Argaen był Valdemarem i z tej racji znał się, mniej więcej, na przemyśle stoczniowym, na tym zaś, jak powinna wyglądać huta szkła - nie. Największy jednak kiep musiałby się zorientować, że nie w porządku jest nie tyle "coś", a wszystko. Gobliny nie nadawały się na wytapiaczy szkła, podłoga nie powinna być "ozdobiona" trupami pracowników, a właściciel huty nie powinien robić za szklaną rzeźbę.
Stan, w jakim się znajdował Lonjiku, zdecydowanie wykluczał jego udział w napadzie goblinów na Sandpoint. Teraz jednak należało przestać myśleć o kurczącej się liście podejrzanych, a rozprawić się z goblinami.
Udział Argaena w tym zbożnym dziele był, prawdę mówiąc, żaden. Na szczęście kompani spisali się jak należy i szóstka goblinów wnet pożegnała się z życiem. Co prawda nie było kogo przesłuchiwać, ale lepsze było to, niż gdyby któryś z przedstawicieli prawa i porządku miał ucierpieć.
- Żaden nie przeżył.... trochę szkoda - powiedział. - Sprawdźmy, czy znajdziemy jakiś ślad obecności Ameiko. Albo jej brata... On zdecydowanie nie darzył sympatią swego ojczyma - dodał.
Ruszył w głąb pomieszczenia, uważnie rozglądając się dokoła. Wypatrywał zarówno śladu pobytu Ameiko, jak i kolejnych kurduplowatych "gości".