za pomoc, ludzie dowiedzą się o waszej bohaterskiej postawie!

Po tych słowach ruszył do katedry, by się w niej ukryć a wy skierowaliście się południowo-wschodnią ścieżką, z której wcześniej przybiegła pierwsza grupka zielonych.

Sandpoint dzielnie walczyło.


Widzieliście, jak jeden z goblinów chce uciec z kilkoma butelkami alkoholu, a Gaven Deverin, właściciel browaru “Dwaj Rycerze” wstał zza dwóch większych beczek i rozbił czaszkę goblina siekierą, którą trzymał za stołem. Z drugiej strony uliczki dwóch strażników miejskich, których znaliście z widzenia siekało kolejnego wroga swoimi długimi ostrzami.

Pijany już półork Gorvi wykrzyczał do swoich pracowników “na nich!”, podniósł swój topór i wpadł w małą gromadkę goblinów. Niestety, jego ludzie nie byli tak chętni do umierania, więc Gorvi został sam na placu boju, radząc sobie z zielonymi całkiem sprawnie, choć tu i tam małe paskudy zdołały go pociąć. Szybko dostał wsparcie od emerytowanego poszukiwacza przygód Ilsoariego i obaj wycięli gobliny w pień.

Nie tylko jednak wrogowie umierali. Gdzieś obok odważny młody strażnik miejski, który osłaniał uciekających cywili został szybko zabity przez trzy gobliny, które z łatwością odpierały jego niezdarne ataki. Nieopodal padło trupem kolejnych dwóch jowialnych, dobrze ubranych mężczyzn, którzy wyglądali na przyjezdnych kupców.

Jeden z zielonych opuścił pobratymców w walce, by napełnić usta i kieszenie garściami niezwykłego łososia Ameiko przyprawionego curry. Chwilę później biegał z wywalonym językiem, gorączkowo szukając wody. Gdy zanurzył łeb w jednej z beczek, za jego plecami pojawiła się Ameiko, która wprawnym sztychem swego rapiera zakończyła jego życie.

Przez cały ten raban, szczęk broni i okrzyki tak walczących ludzi jak i goblinów, przebiło się nagle gromkie, męskie wołanie o pomoc. Byliście pewni, że dochodzi z nieopodal, więc przebiegliście do końca ulicy i rozejrzeliście się. Kolejny błagalny krzyk pozwolił wam zlokalizować nieszczęśnika. Stał na jednym z wozów pozostawionych pod jednym z domostw i oganiał się od pięciu goblinów próbujących go stamtąd ściągnąć długim, wąskim ostrzem. Jego bogato zdobiony, błękitny strój zdradzał szlacheckie pochodzenie. Nie był lokalny, choć dalibyście głowę, że już wcześniej widywaliście go w Sandpoint.


Kątem oka dostrzegł was i krzyknął.
- Pomóżcie, proszę! Nie wiem, ile jeszcze tak wytrzymam!
Tym samym niestety zwrócił na was również uwagę zielonych. Czterech z nich zarechotało radośnie i ruszyło w waszą stronę, podczas gdy ostatni wciąż próbował dziabnąć swoim dziwnym mieczem szlachcica.
 
Umbree jest offline