Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2022, 21:06   #12
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
19 Pflugzeit 2520, górzyste okolice Lenkster

W trakcie podróży Greta czuła ustawiczny ucisk w brzuchu, tak silne zdenerwowanie budziła w niej pozornie niewinna rozmowa z Petrą i Inez odbyta poprzedniego wieczoru. Łuczniczka była już pewna, że jej zleceniodawczynie wiedzą doskonale, z kim mają do czynienia i tylko bawią się z nią niczym dwa rozleniwione koty z pochwyconą w kącie myszą. Albo rzeczywiście było im wszystko jedno, jaką przeszłość przynosiła ze sobą nerwowa młoda kobieta o nierówno przyciętych nożem włosach.

Wóz kolebał się na nierównym gruncie, podskakiwał i kiwał się na boki, lecz ukryta przed gradem pod plandeką Greta czuła w duchu ogromne zadowolenie, że nie musi wędrować przez zimny mokry las na piechotę. Przysłuchując się w milczeniu rozmowom towarzyszy, łuczniczka obserwowała gęste poszycie lasu. Jej wąskie palce muskały co jakiś czas wyprawioną skórę przełożonego przez kolana sahajdaka, niczym dłonie kochanki pieszczące wystające z łubii łęczysko. Biegający wokół wozu myśliwski pies przyciągał uwagę dziewczyny, ciągnął za sobą pochmurne spojrzenia. Chociaż na zewnątrz tego nie okazywała, Greta była wdzięczna Taalowi za obecność Bruna - nie tyle z powodu swej sympatii do psów i kotów, co pretekstu, aby nie wodzić wzrokiem po wnętrzu zadaszonego wozu. Będąc z natury samotniczką, czuła się skrępowana bliską obecnością tak wielu rozprawiających o wszystkim i o niczym podróżnych; co więcej zaś, skupienie uwagi na psie pozwalało jej ignorować obecność elfki.

Davadrel. Greta zapamiętała to imię od razu, chociaż przez większy czas podróży i tak smakowała je w ustach niczym egzotyczny owoc. Łowczyni nie pamiętała, kiedy ostatni raz musiała wkładać w swój umysł równie wiele wysiłków, byle tylko powstrzymać się przed ostentacyjnym gapieniem na córę Starszego Ludu. Greta słyszała wiele bajań o elfach i chociaż większość z nich głoszona była przez wędrownych sygmaryckich kaznodziejów, którzy nie zapominali podkreślać bezbożności, zepsucia i pychy elfiego gatunku, niektórzy bajarze pozwalali sobie na inne opowieści, pełne magii, heroizmu i piękna, które znajdowało swe niechybne odbicie w wyglądzie Davadrel. Ilekroć zagubione spojrzenie Grety trafiało w końcu na oblicze elfki, w myślach łuczniczki pojawiały się wyobrażenia i pasje, których istnienia wcale w sobie nie podejrzewała, a które wprawiały ją w nieskończone zmieszanie i zawstydzenie.

Kiedy zatem u kresu podróży pani Petra od niechcenia wspomniała o orgii, pogrążona w niespokojnej zadumie Greta oblała się nieświadomie głębokim rumieńcem. Nie chcąc dać po sobie poznać konsternacji, łowczyni zeskoczyła z wozu pogwizdując przyjaźnie na ignorującego ją z poczucia obowiązku psa, później zaś podążała równym krokiem tuż za Olgą nie oglądając się na resztę idących w tyle towarzyszek.

Odsłonięta osuwiskiem pieczara zionęła wilgocią i aurą nienamacalnego jeszcze zła. Greta otaksowała jej wejście zmrużonymi podejrzliwie oczami, w pełni podzielając wrażenie Bruna. Chociaż z wnętrza wielkiej jamy nie docierał żaden dźwięk, uszami wyobraźni kobieta słyszała już nienawistne poskrzekiwanie małych szkodników.

- To ktoś na ochotnika do penetracji dziury?

Kiedy pani Petra wygłosiła swe pytanie, Greta już trzymała w dłoni niewielki woreczek z koźlej skóry kupiony dzień wcześniej za kilka miedziaków od jednego z odwiedzających akuratnie twierdzę węglarzy. Wkładanymi do środka palcami rozmazywała po twarzy czarną jak bezksiężycowa noc sadzę, brudząc nią czoło, nos i policzki, okalając pasami czerni usta i rozmazując lepki proszek po szyki i przedramionach. Jej widok musiał sprawiać odstręczające wrażenie, bo ktoś z współtowarzyszy westchnął mimowolnie widząc poczernioną twarz łuczniczki.

- Przypilnujcie mi łuku, pani - Greta podała Oldze swój sahajdak, wyciągnęła z pętli przy pasie zawieszony na niej myśliwski toporek i nie czekając na dalsze pytania podeszła do krawędzi otworu. Odór stęchlizny uderzył w jej rozszerzone nozdrza ze zdwojoną siłą, niosąc ze sobą mieszaninę innych, mniej rozpoznawalnych, ale równie nieprzyjemnych zapachów. Czekając chwilę, aż jej oczy przywykną do zalegających w pieczarze ciemności, łowczyni wślizgnęła się w plamę mroku znikając z oczu towarzyszy.

Zniknęła, lecz daleko nie odeszła. Podąży w głąb jamy na kilkanaście kroków, bardzo ostrożnie stawiając stopy i starając się nie czynić żadnego hałasu. Potem przykucnie ściskając w ręku toporek i będzie bardzo uważnie nadstawiać uszu. Jeśli przez dłuższą chwilę nie usłyszy niczego podejrzanego, cofnie się do krawędzi pola widoczności kompanów i przywoła ich ruchem ręki. Będę prosił Mistrza o pewne rzuty, ale dokładniej opiszę je w wątku komentarzy.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline