Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2022, 20:35   #105
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Anathem
Rok 1489 Rachuby Dolin, miedzy pierwszym, a trzynastym dniem miesiąca Młot;
Szeryf nie krył delikatnego rozbawienia słowami o nieuczciwości, czy pochopności, lecz zachował powagę i szacunek należny momentowi decyzji Anathema.
- Niech uspokoję twoje obawy Anathemie z domu Hunzrin. Nie wszystko jest takie proste na jakie wygląda. Zakon Rękawicy nie włada Bryn Shander jest jednie jego obrońcą miasta i drogowskazem dla zamieszkującego go ludu. Nie na wszystkie decyzje mamy wpływ, lecz prawo Zakonu, na które się powołuję jest szanowane przez zarządczynię Shane. Choć jest stosowane niezwykle rzadko z racji na to, co z sobą niesie dla przywódcy Zakonu Rękawicy. Nie wiń mnie też o naiwność. Nie zabłądzonemu, głodnemu elfowi z podziemi ufam, lecz osądowi Torma.

Markham Southwell przeszedł się wzdłuż celi.
- Wiesz już czym się zajmujemy i jakie prawdy nam przyświecają. Dla tych wartości właśnie wyznaczę tobie zadanie, które pozwoli zachować wolność twego wyboru.

Dowódca Zakonu Rękawicy zatrzymał się, odwrócił i spojrzał wprost na pół-drowa.
- Dowiedź swojej niewinności i dobroci serca. Możesz uczynić to na wiele sposobów w tym... pojmując prawdziwego mordercę, którym, jak utrzymujesz nie jesteś. Udowadniając swą niewinność zwolnisz się z konsekwencji odrzucenia zaprzysiężenia. Wierzę jednak, że twoja droga prowadzi do dobra. Wystrzegaj się zła. Jest ono cieniem duszy. Cień chowa się w miejscu, którego nie dostrzegasz, a kiedy odwrócisz uwagę skrada się do twego domostwa. Zło kryje się za myślami i emocjami, które bierzesz za swoje. Podszeptuje gniew zazdrość i pychę byś wyniósł się nad innych. Nikt nie rodzi się zły. Nawet drowy. Potrzeba czasu, by zło przekonało cię, że jego głos to twój. Tak stało się z wieloma drowami, lecz Bryn Shander zna opowieści o tych, którym udała się ta walka. Wierzę, że i ty rozpoznasz właściwy głos za którym należy podążyć. Wiedza o tym kim naprawdę jesteś jest wymagana od każdego kto chce do nas dołączyć. Prawdziwą odwagą jest walka ze złem skrytym w nas samych. To właśnie robimy w naszych modlitwach. Gdy pokonasz własnego smoka, przezwyciężysz ciemność czyhającą w tobie, tylko wtedy będziesz zdolny do poznania prawdziwego dobra. Tylko wtedy będziesz gotów przywiązać nasz miecz do pasa, nosić tarczę z insygnią Zakonu Rękawicy. Wtedy będę Cię oczekiwał. Zaś ślubowanie adepta może odbyć się nawet w dniu jutrzejszym, jeśli tylko jesteś gotów. Byłoby to wskazane. Przemyśl słowa, które będziesz chciał wygłosić przed kapitułą.
Bran, Oberik
Rok 1489 Rachuby Dolin, Młot - dzień 13, czternaste dzwony, cmentarz;
-49 °F, wiatr, bez opadów, pochmurnie;
Aby dotrzeć do miejsca, gdzie mieszkańcy Bryn Shander chowali zmarłych należało wyjść poza mury miasta i skierować się w dół zbocza w kierunku północnym. Nawet w czasach, gdy słońce pojawiało się jeszcze na nieboskłonie, grobowe nasypy kamienne tkwiły tu w wiekuistym cieniu.

W czas czternastych dzwonów, wiatr coraz mocniej targał ich ubraniami, a ciemność pochłaniała ich z każdą chwilą coraz bardziej. Krasnolud przeszedł mozolnie poprzez pokryte śniegiem i lodem tereny i przekroczył najpewniej umyślnie pozostawioną otwartą bramę, której przez utworzone nasypy śnieżne, nie sposób było teraz ruszyć.

Za nim w głębokim po łydki śniegu broczył Oberik. Szukali tego właściwego kamiennego nasypiska - tego pod którym leżało ciało zamordowanego człowieka Rolfa Farblade'a. Wreszcie Bran odnalazł interesujące go imię nieszczęśnika.

Bran: rzuca wykrycie magii!

Krasnolud przygotował się do rzucenia zaklęcia i wypowiedział konieczne słowa. Ich dźwięk umykał w półmroku, by w odpowiedzi przywieść przybijającą ciszę. Jeszcze podczas formowania ze splotu zaklęcia, Bran dostrzegł jakby przebijające się światło pośród smutnego stosu kamieni. Mało kto spodziewałby się czegokolwiek po tej wyprawie, choćby dlatego, że ciążący na ciele mężczyzny kamień nie pozwalałby zaklęciu odgadnąć co znajduje się pod nim. Stanowiłby barierę. Stanowiłby, gdyby nie to, że nagrobek był wykonany niedbale, a pośród stosu wyzierały na świat szczeliny. To nimi, niczym smród, czy jadowite żmije wypełzały smugi bladego światła.

Bran skupił swą uwagę na nim i rozpoznał obecność magii. Plugawej magii nekromancji. Jeden z kamieni stoczył się mimo scalającego grób mrozu. Oberik i Bran mogliby przysiąc, że nikt z nich tego nie wywołał. Bran dostrzegł w oczach kompana poruszenie, jeszcze nim ten zwerbalizował to co widzi. Światło, które biło z grobu było bowiem nie tylko efektem czaru rozpoznawalnym dla krasnoluda. Również Oberik je widział, a to znaczyło...

Bran: akrobatyka - zdany!

Kolejne kamienie potoczyły się, zaś z grobu w kierunku odchylającego się krasnoluda pomknęła... dłoń! Blada, zimna i martwa.
Bran odsunął się ostrzeżony reakcją łucznika. Dłoń zacisnęła się w miejscu, gdzie był przed chwilą. Rozpadający się nagle stos kamieni uwolnił snop oślepiającego światła. Musieli odwrócić wzrok i oddalić się na kilka kroków. Słyszeli tylko niepokojący, przeczący prawom natury rumor rozsypywanego grobu. Skryta w świetle czarna sylwetka zaczęła unosić się, rosnąć, aż przybrała postać dorosłego, ludzkiego mężczyzny. Lecz nie był to człowiek, mimo że w świetle malował się jakby zarys twarzy zdało się iż istota zlepiona została z martwej zmrożonej tkanki przyobleczonej w światło bladego jak sama śmierć księżyca.

Inicjatywa:
Oberik: 20
Bran: 17
Chodzący w Bladym Świetle: 3

Sorcane, Lotta
Rok 1489 Rachuby Dolin, Młot - dzień 13, czternaste dzwony, ;
-49 °F, wiatr, bez opadów, pochmurnie;

Topaz przytakiwała zarówno na to co mówił Sorcane, jak i na to co zauważyła Lotta.
- I mnie opowieści o druidach zdały się najpierw... nie wiem... nie pasujące. Zważcie jednak na to jak wygląda świat wokół nas. To już drugi rok, a nie zapowiada się by się poprawiało. - Topaz miała oczywiście na myśli panującą pogodę w Dolinach Wichru. - Kilka ostatnich dni było nieco cieplejszych, to prawda, ale z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. Bogowie i druidzi to jedyne siły jakie mogłabym podejrzewać o związek z wieczną zimą. Co więcej miasta zaczęły gnębić monstra. Biała bestia z Samotnej Kniei, Potwór z Maer Dualdon, wilki w rejonach Doughan's Hole. Jakby sama natura uwzięła się na nas. Być może te sprawy są jakoś powiązane? - Topaz furknęła i wzruszyła ramionami - Ale w ten sposób faktycznie nigdzie nie dojdziemy. Podobnie jak oskarżanie maga bez dowodów, sprowadzi na nas tylko kłopoty. Choć można by przyjrzeć się jego poczynaniom nieco bliżej. Jednakże.... to co mówiłaś, Lotta. Wydaje się być to dobrym tropem.

Aasimarka zacżęła porzadkować myśli w głowie, po czym kontynuowała.
- Musimy pomyśleć co wspólnego miały te morderstwa, prócz sposobu w jakie je dokonano. Czas, również może okazać się istotny. Podoba mi się ta myśl. Zwłaszcza w zestawieniu z miejscami, gdzie ich dokonano. - pochwaliła. - Wiemy, że żona Brana została zabita piętnastego Nightal pod Kopcem Kelvina, Rolf Farblade pierwszego dnia Młota tutaj, nie wiemy kiedy dokładnie zginął ten mężczyzna, o którym wspominałeś, Sorcane, ale jeśli dobrze pamiętam, miało to miejsce nieopodal Termalaine?

Sorcane: śledztwo - tajny!
Lotta: śledztwo - tajny!

- Cykl księżyca - powiedzieli jednocześnie Lotta i Sorcane.

- Piętnaście dni. To czas miedzy pełnia, a nowiem. - Topaz badawczo patrzyła na twarze swoich rozmówców, oczekując czy mają coś jeszcze do dodania. - To nie koniecznie coś znaczy, ale to dobry początek.

Topaz chciała cos jeszcze dodać, lecz jakieś poruszenie nastało w Przybitym Ol'Bitey'u. Tłuszcza zgromadziła się przy jednym z okien, część osób wyszła przed budynek. Wszyscy oni wpatrywali się w smugę przedziwnego bladego światła, które jarzyło się niedaleko od miasta, na cmentarzu. Plątaninę pytań i domysłów przebił szept Topaz, skierowany tylko do Lotty i Sorcane.
- Bran, chłopcy mogą tam teraz być. - Kobieta chwyciła swoje futro, narzucając je na swe drobne, acz umięśnione ramiona.
- Drow będzie musiał zaczekać. Cokolwiek to jest, nie zostawię ich z tym samych.
 
Rewik jest offline