Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2022, 16:21   #4
Connor
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Davandrell Zielony Liść jest elką i pochodzi z rodziny o wielopokoleniowych tradycjach w profesji rangerów. Odkąd się uniezależniła zarabia na życie jako poszukiwaczka przygód i z tego zrobiła sposób zdobywania środków na życie jako najemniczka. Okazało się, że jest w tym całkiem niezła.
Jest osobą bardzo honorową. Trudno nawiązuje przyjaźnie, jednak już te raz nawiązane traktuje niemalże jak braterstwo krwi. Jest osobą bardzo odpowiedzialną. Wbrew często utartym schematom nie ma uprzedzeń rasowych czy innych. Jest wysoką i piękną kobietą nie tylko w standardach elfich. Jej uroda potrafi jednak zaprzeczać jej umiejętnościom jako zabójczo precyzyjnej najemniczce. Niejeden się już o tym przekonał.
Jaki cel jej przyświecał w podjęciu się misji podróży do Bastionu? Nie lubi bezczynności i traktuje to jako kolejne zadanie w życiu najemniczki. Przygoda i zarobek. Przyjemne z pożytecznym.

Od jakiegoś czasu związała swoje losy z krasnoludem i człowiekiem. Człowieka o imieniu Magnus, który był druidem wyspecjalizowanym tak w tropieniu jak i w zastawianiu pułapek i to nie tylko na zwierzynę łowną, poznała całkiem niedawno. Dobrze się dogadywali ze sobą. On druid, a ona łowczyni, no i jakoś tak ostatnio szlak zawsze prowadził w tą sama stronę. Natomiast krasnolud o imieniu Goli był wojownikiem i historia ich znajomości mogłaby być materiałem na przynajmniej jedną jak nie dwie ballady. Davandrell w przejawie wyjątkowej dobroci serca, nieuwagi bądź też totalnego chwilowego zamroczenia wyratowała go z bardzo niezręcznej, ale też skrajnie niebezpiecznej sytuacji. Gdy Goli doszedł do siebie, wytrzeźwiał i dowiedziała się co zaszło wiedział, że tak naprawdę zawdzięczał eflce życie. Paradoksalnie. Od tego czasu wbił sobie w głowę, w serce i w krasnoludzki honor “dług życia” i został jej samozwańczym ochroniarzem. Poza wysokim poczuciem honoru miał też bardzo duże jak na krasnoluda poczucie humoru, także dobrze im się razem podróżowało. Goli spłacił swój dług już nie raz, jednak wcale nie zamierzał w związku z tym opuszczać elfki.

Wykonali ze sobą już kilka zleceń i wbrew utartym schematom nie dochodziło między nimi do niesnasek typu elfy nie lubią krasnoludów czy krasnoludy nie przepadają za ludźmi i elfami. Po prostu dobrze im się razem współpracowało. Nie wiedziała czy jej towarzysze także wyruszą do Bastionu - to znaczy była pewna że przynajmniej krasnolud tak - jednak ona sama była zdecydowana podjąć się tego tematu. Zresztą miała przeczucie, że tak łatwo się ich nie pozbędzie.



Pogoda była pod psem tego dnia. Jednak Davandrell jako stała bywalczyni różnych szlaków nie zwracała na to zbytnio uwagi. Do karczmy “Pod Skocznym Zającem” dotarła sama. Chwilowo sama, gdyż Magnus zabawił dłuższą chwilę u miejscowego zielarza, a Goli po drodzę odwiedził wychodek.
Przybyła jako druga gdyż przy “stoliku rekrutacyjnym” jak go w myślach nazywała siedziała już młoda kobieta. Gdy zajmowała miejsce na ławie obok Petra i Inez zapoznały je ze sobą.
Mnie również miło cię poznać. Ja natomiast jestem zwykłą najemniczką obytą z wojaczką. W przeciwieństwie do medyków, którzy ratują życia za co ich szanuję, ja je w większości przypadków odbieram. Jednak tylko wtedy gdy to jest naprawdę niezbędne. No i ktoś to musi robić. - Powiedziała eflka spokojnym głosem. - Te dwa huncwoty? Zakładam, że pójdą tam gdzie ja, czy tego chcę czy nie. Jednak szczerze powiedziawszy już się do nich przyzwyczaiłam. W sumie to przyzwyczailiśmy się do siebie nawzajem.
Davandrell dokończyła oglądając się za siebie. Jakby na potwierdzenie jej słów Magnus i Goli wślizgnęli się właśnie do karczmy. Druid usiadł przy jednym ze stołów i włączył się do trwającej tam rozmowy. Natomiast Goli udał się w jedynym słusznym dla krasnoluda kierunku czyli do baru.

Wysłuchawszy wszystkiego co miały do przekazania Petra i Inez przytaknęła, że być może pojawi się na zabawie. Jeszcze tydzień do terminu wyruszenia na szlak także warto sobie znaleźć jakieś zajęcie. Do wyprawy nie musiała się za bardzo przygotowywać. Wieloletnie doświadczenie jako najemniczki na szlaku sprawiło, że praktycznie zawsze była gotowa wyruszyć. Przyjęła to zlecenie jak zwykle z dwóch głównych powodów. Nie lubiła bezczynności i dla kasy. Jednak po wysłuchaniu dostępnych możliwości zaczęła się w duchu zastanawiać nad możliwościami jakie naglę się przed nią otworzyły. Nigdy wcześniej o tym nie myślała, ale też nigdy wcześniej nie stały przed nią otworem takie możliwości. Może w końcu nadszedł czas, żeby znaleźć jakieś własne miejsce na ziemi. Chociażby nawet tylko po to, żeby na razie służyło jako tak zwana baza wypadowa? Jednak jeżeli rzeczywiście można by przygarnąć domostwo z kawałkiem ziemi na własność… Drugi raz los nie da takiej szansy.

Na tą chwilę się pożegnam. Mam jeszcze kilka spraw do omówienia z moimi towarzyszami. Jestem w każdej chwili do dyspozycji. Do zobaczenia na zabawie. - Powiedziała Davandrell wstając od stołu. Skłoniła się uprzejmie i udała się w kąt sali gdzie jakimś cudem ostał się jeszcze wolny stół.


Wiedziała, że długo nie będzie czekała zanim dołączą do niej Magnus i Goli. Miała im wiele do przekazania z nowych informacji jakie dziś usłyszała. Wiedziała też, że nie musi o nic pytać. Nawet jakby im kategorycznie zabroniła i tak ruszyliby z nią lub raczej za nią, zachowując pozory, że to przez przypadek. Ot tak to była dziwna ekipa. Zbyt dobrze się już znali.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline