Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2022, 15:00   #19
Elenorsar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
I WARTA
DIXON & OPPENHEIMER

Cykanie świerszczy, wycie kojotów, trzaskające płomienie, chrapanie Gato. Taka oto symfonia towarzyszyła Ognistej i Oppenheimerowi w tą piękną bezchmurną księżycową noc na teksańskiej pustyni, gdzie pełnili swoją wartę.
- Myliłem się co do ciebie, Elizabeth Dixon – rzucił beznamiętne mężczyzna przerywając panującą między nimi ciszę. Podłożył do paleniska, ogień wystrzelił w górę.
- A co takiego dokładnie o mnie myślałeś Oppenheimer - powiedziała Dixon siedząc po turecku odrywając na chwilę wzrok od rozłożonego przed sobą zestawu do czyszczenia broni i Winchestera na kolanach.
- W dużym skrócie, nie przepadam za nacjami kupieckimi frau Dixon, głównie semitami – odpowiedział Arthur siadając z powrotem na kurtce – Targowanie się o pieniądze uważam za dość uwłaczające zajęcie. Proszę nie brać tego do siebie, to tylko moje osobiste odczucia, wynikające z poczucia estetyki. Tak czy inaczej patrzyłem na ciebie przez pryzmat tego niefortunnego, i jak myślę nieprzypadkowego pokazu chciwości. Domyślam się, czemu miało ono służyć, ale na razie zachowam to dla siebie. Niemniej frau wydajesz się osobą przenikliwą. Gdy ten głupiec posłużył się przykładem nieszczęsnego herr Bergera wytrąciłaś mu argumenty z ręki. Dobrze mieć po swojej stronie, kogoś kto myśli samodzielnie.
- Masz rację - potwierdziła wcześniejsze słowa rozmówcy, z zadowoleniem kiwając sama do siebie głową z uzyskanej pracy przy broni, którą następnie zaczęła składać - Pokaz chciwości nie był przypadkowy, który de facto nie był pokazem chciwości, ale jego cel także zachowam dla siebie. A przykład "Piąchy"... wystarczy mieć odrobinę rozumu, aby wiedzieć, że McCoy nie będzie rozpaczał, kiedy z naszej misji wróci jak najmniej ludzi, a po jej wykonaniu nawet żaden. Gato jednak chyba ma inną perspektywę.
- Pytanie czy to jego własna dziecięco naiwna perspektywa, czy może raczej perfidna próba odwrócenia uwagi i sprowadzenia nas na manowce – zastanawiał się głośno mężczyzna. Nie przejmował się tym, że Gato może podsłuchiwać. Może nawet lepiej jeśli pewne prawdy trafią do jego uszu i dadzą mu do zastanowienia – Głupota i infantylizm to bardzo wygodne przebranie dla zdrajcy.

Oppenheimer odgonił rękę krztuszący dym, unoszący się znad palących się drewienek, spojrzał na winchester, który Ognista najpierw trzymała na kolanach a teraz zaczęła składać.
– Jestem świadomy, że moje towarzystwo nie zawsze bywa pożądane, ale nie musisz się obawiać frau. Uwolniłem się dawno temu od wszelakich namiętności, z mojej strony nic ci nie grozi.
- A czy ja wyglądam na kogoś kto się boi? - spytała i spojrzała na niego zdziwiona, dostrzegła że patrzy na broń - To? Nie dopowiadaj sobie. Broń to jest coś co potrzebuje odpowiedniej uwagi. Jeżeli zbyt mało jej poświęcasz czasu, to tego czasu następnym razem może nie być ci wiele dane… a propo towarzystwa. Wybacz, ale życie nauczyło mnie nie bawić się konwenanse - pokazała palcem po swojej szyi - Za co? I jakim cudem przeżyłeś?

Mężczyzna zamyślił się na chwilę, pojedynczy mięsień zadrgał na twarzy, pełzały po niej cienie.
- Za namiętności – odpowiedział enigmatycznie na jej pytanie – A jak przeżyłem? Wasz Bóg mnie opuścił, więc pewnie to sprawka diabła.
Zamilkł i nic już więcej nie powiedział gapiąc się pustym wzrokiem w ognisko.

Elizabeth pogrzebała kijem w ognisku, polana zaświszczały, a iskry buchnęły w górę.
- Tajemniczy jesteś - powiedziała krótko kobieta.
- Pewne rzeczy lepiej zostawić w spokoju – mruknął cicho – Rozumiem, ty nie masz żadnych tajemnic frau, jesteś przejrzysta jak górski potok?
- Tego nie powiedziałam, każdy ma tajemnice - zrobiła krótką przerwę - Jednak ty mało się odzywasz. Mało komentujesz. Ogólnie mało mówisz.
- Ja tak tego nie postrzegam. Mówię kiedy odczuwam taką potrzebę. I nie pamiętam, by ktokolwiek prócz frau Melody dzielił się historiami swoich blizn, więc twoja ocena nie do końca jest sprawiedliwa. Wiesz o mnie tyle samo co ja o tobie Elizabeth.
- Może… - powiedziała przeciągle po krótkiej chwili zastanowienia - Może jedynie takie odebrałem wrażenie. Żeby nie było… szanuję twoją dyskrecję. Co do mnie, często zwyczajnie za późno ugryzę się w język, zanim coś powiem, ale nigdy nie żałuję tego co wyszło z moich ust.

Elizabeth wypowiedziała samospełniającą się przepowiednie. Rzeczywiście resztę czasu ponury Oppenheimer milczał pochłonięty własnymi myślami. Tylko czasem się poruszył by wrzucić drew do ogniska. Po kilku godzinach wstał jakby nigdy nic a potem podszedł do jednego ze śpiących mężczyzn. W ciemnościach na chwilę zniknał z oczu Dixon, ale Ognistej wydawało się, że czegoś szuka, albo coś sprawdza. Po chwili znów pojawił się w polu widzenia i w dość niesalonowy sposób trącił pochrapującego towarzysza butem.
- Koniec warty, twoja kolej, wstawaj herr Gato - powiedział.

Dixon korzystając z osłony nocy i z faktu, że większość spała, wyciągnęła z juków pakunek i oddaliła się od obozowiska trzymając się źródła wody. Gdy stwierdziła, że na pewno jest już sama, rozebrała się do naga i weszła do wody, której chłód spowodował na jej ciele gęsią skórkę. Chwilę popływała, a później obmywa się z kurzu i błota. Wychodząc później na brzeg, przysiadła chwilę na kamieniu rozczesując włosy w czekaniu aż wyschnie. Na koniec włożyła czystą bieliznę i założyła codzienny ubiór upewniając się, czy każda broń i każdy nabój jest na swoim miejscu, po czym wróciła do obozowiska, ułożyła się na swoim legowisku i poszła spać z nożem pod ręką.
 
Elenorsar jest offline