Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2022, 01:46   #109
shewa92
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Anathem z uwagą wysłuchał szeryfa. Podjął już decyzję, ale docenił furtkę, którą zostawił mu mężczyzna. Wyglądało na to, że opuści więzienie, ale będzie musiał odnaleźć mordercę, którym zapewne był nieumarły spotkany w karczmie. Z uśmiechem odpowiedział Southwellowi.
-Niech więc tak będzie. W dniu jutrzejszym wyprę się Lloth i złożę przysięgę przed kapitułą.
Dowódca Zakonu rękawicy, wyraźnie zadowolony, pokiwał głową i bez słowa opuścił celę.

Niedługo po tym, do celi wniesiono posiłek, wyraźnie lepszy niż dotychczasowe, a zaraz po nim wiadro z wodą, pozwalające nadrobić pewne braki w higienie, a nawet mocno wysłużoną szczotkę, dzięki której półdrow mógł doprowadzić swoje śnieżnobiałe włosy do porządku. Teraz pozostało tylko czekać.

***

Następnego ranka, niedługo po wschodzie słońca, w celi pojawiła się grupa gwardzistów, którzy mieli doprowadzić więźnia przed kapitułę. Skrępowano mu dłonie zarzucono ciepły płaszcz na plecy i wyprowadzono z budynku. Następnie poprowadzono go ulicami do wschodniej części miasta, do dużego kamiennego budynku. Anathem domyślił się, że jest to świątynia. Podobnie na powierzchni, jak i w Podmroku, obiekty kultu należały do najbardziej okazałych miejskich budowli. Ten nijak się miał do przepychu, jaki cechował architekturę Menzoberranzan, ale zdecydowanie wybijał się ponad resztę zabudowań. W zasadzie, ze swoimi grubymi ścianami, mógł równie dobrze służyć jako forteca. W środku bez trudu potwierdził swoje przypuszczenia, na temat przeznaczenia miejsca, do którego go przyprowadzono. Wśród obecnych symboli, bez trudu rozpoznał te należące do Torma, bo podpatrzył je u szeryfa, ale pozostałe dwa stanowiły dla niego zagadkę. W mieście, z którego pochodził uznawano tylko jedną boginię, a jeśli wspominano jakiekolwiek bóstwa powierzchni to głównie te znienawidzone przez Lloth, należące do elfiego panteonu.

Markham Southwell czekał już na niego w towarzystwie członków kapituły. Podobnie, jak ludzie, których mijał w czasie marszu przez miasto, ci również spoglądali na niego z niechęcią i podejrzliwością. Półdrow niczego innego się nie spodziewał. Pewnie nigdy nie pozbędzie się piętna swojego pochodzenia. Musiał dostosować się do warunków na powierzchni, jeśli chciał przetrwać. Póki co, postanowił milczeć.

Szeryf, jako ten, który wstawił się za nim krótko przedstawił sprawę Anathema przed zebranymi, najwyraźniej po to, żeby dopełnić formalności. Więzień nie wątpił, że wszyscy doskonale wiedzieli kim jest i co tutaj robi. Członkowie Kapituły zadawali Markhamowi pytania, a jeden z nich zwrócił się nawet bezpośrednio do pół-drowa.

-Czy jesteś wyznawcą Lloth? - Zapytał mężczyzna w średnim wieku, lekko już siwiejący. - Pamiętaj, żeś w świątyni Ilmatera, Tyra i Torma, więc nie waż się kłamać.

-Nie, nie jestem. Odkąd porzuciłem podmrok i swój dom, porzuciłem też bóstwo, które skaziło ten dom swoją obecnością. - Anathem spodziewał się podobnego pytania. Myślał, że w ślad za nim pójdą kolejne, ale pomylił się. Kapituła kontynuowała dyskusję, kierując swe słowa raczej do Southwella, niż do niego. Nie wszyscy chcieli wyrazić zgodę na “zaprzysiężenie”, ale najwyraźniej nie byli w stanie się temu sprzeciwić i szeryf dopiął swego. Oporni członkowie po kolei poddawali się, aż przewodniczący zakończył dyskusję i zwrócił się do więźnia.

- Mimo, iż nie jesteśmy w pełni przekonani, co do Twoich intencji, stanie się zadość życzeniu Markhama Southwella. Anathemie z domu Hunzrin… Przyjmiemy Twą przysięgę i wyrzeczenie pajęczej bogini. Bacz jednak na to, co przysięgasz bo Triada z łatwością przejrzy Twoje słowa i czyś szczery, czy tylko nas zwodzisz.

Półdrow skinął głową w podziękowaniu i wymienił jeszcze jedno spojrzenie z szeryfem, nim otworzył usta. Z jednej strony niesłusznie wtrącił go do celi, ale z drugiej zrobił co w jego mocy, by dać “mrocznemu elfowi” szansę na oczyszczenie się z zarzutów. W menzoberranzan nie mógłby liczyć na coś takiego. Zostałby raczej wrobiony w kilka innych przestępstw, by uzasadnić pojmanie i późniejsze skazanie. Mimo swojego kłopotliwego położenia, nie żałował ucieczki z ojczyzny.

-Ja, Anathem z domu Hunzrin, całą swoją duszą wyrzekam się Lloth i jej praktyk. Wyrzekam się zła, podłości i zdrady, które zaszczepiła w sercach moich pobratymców. Przyrzekam przed Ilmaterem, Tyrem i Tormem, że nieodwołalnie odwróciłem się od praktyk elfów z Menzoberranzan. W tej świątyni bogów powierzchni pragnę ofiarować swoją dusze i sercę Elistraee, Mrocznej Dziewicy i ślubuję przestrzegać jej ideałów, czyniąc dobro i szerząc życzliwość by dać dowód temu, że elfy o ciemnej skórze mogą żyć w zgodzie i pokoju z mieszkańcami powierzchni. Na dowód tych słów zobowiązuję się odnaleźć mordercę człowieka, zabitego pierwszego dnia Młota w Northlook. - Półdrow liczył na to, że przemowa, chociaż krótka, spełni oczekiwania zebranych w świątyni.
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 02-04-2022 o 01:49.
shewa92 jest offline