Karczma “Pod Skocznym Zającem” na podzamczu Lenkster
Propozycja wyprawy do rzekomego matecznika goblinów wywołała w Grecie mieszane uczucia. Wciśnięta w róg izby kobieta upiła z dzbanka łyk taniego rozwodnionego piwa rozważając w myślach odpowiedź na propozycję wysłanniczek von Falkenhorsta. W pamięci wciąż miała ich niewytłumaczalne zachowanie na targowisku, kiedy bez zająknięcia wprowadziły w błąd łowczynie głów miast wydać im idealnie pasującą do opowieści Gretę. Herschel wciąż nie znalazła odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak postąpiły i czy zamierzały w przyszłości wykorzystać swoją pozycję do wyrafinowanego szantażu. Im dłużej na tym myślała, tym bardziej czuła się zbita z tropu.
Postawiona w tak niewygodnej sytuacji, czując na dodatek na sobie znaczące spojrzenia Petry i Inez taksujących wzrokiem jej nierówno przycięte włosy, Greta czuła, że nie może w żaden sposób odmówić propozycji. To musiał być test, próba lojalności i odwagi. Jej rezultat mógł przesądzić o ostatecznym wyborze obu werbowniczek: zabrania Grety ze sobą do Bastionu bądź wydania jej w ręce wymiaru sprawiedliwości.
Łowczyni skubnęła zębami wargi, ponownie upiła łyczek piwa. Wiedziała, że nie może sobie pozwolić na otumanienie alkoholem zmysłów, na osłabienie swej czujności.
- Niechaj nie zwiedzie was ich mały rozmiar - powiedziała pochylając się w stronę rozmówczyń - Są podstępne i okrutne, w kupie prawdziwie zawzięte. Mus im sporo krwi utoczyć, aby czmychnęły, kurwie pomioty. I lubują się w ludzkim mięsie równie bardzo jak w mięsie koni czy mułów.
Umilkła na chwilę przywołując do pamięci wspomnienie znalezionego na krańcu górskiego jaru wygasłego ogniska i zagrzebanych w zimnym popiele ogryzionych do czysta ludzkich kości, należących do gromadki wypasających kozy pasterskich dzieci. Nie było to jedyne wspomnienie Grety tyczące się goblinów i bynajmniej nie najbardziej dla niej wstrząsające, ale tych gorszych nie poważyła się przypominać.
- Świetnie słyszą po ćmicy i widzą w niej jak koty - podjęła swój wywód - I Taal jeden wie jak potrafią cokolwiek wywęszyć w tym swoim smrodzie, ale ludzką woń rozpoznają. Tedy jeśli mam was poprowadzić do tej pieczary, dobrze rozważcie, czyście na to gotowe. Zadbajcie o ciemne ubiory, poczernijcie stal oręża. Przygotujcie liny, najlepiej z kotwami, bo nie wiadomo, czy nie będzie was trzeba kędyś spuszczać na tych linach. I zamiast pochodni lampy na olej z opuszczanymi zasłonami, idzie takie dostać u kowali w twierdzy. Łuczywa widać z daleka, takich lamp zaś nie trza gasić i rozpalać na nowo, styknie opuścić albo dźwignąć płytkę.
Wygłaszając swe rady Greta starała się dzielić spojrzenie pomiędzy Petrę i Inez, ale oczy uparcie nie chciały słuchać jej poleceń, co rusz umykając w bok ku siedzącej nieco dalej przy stole postaci.
Łowczyni nigdy jeszcze nie widziała z tak bliska przedstawicielki Starszego Ludu, na dodatek niewiasty. Postać elfki działała na nią niczym magnes na opiłki metalu, przykuwając uwagę z przerażającą wręcz skutecznością. Nieludzkie rysy twarzy, jakże piękne w swej odmienności, nieskazitelnie gładka skóra, jedwabiste sploty włosów; każdy aspekt aparycji elfki sprawiał, że zerkająca na nią Greta czuła się coraz bardziej szkaradna i odpychająca dla wszystkich z wyjątkiem przeklętych przez bogów Lommów.
- Rzeknijcie, kiedy chcecie ruszyć, a będę czekać na opłotkach - dodała odsuwając od siebie wciąż do połowy pełny dzbanek piwa i podnosząc się z ławy - Mus mi poczynić parę sprawunków, nim opuścimy podzamcze.