Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2022, 08:44   #20
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Vall prowadził ich wąskimi uliczkami. Było niewygodnie, ale z drugiej strony główne arterie miast wypełniali panikujący ludzie. Sporo też było zapchanych przez okolicznościowe stragny. Elf zastanawiał się cały czas nad tym, czy nie robi zbyt dużo.

Najpierw uśpienie goblinów. Teraz skróty między uliczkami… Przecież ani Cade ani Mharcis nie byli debilami. Poskładają fakty. Do tej pory Mharcis mógł myśleć, że go zmorzyło na nocnym patrolu w porcie. Mógł myśleć, że był zmęczony czy coś… A teraz… teraz zaczną się głupie pytania.

A Cade? Pewnie drugi raz Vall go nie zgubi korzystając ze skrótów za zabudowaniami. No ale cholera, chodziło o ich miasto…

W końcu wpadli na grupę goblinów. Walczyli z jakimś szlachcicem. No i przyszedł czas, żeby sprawdzić, czy elfy faktycznie rodzą się z dłońmi do łęczyska. Sprawdził ob gryfy, zmacał cięciwę. Naciąg nie był duży, bo i gobliny nie były wielkimi istotami. Z drugiej strony broń stworzona do walki w wąskich uliczkach miasta.

Kołczan założył przy pasie i przywizał do uda. Nigdy nie rozumiał dlaczego miałby sięgać strzałę z pleców. A co gdy będzie stać pod ścianą? Może kiedyś zmieni zdanie, ale teraz nie było czasu mysleć o takich rzeczach.

Naciągnął cięciwę. Łuk był dla niego nieco za mały. Trzymał go na boku. Gdy zwolnił cięciwę poczuł jak lotka otarła mu się o palec. Nie był pewny, ale tak nie powinno chyba być. I rzeczywiście, strzała przeleciała między goblinem a szlachcicem. Przynajmniej nie ranił tego drugiego.

- Leć Fred.

Łasica skoczyła niczym ciśnięta z procy w stronę jednego z goblinów. Swoimi małymi ząbkami ugryzła jednego z zielonoskórych w kostkę. W tym momencie promień mrocznej mocy trafił go w środek klatki piersiwoej, a Rael ze strachem spojrzał na Mhrcisa.

Przełknął ślinę dochodząc do wniosku, że chłopak ewidentnie marnował swój potencjał w straży.

Bitwa wrzała, podczas gdy Elf starał się uspokoić. Na ułamek sekundy zamarł. Wziął spokojny wdech jednocześnie mierząc do kolejnego z goblinów.

- Fred, łap tego z lewej.

Łasica wesoło kicała po ciałach martwych przeciwników doskakując w stronę kolejnego goblina. Trudno wygrać z naturalnym odruchem. Coś małego wbiega blisko ciebie i chcesz sprawdzić co to. Zerkasz i widzisz łasiczkę. Małą niegroźną łasiczkę. A potem zastanawiasz się skąd lotka stercząca ze środka twojej klatki piersiowej. Można było jej uniknąć. Można było zejść z toru strzały… a jednak trzeba było sprawdzić co to takiego małego podbiega pod nogi.

Vall zamrugał gdy trfiony w środek klatki piersiowej goblin padł. Zabił go a jednak nie chciał znowu zwymiotować. Może odległość robiła swoje? Może to, że na łuku nie było krwi? Czy dlatego elfy preferowały łuki?

Sięgnął po trzecią strzałę, ale było już po walce. Trzeba było zdecydować co dalej.

- Upewnijmy się, że to już ostatnie. Potem przyjdzie czas na rozmowy. Panie, jeśli jeszcze jesteście w stanie walczyć i chcecie pomóc miastu, to ruszajcie z nami. A jeżeli nie, to tam jest wielu ludzi, którym trzeba pomóc.

Elf nie mógł sobie darować takiej okazji. Oto mógł rozkazywać szlachetnie urodzonemu, tak o. Wprawdzie płacili mu za pomoc straży, co stawiało go najniżej w hierarchii obrońców, ale jednak był obrońcą. A szlachcic był nie przymierzając cywilem. I co ważne, to naprawdę wiele osób potrzebowało pomocy.

Tym razem Vall sięgnął tylko do jednego z kołczanów padłych goblinów, żeby zabrać strzały.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest teraz online