Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2022, 21:18   #65
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Usadowiłam się przy łóżku, tuż przy głowie O’Hary, położyłam mu jedną dłoń na czole, a drugą chwyciłam lekko jego dłoń i zaczęłam swoje własne badanie.

Wyczuwałam jego zimną skórę, wyczuwałam pulsowanie energii, ciche, ukryte, ledwie wyczuwalne, ale podobnie jak reszta Towarzystwa nie potrafiłam tego zidentyfikować. Czułam iskierki przebiegające pomiędzy mną i ciałem O'Hary, a moja Pieczęć wydawała się wtedy bardziej pulsować we mnie. Przypominało to cień, echo tego uczucia, które miałam, gdy Finch zrobił mi masaż używając energii Pieczęci, ale oczywiście teraz było to o wiele mniej wyczuwalne. Zastanawiałam się czy byłabym w stanie zacząć przekazywać mu energię w ten sposób. Nie znałam się na tym za bardzo, ale potrafiłam szybko się uczyć i byłam zdecydowana, żeby mu pomóc. Niestety musiałam zmierzyć się z rzeczywistością, była za bardzo zmęczona, a najwyraźniej Pieczęć jakoś korespondowała z moją wewnętrzną siłą ducha i nie byłam w stanie sięgnąć do jej rezerw. Musiałam zatem poczekać na eliksir od Aniołka.

Pierwsza jednak pojawiła się Morgan. Weszła, cichutko pukając najpierw do drzwi.

- Jak z nim? Jak ty się czujesz? - Miękki głos dziewczyny dobrze pasował do jej filigranowej urody czy, jak niektórzy ją nazywali, gruźliczanej aparycji.

- Pracuję nad tym. – Odpowiedziałam - Muszę odzyskać siły, a wtedy zastanowię się jakbym mogła pomóc Finchowi. Ale chciałam cię zapytać o coś innego. Prosiłam żebyś przyjrzała się uratowanym z sierocińca dziewczętom a w szczególności Gemmie. Udało ci się może to zrobić?

- Tak. Większość z nich ma w sobie esencję porytualną. Takie miazmaty czarnej magii, bo były ofiarą rytuału. Gemma ma silną magię własną. To zdolność fantoma, jeśli miałabym zgadywać, ale jeszcze nie rozbudzona. Dziewczynka działa intuicyjnie, kieruje się nią jakby instynktownie. Do tego dochodzi bardzo natężona aura własna. Co oznacza, że mamy tutaj do czynienia z ponadprzeciętnym przypadkiem. W zasadzie nie było u niej nawet tych miazmatów czarnoksięskich, bo jej własna moc poradziła sobie z tym bez większych problemów. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z dzieckiem o takim potencjale. Myślę, że jej moc jest zdecydowanie silniejsza niż moja moc czy Aniołka.

Przyjęłam do wiadomości te informacje i zapytałam o rzecz, która natychmiast przyszła mi do głowy.

- Czy jej moc jest silniejsza niż moja?

- Teraz? Nie. Z czasem, kto wie, ale zapewne ci dorówna, a może i przerośnie. Ale wiesz, jak to jest. W sprawach nadnaturalnych i tych po Fenomenie, nie ma nigdy żadnej pewności. Nie ma w tym matematyki, logiki czy fizyki. To jest metafizyczne, że tak powiem. Lub popierdolone, jakby powiedział Gładzik.

Czyli póki co wychodziło na to, że jak Gemma dorośnie to stanie się nową wersją mnie, być może taką samą albo nieco ulepszoną.

- A co pamiętasz z naszego rytuału? Jak myślisz, co poszło nie tak? – Wróciłam do problemu, który głównie zaprzątał teraz moje myśli.

- Za dużo energii wokół i za długą linię zaklęć próbowaliśmy zrobić. Ale, hej, Emmo! Odnieśliśmy sukces. Ten obszar jest zabezpieczony przed wszystkim co się da. Przed magią i całym nadnaturalnym dziadostwem wokół. A O'Hara wstanie. Zobaczysz. On już z gorszych rzeczy wyłaził.

Hmm. Czyli w swoim podejściu do tej sytuacji Morgan stanowiła kompletne przeciwieństwo do postawy Alicji. Jak dla mnie jedna zbyt przeżywała a druga za bardzo bagatelizowała.

- Taa. – Powiedziałam. - Martwi mnie tylko ta subtelna, ledwo wyczuwalna energia, na którą Aniołek zwrócił mi uwagę i którą ja też wyczuwam.

- Mnie nie martwi - odpowiedziała. - Ciekawi, bo to chyba coś związanego z Pieczęcią, którą macie. Wydaje mi się, że ten, kto wam ją nałożył, no nie wiem, traci siły lub jakoś się zmienia i dlatego też Pieczęć szaleje. Ale to moja teoria. Ale, Aniołek mówił, że chciałaś się ze mną spotkać.

- No właśnie po to, żeby o to wszystko zapytać, zanim znów zdarzy się coś niespodziewanego i mi to uniemożliwi. Trzeba korzystać z chwili oddechu, takich jak ta. A jesteś w stanie zbadać dokładniej tą energię i ją zdefiniować?

- Mogę, ale nie tutaj. Trzeba byłoby go przenieść gdzieś, gdzie będę miała możliwość … popląsać.

No tak Egzorcyści i ich ogniskowanie mocy, a Morgan potrzebowała miejsca, żeby wykonywać swoje taneczne układy.

- To może zostawmy to na później, zrobimy to, jeśli zajdzie taka konieczność. Dobrze? - Stwierdziłam - A ty jak się czujesz po tym niezbyt przyjemnym doświadczeniu? – Przypomniało mi się, jak sama Morgan padła w konwulsjach na ziemię - Od dawna jesteś na nogach? Bo mi Aniołek powiedział, że podobno przeleżałam półtorej doby.

- Ja? Dość długo już jestem przytomna i czuję się całkiem dobrze.

Wyraźnie usłyszałam sympatię w głosie Egzorcystki. Chyba zaskoczyła ją moja troska.

- Dobrze to słyszeć. - Podjęłam próbę posłania jej serdecznego uśmiechu.

Pukanie do drzwi ucięło jej ewentualną odpowiedź i po chwili do środka wszedł Aniołek.

- Proszę - wręczył mi kubek z naparem pachnący intensywnie ziołami.

Powąchałam napój próbując rozpoznać składniki.

- Dodałeś tam szczyptę magii? - Próbowałam zażartować.

- Odrobinę. Takiej, co postawi cię na nogi – Twarz miał poważną, ale iskierki w oczach zdradzały jakieś rozbawienie.

Trochę mnie to zaniepokoiło, ale bardzo chciałam “stanąć na nogi”, więc powoli zaczęłam pić uważając, aby się nie oparzyć.

Napój smakował bardzo ziołowo, z lekkim dodatkiem miodu i bardzo, ale to bardzo … energetycznie? Ciepło? Brakowało dobrego słowa, aby opisać uczucie energii, które spływało na mnie z każdym łyczkiem.

Wypiłam do dna i odstawiła kubek gdzieś na szafkę.

- Dzięki Aniołek i dzięki Morgan za rozmowę. – Podziękowałam im obojgu.

- Nie ma sprawy. To co teraz - zapytał Aniołek.

- To ja się zbieram, tak? - Zapytała Morgan.

- Ok - Odpowiedziałam egzorcystce.

Poczekałam aż Morgan wyjdzie i zwróciłam się do Ojczulka.

- Nie wiem. O’Hara znał wszystkie szczegóły planu, więc póki jest nieprzytomny wszystko się rozpierniczyło. Ograniczenie przepływu informacji wśród małego grona osób ma swoje zalety, ale jak widać ma także i swoje wady. Poza tym, jeśli jesteś jedyną osobą w zespole, która posiada niezbędną wiedzę to nie ryzykujesz swoim zdrowiem i życiem. Niestety w takiej sytuacji powinien poświęcić resztę a nie siebie, a jeśli miał taki zamiar to powinien komuś innemu przekazać wcześniej wszystkie konkrety. – Powiedziałam w rozgoryczeniu o wiele więcej niż zamierzałam i o wiele więcej niż powinnam.

Wzięłam głęboki wdech i uspokoiłam się nieco.

- Chociaż nie. Jest jeszcze Ernest. - Przypomniałam sobie o jasnowidzu.

- Co z nim?

- Może znać plany Fincha albo przynajmniej wiedzieć co powinniśmy teraz zrobić. -Rzeczywiście tak było.

- Dasz radę go przekonać? Bo wiesz, że on mówi co chce i komu chce.

- O to chodzi. – Potwierdziłam - Jeśli on uzna, że powinnam się czegoś dowiedzieć to mi to powie, jeśli nie to znaczy, że nie tędy droga. A jak jeszcze trochę odzyskam siły to spróbuję coś pokombinować z Finchem, chociaż chciałabym, żeby Manda spróbowała wyśledzić tę energię, która w nim krąży.

- Powiem jej jak wstanie. Odsypia.

- Dziękuję - Powiedziałam po nie wiadomo, który już raz. - Posiedzę tutaj sobie chwilę, jeśli ci to nie przeszkadza.

- Jasne. Mam wyjść?

- Nie, nie mam zamiaru przeszkadzać ci w twoich zajęciach. – Chociaż właściwie to jego działania na niewiele się zdały.

- W zasadzie moim zajęciem jest pilnowanie Nexusa na ten moment. Ty możesz zrobić to za mnie albo przespaceruj się. Jak wolisz.

- Popilnuję go. – Jakoś nie chciało nie się spacerować - Jakby coś się działo, będę krzyczeć.

Skinął głową i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą z nieprzytomnym Finchem.

- I co ja mam ci teraz powiedzieć? - Zapytałam nieprzytomnego O’Harę. - Chyba słyszałeś co mówiłam Aniołkowi. Jak kurde jako jedyny znasz dokładny plan to się nie poświęcasz, dajesz się wywalić innym, bo teraz z wszystkim leżymy.

Westchnęłam.

- I oczywiście to w dużej części moja wina. Zamiast się ugryźć w język i trzymać gębę na kłódkę to musiałam wyskoczyć z tym swoim: “zróbmy wszystko na maksa, ochrońmy cały teren”. Wariatka bez piątej klepki. A ty kurcze też, zwykle nie przejmowałeś się aż tak tym co mówiłam tylko robiłeś rzeczy po swojemu, a teraz postanowiłeś nagle mnie posłuchać. Cholera. I jeszcze wszyscy się tym nie przejmują, że jesteś pod wpływem jakiegoś podstępnego zaklęcia, bo to niby Pieczęć według nich wariuje, ale jakoś ani ja ani Ala tego dziwnym trafem nie doświadczyłyśmy. Trudno. Może im jest wszystko jedno, ale jak się nie kwapią tego zbadać to sama to zrobię. Wszystkiego się dowiem, wszystko przebadam do jasnej cholery! No! - Umilkłam, bo po tym wywodzie zabrakło mi siły.

- Oczywiście zrobię to jak nieco odpocznę. Chociaż może nie ma co zwlekać, może nie powinnam zważać na swój stan i tracić czasu.

Zamyśliłam się.

- Może powinnam zabrać tego całego Szeptacza do piwnicy i go dokładnie przepytać. No wiesz w stylu przesłuchań w Komorze. A może już totalnie świruję. I co tu robić? Hmm? Nie powiesz mi, no nie?

Znowu umilkłam.

Finch też milczał. Oddychał powoli, niemal niezauważalnie.

Wiedziałam, że muszę podjąć jakieś decyzje. I to muszę je podjąć sama, bo nikt z reszty Towarzystwa nie był w stanie tego zrobić za mnie. No może z wyjątkiem Fury’ego, ale skoro nie stawił się tutaj, żeby mi coś przekazać oznaczało, że nie było nic do przekazywania i moje nagabywanie go było z góry skazane na porażkę.

Kombinowanie przy Pieczęci Fincha za pomocą mojej Pieczęci także było ryzykowne w moim obecnym stanie. Jedynym rozsądnym pomysłem na dany moment było przebadanie tej dziwnej energii krążącej w Finchu. Zamiast prosić o to Morgan czy Mandę postanowiłam to zrobić sama. I do tego dochodziła jeszcze jedna sprawa. Przypomniało mi się, że podczas naszego rytuału byłam osobą, która ustała najdłużej na nogach. Najpierw padła Manda, potem kolejno Aniołek i Morgan, a później Finch rzygnął krwią i upadł na piasek, dopiero po tym ja straciłam przytomność. No i w wyniku tego rytuału jemu oberwało się najmocniej. Rozumiałam to tak, że przyjął na siebie niespodziewane skutki oporu, które napotkaliśmy, ale dlaczego w takim razie nie odpadł na końcu i tak mocno go poskładało. Gdybym była paranoiczką, a jak uważali niektórzy byłam, uznałabym, że Finch podczas tego, gdy był zajęty odprawianiem rytuału ochronnego padł ofiarą okultystycznego ataku. Oczywiście samo z siebie nasuwało się imię tego całego Szeptacza, który tak rozeźlił O’Harę, ale czy Fury który najwyraźniej wiedział po co tutaj ten cały Carr się znajdował pozwoliłby, żeby tak poskładano Fincha? Poza tym Szeptacz był zbyt oczywistym napastnikiem, więc gdybym skupiła się tylko na nim mogłabym przegapić innych ewentualnych przeciwników. Najrozsądniej było założyć, iż za tym atakiem mógł stać każdy i dokładnie przebadać sprawę. Czyli musiałam odprawić tym razem mój własny rytuał i przebadać Fincha nie tylko pod kątem tej dziwnej subtelnej energii w jego organizmie, ale także sprawdzić, czy był obiektem ataku okultystycznego i kto ten atak przeprowadził.
 
__________________
"Atak był tak zaskakujący, że mógłby zaskoczyć sam siebie."
Ravanesh jest offline