Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2022, 17:50   #6
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 02 - 2520.04.19; bct (4/8); przedpołudnie

Miejsce: Ostland; Lenkster; Podzamcze; karczma “Pod skocznym zającem”
Czas: 2520.03.19; Backertag (4/8); przedpołudnie
Warunki: główna izba, jasno, ciepło, gwar rozmów; na zewnątrz: jasno, mżawka, umi.wiatr, b.zimno (-10)



Wszyscy



I znów się spotkały w tej samej karczmie i nawet przy tym samym stole co parę dni temu. I jakoś tak się znów złożyło, że siedziały tu same kobiety. W przeciwieństwie do innych stołów gdzie dominowali mężczyźni lub towarzystwo było wymieszane. Dzisiaj w rogu głównej izby przygrywała jakaś nowa minstrelka aby umilić czas gościom. Przyjechała wczoraj na Marktag i widocznie została do dzisiaj. Na zewnątrz znów było o wiele przyjemniej niż na zewnątrz. Przytulny gwar głosów gości, ciepłe światło lamp i świec, ciepło bijące z paleniska i pieca. A na zewnątrz od rana było pochmurnie a teraz jeszcze zaczęła padać drobna, monotonna ale mocząca cały świat mżawka. Zrobiło się więc dość nieprzyjemnie na zewnątrz i nie było dziwne, że ulice opustoszały. Kto nie musiał to zostawał wewnątrz aby nie wystawiać się na wilgoć spadającą z nieba i lądującą w gnojnym, błotnistym rynsztoku pod nogami. Ale jak mawia stare porzekadło “Łaska Taala w Plugfzeit na pstrym koniu jeździ”. Bo dla odmiany wczoraj był całkiem ładny, ciepły i pogodny wiosenny dzień. A dziś z rana jednak jakiś chłopiec robiący za kuriera zawitał do każdej z kobiet przynosząc im zaproszenie do “Zająca” od wysłanniczek markgrafa.

- Dobrze, że pada. Małe szanse, że ktoś nam będzie przeszkadzał. - oznajmiła Petra zerkając na pochmurną pogodę za oknem. I jakby się rozpogodziła. Bo jak już się znalazły w komplecie to okazało się co było powodem tego porannego zaproszenia.



https://i.imgur.com/AsADwle.jpg

Olga i jej pies. Dokładniej to co wczoraj znaleźli niedaleko zamku. Wczorajszy dzień treserka psów wykorzystała na wizytę w mieście. W końcu to był dzień handlowy więc cała okolica się zjeżdżała na Podzamcze w Lenkster aby się wymieniać na to co kto miał a potrzebował co innego. Dlatego pierwszą część tego słonecznego, wiosennego dnia Olga spędziła na targu próbując sprzedać któregoś ze swoich psów. Ale nic jej się nie udało z tego. Więc w południe jak targ zwyczajowo zaczynał się kończyć i pustoszyć ona też zabrała się w drogę powrtną. Ale, że dzień był ładny to skorzystała z okazji aby pobuszować po lesie i sprawdzić wnyki. Wtedy właśnie natknęła się na to znalezisko.

- No i psy mi się zjeżyły, zaczęły warczeć. No to myślę sobie “Coś niedobrego”. Kazałam im się uciszyć. I dałam się im prowadzić. No i to tam było. - Olga była prostą kobietą która mówiła prostym językiem. Ale całkiem czytelnym. Opowiedziała to samo co widocznie wcześniej już mówiła wysłanniczkom górskiego milorda. Jak to poszła za swoimi psami i ujrzała wielką dziurę w jednym ze zboczy. Znała tą okolicę na tyle by rozpoznać, że osunęła się tam ziemia po stoku. Pewnie od tego deszczu i wiatru co tak dawały się we znaki ostatnio. No a jak się osunęła ukazała się tam dziura. Jakby to osunięcie zawaliło ścianę do jakiejś pieczary jaką do tej pory oddzielała ją od świata zewnętrznego. Zaciekawiona poszła ostrożnie bliżej ale z bliska dojrzała sporo, małych śladów.

- Gobliny. Ale byłam sama z psami i z dala od innych to bałam się tam wchodzić sama. I już dzień się kończył a jeszcze w domu nie byłam. To wróciłam do domu. A dzisiaj przyszłam tutaj aby to powiedzieć. - streściła swoje odkrycie. I dodała od siebie tyle, że gobliny w okolicy to żadna nowość. Tak samo jak zwierzoludzie, orki, wilki czy zdziczałe psy. To standard w tej okolicy. Jednak jakaś banda goblinów napadała na pojedynczych podróżnych i wozy chłopów. Kradła z pastwisk kozy, owce i krowy. Nawet kury po wioskach. Na jakąś grubszą grupkę zbrojnych to się nie poważały no ale z zaskoczenia i przy przewadze liczebnej to mogły atakować poszczególne osoby czy małe grupki. Jednak najczęściej kradły co się im udało. Jednak w zeszłym roku ktoś napadł na wóz garncarza jaki przewoził też różne paczki i przesyłki po okolicy jako dodatkowy zarobek skoro i tak jeździł ze swoimi garnkami, koszami i dzbankami. Niespodziewanie okazało się, że całkiem sporo osób coś akurat miało dla nich cennego na jego wozie. No i właśnie podejrzewano tą bandę goblinów o ten napad. Ale deszcz wtedy padał nawet bardziej niż dzisiaj to zatarł ślady. No i do dziś nie było wiadomo gdzie te małe cholery się ukrywają. Aż do wczoraj. Bo panna Zielger miała nadzieję, że przypadkiem wczoraj natknęła się na ich kryjókę. Dlatego tym bardziej nie chciała tam wchodzić sama. A dzisiaj jak opowiedziała to Inez i Petrze to te zainteresowały się tym na tyle aby posłać po osoby jakie widocznie zrobiły na nich na tyle dobre wrażenie aby po nie posłać.

- Można by zobaczyć co te małe szkodniki nakradły w swoim czasie. Może coś pożytecznego. Jak nie my to pewnie ktoś z miasta zrobi z nimi porządek i zgarnie co tam będzie. - Petra przedstawiła pozostałym swoją propozycję. Widocznie po trochu gnała ją ciekawość a po trochu chęć zarobku. Chociaż trudno było zgadnąć co banda goblinów może mieć w swoim leżu. W każdym razie ona, Inez i Olga były skłonne spróbować.



---



Melissa



Dzisiaj brunetka z grubym warkoczem siedziała razem z innymi w “Zającu” przy tym samym stole. Ale wczoraj to miała niespodziewanego gościa. Zastała go w swojej izbie przyjęć gdzie do tej pory widocznie Andrea próbowała go zabawić i z ulgą przyjęła powrót swojej pani.

- A. Melissa Blitz jak mnieman. Pochwalony. Cieszę się, że możemy się spotkać osobiście. Pozwolisz, że się przedstawię. Klaus Nacht. Śledczy Lenkster. - mężczyzna był uzbrojony. Za solidnym pasem miał pistolet i jakąś szablę. Na sobie solidnie wyglądający kaftan. Nieco zdobiony ale w stonowany sposób. I zdecydowanie nie nowy. Na nogach miał wysokie buty a na wieszaku powiesił dość wysoki kapelusz z szeroką sprzączką. Łowcy czarownic lubowali się w takich kapeluszach. Tutył jakim się przedstawił oznaczał władzę sondowniczą i wykonawczą chociaż niekoniecznie jeszcze musiał być tożsamy z łowcami z Oczyszczającego Płomienia. Chociaż ci nierzadko pełnili też i inne funkcje. Mężczyzna wydawał się być w sile wieku i był zaskakująco uprzejmy. Jakby zdawał sobie sprawę jakie wrażenie może budzić jego funkcja i chciał je jakoś złagodzić nienagannymi manierami. Poczekał aż zostaną sami z gospodynią po czym przeszedł do sedna sprawy.

- O ile się nie mylę zamierzasz dołączyć do wyprawy w góry? Do tego Bastionu? - zagaił jakby dla formalności i dla rozpoczęcia właściwej rozmowy. To chyba traktował jako rzecz oczywistą bo szybko przeszedł dalej.

- Jak rozumiem jesteś medykiem? - wskazał gestem na gabinet w jakim rozmawiali no a poza tym Melissa nie urzędowała tu od wczoraj. A na Podzamczu była chyba jedynym medykiem z prawdziwego zdarzenia to trudno było przegapić jej gabinet. Zwłaszcza dla kogoś tutejszego.

- Czy jesteś w stanie stwierdzić przyczynę śmierci jeśli dostaniesz do dyspozycji jakieś ciało? Nawet jeśli powiedzmy minęłoby… Z pół roku od chwili śmierci? - zadał to właściwe pytanie jakie go tu sprowadziło. Pytanie i odpowiedź niosła ze sobą wiele zmiennych. Choćby od warunków w jakich przebywałoby to ciało już po śmierci. Czy zostało spalone, zakopane, pozostawione na powierzchni. No i różne przyczyny śmierci też mogły zostawić po sobie różne ślady albo wręcz żadnych. Bo jak ktoś umierał na serce to raczej to nie zostawiało jakichś widocznych po pół roku śladów. Chyba i sam śledczy zdawał sobie z tego sprawę bo pokiwał głową i wyłuszczył w czym rzecz.

- Chciałbym abyś po dotarciu do tego ich zamku odnalazła ciała naszej koleżanki i ich ludzi. I zbadała. I napisała raport z tego co tam znajdziesz. - powiedział spoglądając wyczekująco na medyczkę. I nieco rozwinął ten temat. Z pół roku temu, jego poprzedniczka, śledcza Doreen Deacher ruszyła w góry w pościgu za rabusiami grobów. I to był ostatni klarowny punkt jaki obecnie mieli do dyspozycji. Co prawda dostali list napisany prawdopodobnie przez Sebastiana, jej sekretarza jaki im towarzyszył. Pechowo kobieta jaka go przyniosła wpadła z nim do wody więc był mało czytelny. Chociaż budził niepokój bo coś było o walce, licznych zabitych i chodzących trupach.

- Oczywiście rozmówiliśmy się z tą kobietą a także z wysłannikami hrabiego von Falkenhorsta. Przyznali, że byli tam jacyś kultyści i chodzące trupy jakie pozabijały wyprawę naszej koleżanki łącznie z nią samą no ale jak przybył hrabia to zrobił z nimi porządek i teraz jest już bezpiecznie. Jednak mamy na to tylko ich słowo. I chciałbym je zweryfikować. Na przykład przez oględziny ciał okiem zawodowca. Więc skoro tam i tak masz zamiar się udać… - zawiesił głos jakby dołączenie medyka do wyprawy w góry okazało się mu bardzo na rękę bo ktoś mógłby się okazać niezależnym ekspertem w sprawie jaka go interesowała. Właśnie on objął stanowisko śledczego po owej Doreen Deacher z jaką nie znał się osobiście. Przybył bowiem z Wolfenburga na zwolniony przez nią wakat.



---



Greta



Widocznie obie przedstawicielki górskiego lorda miały inny punkt widzenia niż owa wredna baba przy studni bo oceniły Gretę całkiem inaczej. Wysłuchały ją całkiem chętnie, poczęstowały winem i jedzeniem podczas rozmowy i wydawały się całkiem miłe i uprzejme. Chociaż obie zdawały się z całkiem innej bajki. Inez zachowywała się trochę jak szlachcianka albo uczona chociaż nie miała żadnego “von” przed nazwiskiem w jakich lubowali się błękintokrwiści. A Petra była jowialna i bezpośrednia. Zdradzała raczej plebejskie pochodzenie. Ale raczej z miasta niż wsi czy pustkowi. Obie jednak były dla Grety miłe i nie miały nic przeciwko aby dołączyła do ich ekspedycji. Ranger i myśliwy na pewno by się przydał na takiej wyprawie. Jednak nie ukrywały, że chcą ruszać po Festag. Co oznaczało, że Greta musiałaby jakoś przetrwać w Lenkster do tego momentu.

To było przedwczoraj. Wczoraj był dzień handlowy. Co było dla niej i plusem i minusem. Plusem bo na Podzamcze zwalała się pewnie z połowa okolicznych wiosek aby handlować i się wymieniać. Co pozwalało łatwiej zniknąć w tłumie. A minusem bo dokładnie z tych samych powodów i jej było łatwiej przegapić kogoś kto by jej szukał. Jednak na targu było właśnie najłatwiej się na coś wymienić albo znaleźć jakąś robotę tak aby przetrwać jakoś nadchodzące dni. Tu znów nowe znajome od markgrafa okazały się pomocne. Spotkała je wczoraj na targu jak robiły zakupy. A były dobrymi klientkami bo płaciły karlikami i kupowały masowo. W końcu robiły zapasy na potrzeby większej grupy i to na kilka tygodni. Oglądały więc muły, konie, woły, kupowały klatki z kurami aby miał kto znosić jajka. Tak samo z zapasami świeżych ryb, serów a i z piekarzami dyskutowały o zamówieniu na większy wypiek pieczywa jaki zamierzały zabrać w drogę. Dokładniej to widziała je obie na placu ale zasłaniały je nieco plecy innych kobiet z jakimi rozmawiały. Petra musiała ją dostrzec bo oderwała się od nich i podeszła do niej. Z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. Zrobiła tajemniczą minę, położyła palec na ustach i kiwnęła głową aby Greta poszła za nią. Tak stanęły we dwie przy jednym ze straganów na tyle blisko aby dało się słyszeć jak Inez dalej rozmawia z tymi dwiema.

- I myślice, że to prawda? - pytała uczona jakby właśnie nad tym się zastanawiała. I brzmiało jako dokończenie wcześniejszej rozmowy.

- Tak mówił. Oskarża ją o zamordowanie ojca i brata. Przyszedł to zgłosić. Bo podejrzewa, że jest gdzieś tutaj. - odparła jedna z kobiet. Ta co przy pasie miała kajdany więc pewnie była jakimś przedstawicielem prawa albo chociaż łowcą nagród czy najemniczką odparłą kiwając głową.

- Młoda, ciemne włosy, gruby warkocz, łuk, ubranie jak do lasu. Pewnie nikt jej tu nie zna to i ona pewnie nikogo nie zna. Bo raczej jest tu pierwszy raz. - dodadała ta druga podając rysopis poszukiwanej i trochę pokazując na sobie z tymi włosami i warkoczem. Ona z kolei miała na plecach łuk i sajdak, podobnie jak Greta i wielu innych łuczników.

- No ale taka Melissa Blitz też ma ciemne włosy i warkocz. - zauważyła przytomnie Inez na znak, że taki rysopis mógłby pasować do więcej niż jednej kobiety.

- Niee. Melissę to znamy. To nie ona. Ona już trochę tu mieszka. To nie ona. - ta z kajdanami pokręciła głową przecząco i dała znak, że na pewno nie chodzi o cyruliczkę.

- No dobrze, dobrze, że mówicie. Będziemy mieć na uwadze. - odparła Inez zgadzając się z nimi i pokiwała głową jakby chciała już kończyć rozmowę.

- My może też. A może nie. - odparła ta z łukiem nieco wzruszając ramionami w dość obojętny sposób.

- Jak to? - tego Inez się nie spodziewała bo chciała jeszcze pociągnąć je za język.

- Też myślimy czy by do was nie dołączyć. No ale z tym patałachem to my pracujemy dla nagrody. A on to tyle oferował, że śmiech na sali. Jak już to najwyżej straż niech tym się martwi. Biorą żołd za taką robotę to niech jej szukają. - odpowiedziała wesoło i nieco pogardliwie ta z kajdanami. Po czym pożegnały się i one obie gdzieś poszły w tłum a Inez podeszła do Petry i Gretchen.

- Chyba niezłe z ciebie ziółko co? - zaśmiałą się cicho i złośliwie Petra trącając lekko łokciej stojącą obok Gretę w żartobliwym geście. Cała sytuacja zdawała się ją przyprawiać o dobry humor i jakoś nie traciłą życzliwości dla łuczniczki.

- Masz szczęście, że ten Klaus nie ma zbyt wielkiej sakiewki. To Ucie i Laurze nie chciało się ciebie szukać. A jak słyszałaś chyba do nas dołączą. No ale na straż to lepiej uważaj. - dodała od siebie Inez wskazując kciukiem za swoje plecy gdzie zniknęły w tłumie obie łowczynie nagród. Jednak też nie wydawała się jej potępiać. No a dzisiaj znów się spotykały tylko, że w “Zającu” i z innej okazji.



---



Davandrell



Elfka, człowiek i krasnolud stanowili tak rzucające się w oczy barwne trio, że od razu wpadali w oko. Po jednym przedstawicielu z każdej ras na raz to rzadko się zdarzało w tak małych i nieoficjalnych grupkach. Można było sobe wyobrazić przedstawicieli z dwóćh ras, nawet elf i krasnolud mogli się zapryzjaźnić czy prowadzić ze sobą interesy. Ale człowiek, krasnolud i elf na raz to była jednak rzadkość. A chociaż każde z nich miało swoje sprawy i pasje to jednak wieczory zwykle spędzali razem. Także opowiadając sobie co się u kogo działo w ciągu tego dnia o ile nie działali razem. Tak było i przedwczoraj.

Jak Davadrel dosiadła się do swoich towarzyszy i streściła im co się dowiedziała i ustaliła z wysłanniczkami górskiego markgrafa oni zaoprobowali takie rozwiązanie. Rozmawiali o nim wcześniej i w końcu po to Dava poszła aby pogadać no to zdziwienia nie było. Jednak Goli przyszedł z inną sprawą.

- Spotkałem kuzyna co pracuje na zamku. Popiliśmy i pogadaliśmy. On mi powiedział, że jest tam na zamku taka jedna babka. Od niezdarnych. - zaczął brodacz snując swoją relację o spotkaniu z kuzynem. Chociaż on kuzynem zdawał się nazywać każdego innego khazada*. Zaś “niezdarnymi” nazywał ludzi. Bo ich rzemieślnicy, rzeźbiarze, kamieniarze, kowale, wydawali mu się strasznymi partaczami. No i ta ludzka kobieta co miała nazywać się Aldona Khelman i była jakaś uczoną czy coś to szukała kogoś do szukania. Różnych rzeczy z przeszłości. No ale o detale to już trzeba by rozmawiać z nią. No i skoro chodziło o gadkę to chłopaki poprosili koleżankę aby się tam z nią dogadała.

Khelman jak na istotę ludzką już nie była taka młoda. Jednak jeszcze nie miała widocznych na pierwszy rzut oka zmarszczek. Ale licząc od daty urodzin to mogła być młodsza od Davandrell. Za to miała nowoczesny wynalazek na nosie czyli oprawione w druciane ramki kawałki szkła jakie miały poprawiać widzenie liter czy jakoś tak. Spotkały się wczoraj w biurze Gebirgsjaeger. Goli mówił, że może ona tam zajść w dzień handlowy aby poszukać ochotników do tego zadania.

- Ruszasz do tego Bastionu? Bo bym szukała kogoś kto by się tam udawał z tą wyprawą co tam jedzie na zaproszenie markgrafa. - zagaiła do elfki gdy ta podeszła i się sobie przedstawiły. Obrzuciła długouchą szybkim spojrzeniem po całej sylwetce jakby chciała się zorientować z kim ma do czynienia.

- Rozmawiałam już z wysłanniczkami markgrafa. Zwłaszcza ta Inez zrobiła na mnie dobre wrażenie. Wykształcona kobieta. Jednak obawiam się, że ich priorytetem jest odbudowa twierdzy. Przydałby mi się ktoś kto by się tam rozejrzał. I zrobił mapę albo może spis cennych rzeczy. - zaczęła od tego jaki był jej zamysł jako uczonej i kustosza dzieł sztuki. A mianowicie dawniej we wszystkich zapiskach jakie się zachowały to twierdza von Falkenhorstów była opisywana jako centrum kultury, sztuki i nauki. Takie jakie promieniowało na sąsiednie prowincje. Co prawda od tamtych czasów minęło z tysiąc lat no ale skoro odnalazł się hrabia i zamierza odnowić to miejsce to była nadzieja, że coś mimo wszystko dotrwało do naszych czasów. Między innymi sławne było obserwatorium astronomiczne, biblioteka von Falkenhorstów oraz teatr zwany “Hohes Theater”. Niestety chociaż uczona znalazła zapiski o tych miejscach nic więcej nie było co do lokalizacji czy wyglądu. To już trzeba by poszukać w samym Bastionie. Zgadywała, że pewnie były te adresy gdzieś w dawnym mieście to już jednak trzeba by je odnaleźć na miejscu. I o to prosiła elfkę. Aby je odnalazła, zbadała, zrobiła opis jak to wygląda i w jakim jest stanie. Może spis rzeczy albo jakieś szkice jak da radę. I przywiozła ten opis do Khelman.


---


*khazadzi - tradycyjna nazwa krasnoludów na ich własną rasę.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 20-03-2022 o 22:30. Powód: Zmiana imienia asystentki Melissy z Agnes na Andrea.
Pipboy79 jest offline