Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2022, 15:34   #28
Elenorsar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Przyszła wraz z Melody na kilka minut przed odjazdem. Po nich zjawił się jedynie John. Tak jak się spodziewała, najlepsze miejsca zostały już zajęte i zostały jedynie te, które znajdowały się przy końskich zadach. No cóż, jakoś będzie trzeba to przetrwać.

Pociąg jeszcze nie ruszył, a ona miała już wszystkiego dość. Ciasnoty, duchoty, ludzi, a także smrodu zwierzyny. Gdy koła ruszyły po szynach chwilowo zrobiło się fajniej, wiatr wpadał przez okiennice ochładzając i wietrząc wnętrze wagonu, ale im pociąg bardziej przyspieszał, tym było znowu coraz gorzej. Wiatr świszczał, co jeszcze bardziej ją drażniło w porównaniu z wcześniejszą duchotą, a w połączeniu ze stukotem, skrzypieniem oraz dźwiękiem głośnej lokomotywy, która była tuż obok nich, doprowadzała ją do szału.

Dixon nie lubiła też siedzieć w miejscu, musiała się ruszać. Truptała więc raz w jedną, raz w drugą na małym skrawku przechodząc koło koni.

Jakby tego wszystkiego było mało, jeden z koni narobił na podłogę, co w połączeniu z dużym gorącem, po chwili stworzyło smród nie do wytrzymania. Sama nie wiedziała co lepsze. Smród, czy świszczenie? Pozostawiła tę dezycja innym, bo sama nie umiała się zdecydować.

W końcu podeszła do niej Melody i poprosiła o flaszkę, a Dixon wyjęła dwie. Jedną dała jej, a drugą sobie. Stwierdziła, że w tych warunkach nie ma co się rozdrabniać. Obie piły własne butelki odurzając się. Powoli otępiający się umysł częściowo przestał zwracać uwagę na niedogodności. Lokomotywa nie była taka głośna jak wcześniej, tak samo jak stuki i skrzypy. Końskie łajno już tak nie śmierdziało. A duchota? Z nią też nie miała problemu. Zwyczajnie rozpięła kilka dodatkowych guzików w gorsecie. Pozwoliła sobie także na zdjęcie kozaków, a nawet i getry. Teraz było jej obojętne, czy ktoś będzie na nią patrzył, czy nie.

Wraz z upływem opróżniającej się butelki robiło jej się coraz fajniej. Elizabeth uniosła butelkę wina biorąc kolejny łyk. Wraz z kończącym się trunkiem, dziewczyna miała coraz większe zawroty głowy. Zwróciła jednak uwagę, że butelka Melody też powoli zaczyna się kończyć.

- Wesz… hyk… to był dobry pomysł ssss tym winem… hyk… - Powiedziała już trochę bełkocząc do dziewczyny, która siedziała tuż obok niej, a ta pokiwała energicznie głową, z miną "yup", po czym wzniosła swoją flaszką toast do Elisabeth, która również podniosła butelkę, stuknęła nią w tę od dziewczyny i wzięła kolejny łyk.

- Nie wiem czo zrobimy, jak nam się flaszki ssskończą… jakiś pomysł?
- Hmmm… - Wielce się zamyśliła Melody, stukając palcem po nosie, ale najwyraźniej jakoś nic wymyślić nie umiała, w końcu więc jedynie wzruszyła ramionkami.
- Nie pomagasz - Zmarszczyła brwi Elizabeth patrząc na dziewczynę - Hym… - Dixon mruczała coś do siebie grzebiąc w torbie - Tu są! - Krzyknęła uradowana wyciągając paczkę krakersów i od razu wkładając sobie kilka sztuk do ust. Wzięła kilka kolejnych i wyciągając je w stronę Melody spytała - Też chcesz?
- Jaaaaaasssssneee - Melody wyciągnęła do niej dłoń, ale nagle jej wzrok uciekł ku koniom, i parsknęła, i aż mocno przymknęła oczka. Elizabeth chcąc wiedzieć co tak rozśmieszyło dziewczynę, spojrzała w tę samą stronę.

Jeden z koni próbował wejść na drugiego… na widok czego Elizabeth parsknęła śmiechem, a gdy już się opanowała powiedziała dosyć głośno.
- A nie mówiłam? Że jak się upijesz to przestanie ci przeszkadzać?
- Ech… - Melody przesunęła się w miejscu, odwracając plecami do rumaków, po czym ponownie wyciągnęła dłoń do Elisabeth, po krakersy, a ta przesiadając się poczęstowała ją.
- Ty lepiej nie pij więcej - Mówiła chrupiąc krakersami - Ooobiecałaś mi coś uchotować… hyk… a jak to zrobisz jak zaśniesz?
- Jaaaa?? - Zdziwiła się wielce Melody, stukając palcem między cycki, po czym się roześmiała.
- A chto?? Baba jacha? - Elizabeth zrobiła wielkie oczy. Chciała wziąć kolejny łyk, ale okazało się, że butelka jest pusta. Popatrzyła na nią jakby z wyrzutem, że tak szybko pojawiło się jej dno. Rzuciła butelką w stronę dziury w podłodze. - Trza było wziąć cztery butelki! - wykrzyczała, ale w zasadzie słowa chyba nie były skierowane do nikogo.
- Dobbbbraaa, ugotujeeem… - Powiedziała Melody, energicznie kiwając głową, po czym zrobiła małego łyczka, i oddała swoją butelkę z resztkami Elisabeth. A po chwili…
- Ma toś coś do piiiisiaaa jesze?!! - Wydarła się, aż konie drgnęły, po czym rozpięła nieco swój gorset.
- Nie papuchuj - Elizabeth zaśmiała się patrząc jej w dekolt - Idź spać, a nie pić… - Dixon przymknęła na chwilę oczy, a na sekundę nawet przydrzemała i pewnie spała by dalej, ale obudził ją głos Arthura.
 
Elenorsar jest offline