Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2022, 16:36   #257
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Charles był w dużo lepszym stanie niż poprzedniego dnia. Poruszał się mniej asekuracyjnie co sugerowało, że zmniejszył się poziom odczuwanego przez niego bólu. Mimo to pozwolił się prowadzić i nie odrzucał oferowanej pomocy.
- No co? - zapytał widząc jej kwaśną minę. - Masz mi za złe całą tą sytuację?
Jego słowa sprawiły, że zdała sobie sprawę z tego, że w ogóle nie ukrywała swojego nastroju. Popatrzyła na niego kątem oka.
- Miałabym być zła na ciebie, że nie jesteś wieszczką Bractwa? - westchnęła. - Cieszę się, że żyjesz. Zła jestem na sytuację, nie na ciebie - wyjaśniła. - Chcesz wziąć prysznic? - zaproponowała, zdając sobie sprawę, że ostatni raz miał okazję się umyć, gdy dwa dni temu zalali jej łazienkę, choć i wtedy tylko się zamoczył.
- Raczej wanna z niewielką ilością wody i gąbka - powiedział podnosząc rękę i wsadzając nos pod pachę. - Umyję się po Mishimsku - zdecydował. - Wieszczka Bractwa - powtórzył zwrot jaki Irya przed chwilą użyła i zachichotał.
- Po mishimsku to będzie pod prysznicem, siedząc na niskim taborecie, polewając się drewnianą chochlą - poprawiła go.
- Z tą drewnianą chochlą to nie przesadzajmy, a czy wanna czy prysznic to w zasadzie bez różnicy - przyznał jej rację.
- Myślę że da się to załatwić - uśmiechnęła się do niego i skierowała ich do łazienki.
Tam wciąż wszystko było zaparowane po jej kąpieli. Zostawiła go przy brzegu wanny, gdzie mógł usiąść i wyszła po krzesło.

Wróciła z drewnianym taboretem i postawiła go pod prysznicem. Przyniosła też świeże opatrunki i środek dezynfekujący do ran. Wyciągnęła małe ręczniki służące do wycierania twarzy albo rąk.
- Czas cię umyć - oznajmiła, zdejmując szlafrok pod którym miała koszulkę na ramiączka i krótkie spodenki, ledwo zasłaniające jej pośladki. - Będę delikatna - dodała i nawet jej trochę humor wrócił.
Morgan dawał się oporządzać bez sprzeciwu czy oporu. Rana była zaczerwieniona, ale bez ewidentnych śladów infekcji czy opuchlizny. Pozszywana była poprawnie, ale estetyka szwów dawała wiele do życzenia. Jeśli będzie goić się w takiej formie to na pewno zostanie nieładna blizna.
- Ty delikatna. Coś nowego - uśmiechnął się łobuzersko.
- Jak ci nie odpowiada to mogę się poprawić, wyciągnąć drąg z karnisza i cię zdzielić nim po plecach - odparła ze śmiechem, ale nie poprzestawała na delikatnym namydlaniu go prowizoryczną myjką, zmoczoną ciepłą wodą. Robiła to sprawnie i w miarę szybko, bo wyobrażała sobie, że jest mu ciężko usiedzieć w tym stanie.
Morgan nie przeszkadzał, ale też nie delektował się doznaniami. Wyglądał jakby czuł dyskomfort zaistniałą sytuacją i nie chciał jej przedłużać.

- Nie spinaj się tak - odezwała się Irya z pewną dozą pretensji, gdy był już cały w pianie i sięgnęła po słuchawkę prysznica. Zaczęła go ostrożnie opłukiwać, by nie zamoczyć mu rany. - Mi się podobało jak mnie myłeś.
- Nie nawykłem do tego aby z konieczności być od kogoś zależnym. Niezależnie od przyczyn i pobudek. Uznaj to za wadę fabryczną - dodał na rozluźnienie atmosfery i uśmiechnął się lekko.
- Uznajmy, że przyjmuję to tłumaczenie - stwierdziła, ale tym razem już wyraźnie nie było pretensji w jej głosie. Skończyła go płukać i sięgnęła po suchy ręcznik. Zaczęła go wycierać, zaczynając od pleców. - Ale tą ranę to musi zobaczyć lekarz. Pomijając staranność szwów, nie wygląda najlepiej. Przydałby ci się jakiś antybiotyk. Zawiozę cię rano do kliniki.
- Lekarza ogarnę sobie sam, przy okazji wizyty u Pandoriny, ale jeśli chodzi o lekarstwa to nie odmówię oferty. Im mniej śladów w moich kartotekach tym lepiej.
- Nie będę ci na lewo załatwiać leków - oznajmiła widząc, że źle zrozumiał jej przekaz. - Prywatni lekarze z renomowanych klinik dla bogaczy za to biorą pieniądze, żeby nie było śladów po wstydliwych wypadkach - specjalnie tak dobrała słowa. Stanęła przodem do jego piersi i kontynuowała wycieranie go.
- Ah - na jego twarzy pojawiło się zrozumienie. - W takim razie mając do wyboru lekarza, któremu trzeba sugerować, żeby zrobił coś poza standardem, a takiego co po prostu robi to w zakresie swoich obowiązków, to wybieram tego drugiego. Tak czy inaczej ty nie będziesz się musiała zamartwiać - uśmiechnął się z sympatią.

Skończyła go wycierać i odłożyła ręcznik.
- Patrząc po tobie jakoś nie widzę jak miałabym się nie zamartwiać - sarknęła i sięgnęła po świeże opatrunki. Zwilżyła kawałek gazy środkiem dezynfekującym i delikatnie muskała po jego ranie. Niestety jak by tego ostrożnie nie robiła, to jednak płyn wywoływał szczypanie.
Charles zareagował wciągnięciem powietrza połączonym z syknięciem, ale nie poruszył się.
- I jak to tam z bliska wygląda? - zapytał zaraz potem.
- A myślisz, że czemu chce cię zabrać do lekarza? - odpowiedziała mu pytaniem. Sięgnęła po opatrunek i plaster do jego zamocowania. - Jak ci szeroka blizna nie przeszkadza to upieraj się dalej na tym, żeby nie iść do kliniki - dodała z ironią, przymierzając opatrunek do rany. - Chyba, że liczysz, że laski będą leciały na twoje blizny - stwierdziła rzeczowym tonem i przykleiła mu opatrunek do skóry.
- Może zacznijmy od opinii pierwszej z nich - zaśmiał się. - Lecisz na facetów z bliznami? Może szanujesz tylko takich, którzy mają ich więcej niż ty? - ewidentnie ją podpuszczał.
- Przykro mi ale nie - rozłożyła bezradnie ręce. - Fakt że ilościowo masz mniej blizn, ale połaciowo już więcej niż ja - dodała ze śmiechem. - Dla mnie blizny to pamiątki własnej głupoty, że dałam się podejść. Także zdecydowanie mnie nie kręcą. Gdyby było inaczej to bym się chyba umawiała z jakimś wojskowym, Free Marines czy inne Wolne Brygady - zauważyła.

- Nie uważasz, że ja też powinienem mieć pamiątki swojej głupoty? Szczególnie w tym przypadku - wbił w nią świdrujące spojrzenie.
- No przestań, ja też na to będę musiała patrzeć - zaśmiała się. - Idź w minimalizm i zadbaj, żeby ładnie się zagoiło - poprosiła.
- Rozważę to - pokiwał głową z przesadną powagą. - Ale tylko ze względu na ciebie.
- Oczywiście. Doceniam - wyszczerzyła się. - To rano jedziemy do lekarza - dodała i sięgnęła po jego szlafrok. - Zatargam teraz ciebie do sypialni i skoczę na górę tobie po gacie do spania.
- Nie zamierzam stawiać oporu, pani inspektor - udzielił mu się jej humor.
- Współpraca z organem śledczym zostanie panu wpisana do akt - odparła z rozbawieniem i narzuciła mu na plecy miękki szlafrok. Nieśpiesznie ruszyli do gościnnej sypialni, a gdy już tam się znaleźli i Irya bezpiecznie zdeponowała rannego na łóżku, poszła do jego sypialni na piętrze.

Będąc w jego pokoju rozejrzała się przypominając sobie, które drzwi prowadziły do łazienki, a które do garderoby. Trafiła za drugim razem. Przeglądając półki z ubraniami szukała gdzie miał bieliznę i podkoszulki, w których byłoby mu wygodnie spać. Efekt oględzin w żaden sposób nie popsuł jej opinii o Morganie. Jeśli nawet jakaś jej część chciała znaleźć jego mroczne sekrety to tutaj doznała zawodu. Wszystko kojarzyło się z pedantyzmem i perfekcjonizmem.
To co zauważyła sprawiło, że mogła mieć nadzieję, że cokolwiek kiedykolwiek narozrabiał Charles jako Heretyk to potrafił to równie schludnie sprzątnąć jak w swojej garderobie. Wzięła po co przyszła i wyszła, ograniczając swoje wścibstwo do jednego pomieszczenia. Ale po prawdzie jego wcześniejsza zgoda na dokonanie przez nią przeszukania, choć wypowiedziana w żartach, to kusiła ją by z niej skorzystać. Swoją ciekawość oczywiście w tej materii tłumaczyłaby chęcią zapewnienia, że w razie gdyby ktoś chciał przetrzepać mu dom nic nie zostałoby znalezione.
- Chyba jednak by się coś znalazło, skoro pilnuje tego miejsca jak smok swojego skarbu - mruknęła sama do siebie, gdy wyszła z jego sypialni.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline