Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2022, 15:51   #3
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Witajcie łajzy i łamagi! Kim jesteście, skąd pochodzicie, jakie macie doświadczenie i co wydaje Wam się, że umiecie - to wszystko są rzeczy, które mam głęboko w dupie! Tak, tak, dokładnie tam! Ta są zajęcia z walki wręcz a JA jestem waszym instruktorem. Czyli tym człowiekiem, który najpierw oceni wasz żałosny potencjał a potem w tym śmiesznie krótkim czasie, który mu przydzielono, postara Was się czegokolwiek nauczyć. Bez wielkich nadziei na sukces, nadmienię, ale nie za to mi płacą.

- Jeśli ten przydługi wstęp jest dla Was zbyt skomplikowany, to postaram się w prostych dwóch słowach streścić, co czeka Was na tych zajęciach. Ostry wpierdol! W dupie mam czy jesteście starzy czy młodzi, kobietą czy chłopem, kurduplem czy wielkoludem. I tak skończy się to tak samo.

- Apropo wielkich łysoli, możemy zacząć od razu. Ty tam, wielki klocu,. wystąp tu na środeczek… Tak, dokładnie tak… Bardzo dobrze… No kawał z ciebie chłopa nieprawdaż? Uwaga klasa, lekcja numer jeden: bez względu na to co mówią kobiety, wielkość nie ma znaczenia! A teraz atakuj!

- To nie jest najlepszy pomysł.

- Ja tu jestem od pomysłów! Uderzaj! Twój najlepszy strzał! O tu prosto w głowę. No nie bądź taki nieśmia… AARRRGGGHHH…. -


Reakcje zgromadzonych wahały się do bolesnych grymasów twarzy, przez przejęte “Mój boże”, soczyste “O kurwa!”, złośliwe i godne politowania uśmieszki, po zimną obojętność. Trzeba im jednak oddać, że kilkoro zachowuje zimną krew.

- Sanitariusz! Sanitariusz! Mamy rannego! -

Buck przygląda się obojętne malowniczo rozłożymy na macie nieprzytomnym zwłoką “instruktora”, kontemplując, że coraz bardziej rozszerzająca się plami krwi, że zmasakrowanej twarzy już się nie wypierze…

- Z tego co pamiętam to dalej masz zajęcia ze strzelania i mat. wybuchowych? -
Mi jak zawsze znalazła się gdzieś obok, nie zaszczycając leżącego nawet spojrzeniem.
- Zgadza się. Dlaczego pytasz? -
- Bez powodu, ale gdyby ktoś mnie szukał, to widziałam tu niedaleko całkiem ładny schron… -


*****



Barabasz “Buck” - jak sam się przedstawiał - Kazinski był wysokim, postawny, dobrze zbudowanym mężczyzną w sile wieku. Na wyznaczone spotkanie przybył w towarzystwie azjatki o zwracającej uwagę urodzie i trudnym do określeniu wieku. Przez większość późniejszego pobytu w “ośrodku” A.I.M. można było spotkać ich razem, choć nic nie wskazywało na to, aby byli parą, w innym niż zawodowym znaczeniu. Choć z drugiej strony, nawet to było ciężko stwierdzić, bo Buck nie należał do ludzi specjalnie lubiących mówić o sobie, a MI Na Wen, bo tak nazywał się jego towarzystwa, do ludzi w ogóle lubiących mówić.


Obydwoje charakteryzował obojętny profesjonalizm w odniesieniu zarówno do zadania, jak i do pozostałego grona “współpracowników”. Kaziński po “incydencie” z byłym już instruktorem walki wręcz, przejął od niego te zajęcia. Nie sposób było odmówić mu umiejętności (no chyba, że komuś zależało na połamanych kończynach), bez problemu też przychodziło mu przekazywać swoją wiedzę. Z drugiej strony jednak, każdy nauczył się u niego tyle ile sam chciał się nauczyć. Obiektywnie jako zdecydowany pozytyw należy odnotować brak kolejnych przypadków wstrząsu mózgu…

Kaziński bardzo dobrze radził też sobie z bronią palną a także miał sporo wiedzy o materiałach wybuchowych. Jak się okazało całkiem nieźle posługiwał się hiszpańskim i znał też inne języki.

Mi Na Wen z hiszpańskim radziła sobie tylko odrobinę gorzej od Bucka. Posługiwała się też płynnie japońskim, co zdradzało jej pochodzenie, ale ze swoją krajanką z zespołu zamieniła tylko kilka zdawkowych zdań. Nie była typem rozmownej, ani tym bardziej towarzyskiej osoby. Wszelkie próby zbyt nachalnego “podrywu” kończyły się kilkoma niewybrednymi komentarzami a jeśli to nie wystarczyło, to przemoc też nie była jej obca. Widać, że takie sytuacje nie były dla niej nowością. Na szczęście dla niektórych, całkiem dobrze radziła sobie z opatrywaniem rannych. Miała dużą wiedzę na temat nowoczesnej broni palnej, popartą również dużymi umiejętnościami praktycznymi w jej stosowaniu. Szczególnie w dziedzinie broni snajperskiej.

Obydwoje z Buckiem przywiązywali dużą wagę do rzeczy przekazywanych im przez przedstawicieli ruchu oporu, którzy byli z nimi w koszarach. Zdobycie jak największej ilości informacji o wyspie było dla nich priorytetem. Szczególnie takich, których nie można było znaleźć w przewodnikach turystycznych czy nawet w ogólnych analizach wywiadu.

*****


- Jakie są dokładnie nasze cele w czasie tej operacji? -

Buck miał w zwyczaju zadawać pytania bezpośrednio, bez owijania w bawełnę. Tak też zrobił i teraz, w czasie jednej z odpraw z szefem ich wesołej gromadki.

- Nie zabraliście takiej grupy, gdyby miało chodzić tylko o szkolenie lokalnych partyzantów. Z tego co słyszę, to im marzy się wybicie na niepodległość. Czy takie też są cele naszej obecności na wyspie i pod nie mamy dostosowywać nasze działania? Kto będzie dowodził operacją na miejscu i jak jest nasza zależność z naszymi mocodawcami. My dowodzimy nimi czy oni nami? W zależności do odpowiedz na te pytania, jest jeszcze trochę do zrobienia, zanim rozlokujemy się bezpośrednio na wyspie. -

- To brzmi jakby miał Pan jakiś plan Panie Kazinski. Ogólnie i tylko w tym ostatnim temacie. -

- To prawda, ale to zależy do tych odpowiedzi. Co zaś się tyczy samego przerzutu, to proponuję rozdzielić go na dwie części. Większość z nas może polecieć zwyczajnie lotami rejsowymi. Oczywiście nie razem, aby nie rzucać się w oczy jako grupa. Sprzęt przerzuciłbym kutrem. To jest najbardziej nie zwracająca na siebie uwagę jednostka. Poza tym, można na niej zaaranżować ukrycie naszego sprzętu nawet na wypadek kontroli. Frog i może jeszcze ze dwie osoby od nas, jako obstawa do lokalnej załogi. Po ich wytypowaniu, będzie trzeba zrobić im szybki przeszklone jak wyglądać na rybaka. Skoro kapitan nie będzie miejscowy, to również część załogi może taka być. Należy zorganizować odpowiednią papierologię w razie kontroli. Sprzęt rozładujemy w jakiejś przyjemnej, cichej zatoczce a sam kuter może całkowicie normalnie zawinąć do portu na wyspie. Może się jeszcze przydać na miejscu.

- Alternatywnym rozwiązaniem jest jacht, który pomieści całą naszą grupę i sprzęt. Oficjalnie możemy być pracownikami jakieś bajecznie bogatej amerykańskiej korporacji, zebranymi z filii firmy z całego świata, którzy są na “imprezie integracyjnej”. Przy dobrym przemyśleniu sprawy, dla każdego z nas znajdzie się jakaś rolę w tej bajce.

- Wadą, dużą moim zdaniem, jest konieczność wynajęcia takiej jednostki, zapewne z jakąś załogą, co utrudnia zachowanie tajemnicy, jak również fakt, że nie będziemy mogli tego jachtu “zostawić sobie” na miejscu, dla przyszłych celów, jak to może mieć miejsce z kutrem. Poza tym ewentualna wpadka całej grupy w zasadzie kasuję od razu operacje.

- Zostawiłbym też z tyłu głowy możliwość zakupy i uzbrojenia tego patrolowca. W późniejszych etapach operacji takie wsparcie ogniowe może być bardzo pożądane. Na ten moment jednak nie rozważał bym go jako środka do przerzutu na wyspę. Zbyt duże ryzyko kontroli i wpadki. -
 
malahaj jest offline