Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2022, 19:12   #10
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Pomieszczenie w którym położyła się by odpocząć, było sterylne. Takie samo wrażenie odniosła wstając. Szare gołe ściany. Szara podłoga. Szpitalna świetlówka w suficie. No łóżko bardziej przypominające metalową trumnę. No cóż… za darmo mogła otrzymać jedynie minimalne wygody. Niemniej Ann nie miała powodów do narzekań, bo wszak nieraz budziła się w znacznie gorszych miejscach.


Wampirzyca miała jeszcze trochę czasu dla siebie, nim ktoś przyjdzie po nią by zaprowadzić ją na posterunek. O tej porze przybytek Lukrecji był jeszcze pustawy. Stali bywalcy jedynie zasiadali przy stolikach. Kilka par małżeńskich. Jeden staruszek o wytrzeszczu i spojrzeniu szaleńca. Z którego kącika ust płynęła ślina. Jego zmierzwiona broda i spojrzenie pełne obłędu wyraźnie kontrastowały z w miarę schludnym ubiorem.
Oprócz tego masywni mężczyźni i… masywni mężczyźni w odmianie ogolonej na twarzy. Ci pierwsi byli kierowcami ciężarówek, ci drudzy miejscowymi górnikami. Nawet w obecnych czasach pełnych mechanizacji, robota pod ziemią wymagała krzepy i odwagi oraz siły. Niektórzy wydawali się tacy… mniej ludzcy, ale… cóż, to tylko powierzchowne wrażenie i nie poparte żadnymi dowodami. Ot, takie wrażenie, taki lokalny koloryt. Zaś na Ann nie zwracał nikt uwagi. Ani hostessy, ani klienci. Te pierwsze zajęte były swoją robotą, ci drudzy… cóż, Ann nie była co prawda szpetna ale na tle wymuskanych pracownic Lukrecji była szarą myszką.



W końcu zjawił się Joshua z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Hej…- rzekł miejscowy książę witając caitifkę. - Ghule są już na miejscu. William też. Rozmówiliśmy się z nimi. I wytłumaczyliśmy że jesteś w mojej domenie gościem, a wkrótce moją poddaną. I że mają ten fakt respektować. Oni z kolei zapewnili, że przybyli tu tylko porozmawiać. Będziemy z William w pokoju obok i widzieli wszystko przez lustro weneckie. Nie masz się czego bać. -
To było miłe, mieć kogoś za sobą. W poprzedniej koterii nie miała takiego luksusu. Po prawdzie tamtą grupę skupiały jedynie więzy z Cyrillem i cała grupka niespecjalnie potrafiła się dogadać.
- Chodźmy.- rzekł ciepło mężczyzna i oboje wyszli.




Posterunek był mały, ale dobrze wyposażony. Coś co mogło dziwić w tak małym miasteczku, ale miało swoje wytłumaczenie. Znajdująca się na terenie hrabstwa kopalnia płaciła tu spore podatki i opłaty środowiskowe. Stillwater było w miarę zamożnym miasteczkiem. Agenci FBI czekali już na nią w pokoju przesłuchań, standardowym pomieszczeniu podobnym do tego jakie Ann widywała w filmach. Sami agenci byli…



… białym mężczyznami, ubranymi w garnitury i z jakiegoś powodu noszącymi czarne lustrzanki. Byli też pozbawieni jakichkolwiek szczególnych cech. W ogóle nie rzucali się w oczy. Nawet ich nazwiska…
- Agent Thompson i agent Jones.- … były równie bezbarwne i trudne do zapamiętania.
Nie zapamiętała nawet który z nich jest Thompsonem, a który Jonesem.
-... FBI… - kontynuował jeden z nich, podczas gdy drugi rozstawiał dyktafon i mikrofon. - … zanim przejdziemy do naszego przesłuchania, musimy przygotować materiał dla naszych przełożonych.
W ręce Ann trafił scenariusz. Pytanie, odpowiedź, pytanie, odpowiedź. Wszystko gładko rozpisane, na dwie lub trzy role.
- Proszę trzymać się tekstu i kwestie wypowiadać naturalnie. - mówił agent.- Proszę usiąść i zaczniemy jak pani będzie gotowa.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline