Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2022, 12:29   #26
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Vall stał dłuższą chwilę wpatrując się w stertę złomu. Bo ciężko było określić dziwne noże jako broń. Jego ztylet był idealnie wyważony, wysuwał się bezszelestnie z szerokiego rękawa gdy odpowiednio ułożył nadgarstek. A to? To z trudem mogłoby służyć do krojenia mięsa.

Z drugiej strony poszarpane krawędzie musiały wywoływać okropny ból. Cieszył się, że nie oberwał w czasie walki z zielonoskórymi. Zerknął jedynie w stronę ramienia. Był wdzięczny Vernie. Praktycznie nie czuł bólu, a strzała przecież wbiła się głęboko.

W ogóle złapał się na tym, że się uśmiecha. I uśmiechał się cały czas gdy pomyślał o paladynce.

Złom leżał ułożony na poszarpanym prześcieradle. Zawinąć go było łatwo, ale nie był dzięki temu łatwiejszy do niesienia. Vall postanowił “pożyczyć” jeden z wózków jaki używano do budowy straganów. Wrzucił do środka wszystko i ruszył do Zakładu oczyszczania miasta.

***

- Gorvi no daj spokój. Przecież to dobra stal jest.

Półork oglądał długi nóż z krytyczną miną.

- Z kurą żeś się na rozumy pomieniał?
- Że niby co, że nie stal?
- Vall, umówiliśmy się, nie znosisz mi gówien. Szanujmy swój czas.
- Słuchaj, masz tu gotową broń. Owszem, mogę iść do kowala i dać na przetopienie. On dolicza swoją robotę i sprzeda to za chwilę jako noże. Albo lemiesze.
- No kurde raczej, że lemiesze i podkowy. Może do tego się nada - półork z pogardą rzucił oglądany nóż na stos.
- Gorvi - elf na moment zamknął oczy i zrobił głęboki wdech. Po chwili przechylił się nad stołem i ściszonym głosem dodał:
- Obydwaj dobrze wiemy co, jak i komu sprzedajesz. Gdy straż miejska do ciebie przyjdzie, to nie powiesz, że taki rudy krasnolud z warkoczem na brodzie kupił od ciebie długi nóż, a potem napadł szlachcica. Bo ty noży nie masz. Ty sprzątasz śmieci.
- Żebym ciebie nie sprzątnął smarkaczu - półork był może jakieś dziesięć lat młodszy od Valla, nie przeszkadzało mu to jednak występować z pozycji doświadczonego życiem i pouczającego. - Mam lepszą broń, naprawdę. Śmieci są tam. Możesz to tam zrzucić.
- Gorvi, Gorvi, Gorvi… - i co? I smarkacz z bramy przyjdzie do ciebie i kupi długi miecz z herbem rodowym Valdemarów? I niby ja się z kimś na rozumy pomieniałem?
- Kończy mi się cierpliwość elfie.
Rael uśmiechnął się szeroko i pokazał jeszcze dwa łuki. Poruszył brwimi w dumie.
- Mam jeszcze to - pokazał zabrane dwa łuki.
- Majdan z drzewa dębowego, cięciwa z jelita, solidna produkcja. Najpewniej kradziony. Idealny na krótkie dystanse.
Oczy Gorviego błysnęły. On sam dodał:
- Jak kradziony, to taniej, bo ryzyko ponoszę.
- Dla ciebie zdobyczny. Wszak ubiłeś gobliny, co?

Półork mruknął, a Vall pierwszy raz od początku rozmowy poczuł, że jednak nie traci tu niepotrzebnie czasu.

***

Przed spotkaniem był jeszcze w dzielnicy portowej. W dokach nie było dużego ruchu. W końcu wszyscy żyli najpierw festynem, a teraz się otrząsnęli. Vall korzystając z tego wykąpał się w morzu. Cały czas miał wrażenie, że czuje na sobie goblińską krew. Nie było mu z tym dobrze. W końcu wysuszył się i ułożył włosy. W końcu zapraszała ich Verna.

Mimowolnie znów się uśmiechnął i ruszył na spotkanie do karczmy.
Po drodze odstawił skradziony ręcznik i wózek.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline