Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2022, 08:56   #29
Umbree
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Chociaż czas mijał wam na przyjemnej rozmowie i ogólnie nikt nie chciał ruszać się ze “Smoka”, to wiedzieliście, że musicie. Szeryf wyraźnie zakomunikował wam, że może was nazajutrz potrzebować, więc nie przesadziliście ani z alkoholem, ani nie siedzieliście do zbyt późna. Rozchodziliście się do siebie w krótkich odstępach czasu i w końcu każde z was zasnęło po ciężkim dniu.

ROZDZIAŁ II: BOHATEROWIE SANDPOINT

24 (Dzień Trudu) Rova, 4707 Absalomskiej Rachuby.

Kolejny dzień przyniósł ciekawą zmianę. Wieści musiały naprawdę szybko się rozchodzić, bo gdy kroczyliście uliczkami miasteczka, by spotkać się w "Rdzawym Smoku", zewsząd napotykaliście na przyjazne spojrzenia i uśmiechy mieszkańców. Właściwie każda napotkana osoba albo pozdrawiała was z daleka, albo zagadywała krótko i dziękowała za wczorajsze odparcie ataku na katedrę. Nigdy wcześniej nie czuliście od lokalnych aż takiej wdzięczności i było to naprawdę miłe uczucie. Po martwych goblinach nie pozostał nawet ślad, tak samo jak po ozdobach, którymi udekorowano festiwalowe miasteczko. Katedry nikt nie zamierzał już tłumnie konsekrować, zwłaszcza, że tu i ówdzie mówiło się, że ojciec Zantus zrobił to sam, o wschodzie słońca.


Spotkaliście się w "Smoku", od wejścia pachnącym wspaniałymi, orientalnymi potrawami. Pomimo dość wczesnej pory, większość stolików było zajętych, głównie przez przyjezdnych kupców i innych podróżnych zajadających specjały z dalekich krain. Alderna Foxglove'a na szczęście nigdzie nie było widać, co ucieszyło zwłaszcza Vernę i Sherwynn. "Wasz" stolik z wczorajszego wieczoru był jednak wolny, więc schodziliście się do niego w krótkich odstępach czasu. Kto wcześniej nie zjadł śniadania, uraczył się tym proponowanym przez Tiankę, tak samo jak egzotyczną, dziwnie pachnącą, ale o dziwo dobrze smakującą herbatą.

Rozmawialiście o planach na dzisiejszy dzień, gdy drzwi gospody otworzyły się z hukiem i w środku pojawił się wysoki, przysadzisty mężczyzna, ubrany w kolorową, egzotyczną szatę. Od samego wejścia powiedział gardłowo kilka ostrych słów w dziwnym języku, którego żadne z was nie rozumiało. Rozpoznaliście go od razu - to był Lonjiku Kaijitsu, ojciec Ameiko. Większość z was pamiętała go dobrze z czasów dziecięcych, głównie za sprawą jego paskudnego charakteru. Ciągle krzyczał na swoją córkę w swoim języku i ganiał z laską dzieciaki, które w jego mniemaniu nie powinny się z nią bawić. W tym Valla, Argaena i Sherwynn. Widząc zaciśniętą szczękę mężczyzny i sprężysty krok, jakim przeszedł przez główną salę wiedzieliście, że szykują się jakieś kłopoty.

Przeskakiwał spojrzeniem skośnych oczu po zebranych na sali, a gdy natrafił na was, skrzywił się jeszcze bardziej, jakby dostał jakiegoś porażenia twarzy. Wtedy z zaplecza wyszła Ameiko, trzymając w obu dłoniach miskę z zupą.
- Ojcze! - krzyknęła ostro, po czym dorzuciła coś równie nieprzyjemnego w swoim języku. A przynajmniej tak wam się wydawało, słysząc jej ton. Mężczyzna coś jej odpowiedział i ruszył szybko w jej stronę. Zażarta dyskusja, która się wywiązała, szybko przybierała na intensywności i głośności.

W pewnym momencie rozgniewany Lonjiku próbował chwycić Ameiko za włosy, ta jednak odsunęła się, po czym szybkim ruchem rozbiła trzymaną w dłoniach miskę z zupą na głowie ojca. Nudle i kawałki warzyw spłynęły po czerwonej ze złości twarzy mężczyzny, dla którego to musiało być chyba największe upokorzenie, jakiego doznał w życiu. Ameiko zastygła w bezruchu, jej twarz zdjął niepokój a na sali zapanowała zupełna cisza.

Lonjiku przetarł rękawem twarz i wysyczał przez zaciśnięte zęby, tym razem we wspólnym.
- Od teraz jesteś dla mnie tak samo martwa, jak twoja matka.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł z gospody najszybciej, jak mógł. Ameiko w tym czasie błyskawicznie zniknęła na zapleczu. Goście powoli wracali do swoich niedokończonych rozmów i posiłków, a wy zastanawialiście się, co powinniście uczynić. Czy iść sprawdzić, co z Tianką? A może zostawić ją samą?

Wtem drzwi do karczmy otworzyły się znowu i stanął w nich młody strażnik miejski, którego Cade i Mharcis od razu rozpoznali - to był Lukas, syn jednego ze stolarzy, służyli razem od dłuższego czasu, jeszcze gdy niziołek był jeszcze w straży. Rozejrzał się po sali i gdy was zlokalizował, podszedł energicznym krokiem do waszego stolika.

- Mharcis, Cade. - Najpierw przywitał się z tymi, których znał a potem skinął głową pozostałym, starając się nie patrzeć zwłaszcza w stronę Sherwynn, która jak zwykle eksponowała swoje wdzięki . - Szeryf Hemlock przysłał mnie po was. Mam rozkaz, żebyście poszli razem ze mną pod katedrę, żeby tam się z nim spotkać. Podobno są jakieś problemy i chce z wami pomówić. Nic więcej nie wiem, tylko tyle miałem przekazać. Więc jak już skończyliście jeść, czy co tam robiliście, to ten… możemy iść? - Zwiesił się obiema rękoma na halabardzie.
 
Umbree jest offline