Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2022, 12:15   #63
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
EMMA HARCOURT

Znalezienie odpowiednich ingrediencji nie było łatwym zadaniem, ale Towarzystwo było całkiem nieźle zaopatrzone pod względem magicznych dupereli zgromadzenie ekspertów w dziedzinie tego, co nienaturalne, więc w końcu Emme udało się zdobyć potrzebne do rytuału rzeczy.

O'Hara również dał radę zgromadzić koło siebie kilku naprawde dobrych w sztuce czyniena rytuałów ludzi: Aniołka, Mandę Maddson i Morgan Miah. Ta ostatnia, była egzorcystką, z którą Emma miała najmniej okazji pracować w Towarzystwie. Była szczupłą, wręcz filigranową blondynką o wyglądzie nastolatki i ciepłych, zielonych oczach. Jej sztuka czynienia egzorcyzmów opierała się na tańcu, a dokładnie na tańcu baletowym. Każdy ze sprowadzonych łowców miał znaczny talent w swojej dziedzinie, wystarczający na to, by byli dobrym supportem dla wysiłków Emmy i Fincha.

O'Hara zarządził szybką odprawę. Podzielił zadania i wyznaczył tempo pracy.

- Kopaczka zajmie się tym, aby nikt nie przeszkadzał nam w naszych działaniach. I pomoże wrócić nam do łóżek. Zdajecie sobie sprawę z tego jak ciężko będzie nam ochronić tak duży obszar i ukryć tak dużo ludzi.

Pokiwali głowami. Byli przygotowani na to, chociaż wiedzieli, że nie będzie łatwo.

- Dobra. Zaczynajmy od Klucza Salomona, potem przejdziemy do kroku drugiego. Ja prowadzę rytuał, ogniskuję w sobie waszą energię. Emma - rysujesz znaki wiązania, Manda - symbole ogniskujące, a ty, Morgan, wiążesz je znakami starszych.

Kiedy zajmował się okultyzmem i to takim jak zamierzali użyć, porównywanym z bronią ciężką, Finch porzucał swój zwyczajowy ironiczno - cyniczny styl bycia. Stawał się opanowany, skoncentrowany, profesjonalny i niemal poważny. Wiedział, że istnieją siły, których nie można traktować z ironią, bo każdy błąd przy obcowaniu z nimi, podczas próby ich ujarzmienia, mógł okazać się katastrofalny w skutkach. Wiedział i szanował to podchodząc do spraw magii z szacunkiem i pełną koncentracją.

Upewnił się, że wszyscy wiedzą, co mają robić i poprowadził ich na wykonanie zadania.

* * *

Emma obudziła się w łóżku, chociaż nie pamiętała, jak się w nim znalazła. Była nadal w swoim ubraniu, nieco poplamionym krwią i przepoconym. Ktoś zdjął z niej tylko buty, przeniósł do łóżka w jednym z pokojów w pensjonacie, przykrył kocem i zostawił, aby odpoczęła.

Powoli wracały do niej wspomnienia. Wspomnienia bolesne. Rytuał okazał się trudniejszym przedsięwzięciem, bo trafili na spory napór przeciwstawnych sił. Cała przestrzeń wokół "Radości" okazała się "zanieczyszczona" taką ilością emocji i magii, że bardzo trudno było skupić ich małemu sabatowi własną energię. Tracili przytomność - jedno po drugim.

Najpierw Manda, potem Aniołek, następnie Morgan. Emma pamiętała to, jak z ich nosa (a w przypadku Morgan nawet z uszu i oczu) nagle zaczynała płynąć krew, jak wywrócili oczami, ukazując białka a potem padali na ziemię. I pamiętała, że ci co zostali, musieli chwytać ich energię, przyjąć na siebie jeszcze więcej magii, wlewają ją w tkaną barierę.

A potem zostali tylko ona i Finch. Chociaż z tego, co się działo Emma pamiętała tylko ból w klatce piersiowej, płonącą skórę pod Pieczęcią i iskry energii palące jej ciało. I Fincha, który próbował nad tym zapanować, aż do momentu, gdy rzygnął krwią i upadł twarzą w piasek, gdy ostatni run, ostatni znak w utkanej przez nich sieci zapłonął czystą magią. A potem Emma zdołała posłać tylko jedno spojrzenie na leżącego nieruchomo, niczym trup, O'Harę i coś przecięło jej sznurki w świadomości.

A teraz obudziła się tutaj. W łóżku. Pod kraciastym kocem. Czując się tak, jakby ktoś przejechał ją walcem.

Po chwili dotarły do niej odległe dźwięki. Głosy ludzi. Kroki na korytarzu. Jej własny oddech - dziwnie brzmiący i obcy. Nie wiedziała ile czasu jeszcze potrzebowała, nim udało się jej zebrać siły i usiąść. Wszystkie mięśnie w jej ciele wrzasnęły w agonii, gdy to robiła.

Ktoś musiał nasłuchiwać pod jej drzwiami, bo gdy tylko skrzypnęły sprężyny, ktoś ostrożnie zajrzał przez uchylone drzwi. Kopaczka.

- Chloe mówiła, że możesz być spragniona i głodna.

Faktycznie była. Chociaż nie miała pojęcia, jak zje. Miała wrażenie, że wypadły jej wszystkie zęby, tak bolała ją szczęka. Vorda jakby domyśliła się, co się z nią dzieje.

- Bulion. Dobry. Warzywny. Specjalnie dla ciebie bez mięsa.

Twarz Kopaczki była poważna. Wręcz trupio blada.

- Nim zjesz. Musisz się tego dowiedzieć ode mnie. Finch. On… on nie reaguje na żadne bodźce. Cała wasza czwórka ostro się przeciążyła, ale on wziął na siebie dużo więcej, niż powinien, tak uważa Chloe i Aniołek się z nią zgadza. Już jak was znosiliśmy, on wyglądał jak trup. Serce mu bije i oddycha, ale jest w śpiączce. Wy … każde z was … ruszało się, jakoś, kurwa, odpowiadało na bodźce. Finch nie. Dureń, jak zawsze chciał pokazać, jaki jest ponadludzki. Kurwa.

Zacisnęła zęby i pięści.

- Ale … kurwa…. jesteśmy …przynajmniej … bezpieczni.

Wycedziła Kopaczka, a z jej oczu popłynęły niechciane łzy.
 
Armiel jest offline