W drodze…
Zachodnie Ziemie Centralne
Noc minęła spokojnie.
Nic nie przylazło, nic nie chciało nikogo zeżreć. Każdy spał, jak mógł, na czym mógł… i z kim mógł. Złodziejkę pilnował całą noc szkielet.
Mirelinda trochę się w nocy wierciła… odsłaniając nieświadomie pod płaszczykiem to i owo, przyciągając tym oko.
Niramour spała wtulona w Kargara, ale nie wydarzyło się nic ponadto. Ot, wspólny sen obok siebie, i możliwość przytulania się… było miło. Chyba.
Nad rankiem, były typowe zajęcia obozowe, jak doprowadzenie się do porządku po nocy, ogarnięcie swoich paru rzeczy, mała wizyta w krzaczkach… były też typowe dla niektórych(czarujących) modły i medytacje.
Po wielu, wielu, wielu żarliwych zaś litaniach do Alerii, niebieskowłosa wyczarowała dla wszystkich proste śniadanie. Bułki, jajecznica, parówki. Do tego świeża woda. Zaprosiła i do posiłku nawet ich chwilowego "więźnia", która w końcu burknęła, iż ma na imię Vanni.
…
Tuż przed wyruszeniem w dalszą drogę, okazało się, iż w wozie Vanni leżały przecież jeszcze i śmierdziały resztki rodziny Amzy. Wypadało pochować ich ponownie? No i brać ten wóz ze sobą? Mocno on ich zwolni… ale w sumie, czy oni się tak naprawdę gdzieś aż tak spieszyli?
***
Elfów w "Rozciągniętym lesie" tym razem już nie spotkali. Podobnie jak żadnych Ettinów, wielkich pająków, i innych takich, niekoniecznie chętnie widzianych stworów.
Nagutkich Elfek, i wróżek, też nie. A w sumie szkoda…
***
Wieczorem dotarli do Scornubel.
Miasto stało, jak stało, i wszystko było w jak najlepszym porządku. No ale co się dziwić, w jednym miejscu świata mordują, w drugim życie toczy się całkiem normalnie.
Szkielet wlazł do magicznej torby Zaklinaczki, co wyglądało dosyć zabawnie.
Chociaż było chyba trochę więcej straży przy bramie, i na murach? A propo straży… odstawiono w ich łapy Vanni, i wyjaśniono co trzeba. A strażnicy burknęli coś do Paladyna, iż ona znana z robienia podejrzanych interesów, i się tym zajmą… no i tyle. Jeden kłopocik mniej.
~
O audiencję u Lady Ambermantle "na natychmiast" było w tej chwili trudno… a właściwie było to niemożliwe. Bardka była zajęta jakimiś naprawdę wielce ważnymi sprawami, ale po odczekaniu kwadransu, w końcu otrzymali informację od jej służby, iż postara się ona ich jak najszybciej przyjąć. Może to potrwać jednak i z godzinę.
Otrzymali za to mieszek złotych monet(20) i słowa, by "odpocząć po podróży, i wychylić sobie kufelek piwa". Znaczy się, że co, że mają na nią czekać w jakiejś karczmie??
- Kąpiel! O tak, ja bym bardzo prosiła - Powiedziała uśmiechnięta na tą myśl Niramour - Balia ciepłej wody, tego teraz potrzebuję.
Mirelinda ją całkowicie popierała.
Towarzysze jednak mieli już naprawdę spore animozje odnośnie wszelkich karczm, tawern, czy zajazdów…
Ziemie Centralne
Miasto Scornubel
Karczma/Tawerna “Kieł węża”
Wieczór
Lady Ambermantle zjawiła się z licem skrytym pod kapturem, w niecałą godzinę. Poprosiła śmiałków do bocznej sali, gdzie przeniesiono trunki i jadło, i gdy obsługa w końcu wyszła, zrzuciła nakrycie głowy. Następnie wypowiedziała kilka słów, i wykonała drobny gest.
- Teraz nikt poza salą nas nie usłyszy… - Wyjaśniła - Opowiadajcie o wszystkim, opowiadajcie. Nie jest dobrze…
Zarówno niebieskowłosa, jak i cycata, nadal przebywały w swych komnatach, oddając się relaksom po podróży. W końcu jednak się zjawiły przy pozostałych, z wilgotnymi jeszcze włosami, jakieś 10 minut w trakcie już wyjaśniania, co też ostatnio zaszło na sporym obszarze Zachodnich Ziemi Centralnych.
***
Komentarze jeszcze dzisiaj