Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2022, 20:59   #28
Connor
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Walka była krótka i niestety mało treściwa. Większość goblinów uciekła. Nawet te które zostały trafione mniej lub bardziej poważnie. Wszystkie, które potrafiły się jeszcze ruszać uciekły gdzieś w głąb korytarzy, więc trudno było stwierdzić ile strat zadali i ile z goblinów było jeszcze na chodzie choć rannych, a ilu wykrwawiło się na śmierć. Wszystko to potwierdzało pierwotną ocenę sytuacji jakiej dokonała elfka. Strategicznie byli w czarnej dupie. Właściwie to był cud, że obyło się bez strat własnych. Cóż trzeba działać dalej.

Davandrell zorientowała się, że została trochę z tyłu. Sięgnęła kolejną strzałę z kołczanu i ruszyła szybkim krokiem przez najbliższy korytarz. Tuż za rogiem niemalże weszła na plecy jednego ze swoich towarzyszy.
- Magnus zasuwaj do przodu i jak nie pomagasz to zejdź z drogi i poświeć. - Krzyknęła elfka depcząc mu niemal po piętach.
Korytarz rozszerzył się wkrótce choć nie polepszyło to sytuacji gdyż dalsza droga nadal była zablokowana. Tym razem przez kolejną walkę. Goblinów nie było widać. Za to Greta, Olga i wilczarz Bruno stawali w szranki ze stadem bodajże sześciu wilków. Przejście było zablokowane.

W tym ścisku i ciasnocie trudno było wykorzystać przewagę łuku, żeby nie zranić któregoś z towarzyszy. Przez chwilę Davandrell rozważała możliwość ciśnięcia w środek stada wilków lampy z naftą. Powstrzymała ją od tego możliwość zranienia towarzyszy i szkoda jej było poświęcać dobrego źródło światła. Elfka czuła się tak bezsilna i niepotrzebna jak chyba jeszcze nigdy w życiu. Dalsza droga była zablokowana przez przez dwie kobiety i psa wielkości kuca. Ani strzelić z łuku, ani wcisnąć się na czwartego.
- Goli kurwa gdzie jesteś? - Wykrzyczała swoją frustrację na całe gardło. Jakby na zawołanie z korytarza za wilkami wyłonił się krasnolud, który bez chwili zawahania zaatakował stworzenia od tyłu. Jego topór spadł z zabójczą siłą na kark najbliższego ze zwierzęcia. Korytarz wypełnił się mrożącym krew w żyłach skowytem.

Davandrell szybko połączyła fakty. Obejrzała się za siebie w głąb korytarza, którym tu przyszli. Przypomniała sobie w pamięci rozkład pomieszczenia, z którego wyszli. Szybko policzyła i dodała odległości i wyszło jej, że nadal jest w czarnej dupie. Była możliwość obejścia dookoła i dołączenie do krasnoluda, żeby wziąć stado w dwa ognie jednak skórka nie była warta wyprawki. Za dużo czasu by jej to zajęło i mogłaby tylko przebiec się korytarzami i wrócić na zakończoną już walkę. Mijało się to z jakimkolwiek sensem. Lepiej było zostać tu na miejscu i czekać na chwilę gdy będzie miała czysty strzał. Szybko podjęła decyzję, że najlepiej zrobi wykorzystując swój największy atut jakim były umiejętności strzeleckie. Naciągnęła cięciwę i czekała na czystą linię strzału. Wiedziała, że była dobra i wystarczy jej ułamek sekundy by bezpiecznie i celnie wysłać strzałę do celu.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline