Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2022, 14:12   #11
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 04 - 1998.01.19 pn, zmierzch

Czas: 1998.01.19 pn, zmierzch; g 20:30
Miejsce: Grenada, była baza Royal Navy
Warunki: jasno, ciepło, cicho, na zewnątrz: noc, cicho, pogodnie, d.sil.wiatr, ciepło



Wszyscy


W kantynie dawnych koszar Royal Navy były okna na dwie strony budynku. Z jednej strony na plac apelowy co był bliźniaczo podobny do placów apelowych w innych koszarach na całym świecie. Z drugiej jednak, tam od zaplecza, był ogród. Ładny, tropikalny ogród którym dawniej przechadzali się marynarze i oficerowie a obecnie najemnicy AIM. Teraz, wczesnym wieczorem już było ciemno jak w nocy. W końcu była połowa stycznia. Nawet jeśli zamiast lodu i śniegu było tu całkiem wiosennie. Dzisiaj dość mocno wiało ale mimo to było całkiem słonecznie póki trwał dzień. Chociaż teraz niebo zachmurzyło się jakby zbierało się na wieczorny deszcz. Takie perspektywy miała grupka młodych ludzi świetnie wpasująca się w rolę turystów jakich zresztą zwykle tu udawali.

Zebrali się razem odkąd Jamie wrócił do koszar z rejsu zardzewiałym kutrem a Greta wróciła z lotniska. Oboje mieli dość dobre wieści. Frog uznał, że Carla i Oliver nadają się na marynarzy a hotelowa manager mogłaby go zastąpić w razie potrzeby. Znała się na sterowaniu łodzią i nawigacji chociaż nie aż tak jak brytyjski specjals no ale jak zajmowała się tym po amatorsku jako hobby to nie było to dziwne. Oliver zaś podstawy też ogarniał chociaż raczej pasował Brytyjczykowi jako załogant. We trójkę mogli z powodzeniem obsadzić kuter. Byle nie było sztormu ani złej pogody. Gdzie by mieli dobijać do samej Margarity to jeszcze było kwestią otwartą. Udało mu się kupić mapę jakiej potrzebował ale nie ukrywał, że Carla jako przewodniczka i pilot po swojskich dla niej wodach była dla niego o wiele cenniejsza. Zaś Schiffer od piątku jeździła chyba codziennie na lotnisko aby zaplanować te przerzuty rejsowymi lotami do Wenezueli z przystankami rozsianymi po całych Karaibach. Ona też przyniosła im nowe wieści.

- Jesus też zrezygnował. To albo popłyniecie we dwójkę albo dobierzecie kogoś jeszcze. - Niemka popatrzyła na pozostałych. Zamówiła w barze kantyny szklankę z kolorowym drinkiem i teraz popijała z niego powoli. Wiedzieli o czym mówi. Nagłe zniknięcie amerykańskiej snajper wywołało wiele pytań które zwykle kierowano do Jesusa który był jej kolegą z jakim cokolwiek rozmawiała. Bo resztę zdawała się skutecznie ignorować. Latynos stwierdził, że widocznie zrezygnowała i opuściła wyspę. Oraz szeregi AIM. No a dzisiaj on też zrezygnował. Dezerterów powinno się łapać i stawiać pod ścianą aby utrzymać dyscyplinę w oddziale. Tak to skomentował Alpen w swoim oschłym, ponurym stylu. Reszta switowała to machnięciem ręki. Przy takim braku integracji z Marią raczej nikt jej nie zdążył polubić, znielubić czy poznać więc dla większości była tylko twarzą spotykaną na treningu czy w kantynie.

- No to mamy pierwsze straty w oddziale. Dobrze, że nie bojowe. Ale pewnie i tak bezpowrotne. - Frog skomentował krótko i wzruszył ramionami. Co mogli zrobić, że dwójka z pierwotnego składu odpadła im jeszcze na etapie przygotowań do właściwej operacji? Trzeba było szyć z tego co było. Nadal mieli jakiś pluton przeliczeniowy do przerzutu na docelową wyspę.

Trzeba było się zająć bieżącą sytuacją, bez względu na te straty. A mieli się czym zajmować. Plan przerzutu sprzętu drogą lądową wyglądał coraz lepiej. Przez weekend Brytyjczyk zmontował skrytkę na ładunki wybuchowe jakie miały zatopić kuter razem z kompromitującym ładunkiem. A jeszcze parę dni tutaj i większość najemników zacznie po trochu brać taksówki na lotnisko aby udać się tam czy tu rozsianych po Karaibach aby w końcu wylądować w Wenezueli a potem na docelowej wyspie. Więc tutaj zacznie robić się ciszej i puściej ale to jeszcze parę dni. Na razie byli w komplecie.

Sprawa z cysterną Barta też nabierała rumieńców. Za sprawą samego Barta no i tego co się dowiedzieli najemnicy już na własną rękę. Czy Cyrus był groźny? Cóż, to zależało od punktu widzenia. Dla Barta raczej tak. Było widać, że obawia się konfrontacji z nim. Był sam a Cyrus uchodził za niebezpiecznego człowieka. Do tego miał broń. Ściślej to klamkę i tą nie zawsze miał przy sobie ale jak jechał spuścić komuś łomot czy na inną akcję to ją zabierał. Miał też u siebie w domu jakiś karabin. Legalnie, miał pozwolenie. Jaki to Bart nie wiedział, nie znał się na broni. Podobno też miał jakiegoś obrzyna gdzieś u siebie ale to tylko słyszał, sam nigdy tego obrzyna nie widział. No i miał swoich kolesi. Paru. A Bart był sam. Oni też chyba chociaż niektórzy mieli jakieś klamki chociaż na co dzień raczej z nimi nie chodzili. Poza tym potrafili wziąć bejsbol czy kastet i spuścić komuś łomot albo i bez tego.

Ostatecznie Bart odmalował obraz “wrzoda na tyłku” z tego Cyrusa jaki był szefem lokalnej bandy ale raczej daleko mu było do prawdziwych mafiozów czy karteli. Właściwie nawet do jakiś większych gangów. Ale aby uprzykrzyć życie miejscowym wystarczało. No i podobno Cyrus “znał ludzi”. I zgrywał ważniaka. Ale czy tak było naprawdę to Bart wolał nie sprawdzać. Więc tak, dla Barta to ten Cyrus był groźny i zalazł mu za skórę a do tego jeszcze zwędził mu pół ciężarówki ropy.

Czy byłby gotów bronić tej ropy za cenę życia? W ocenie Barta raczej nie. Raczej pewnie by się zdziwił, że trafiłby na kogoś większego od siebie bo tutaj to nikt mu nie podskoczył. Chociaż głównie dlatego, że nikomu się nie chciało i chyba traktowali go jak deszczowy dzień. No nic przyjemnego ale w sumie da się przeżyć. Czasem przyjeżdżała policja na interwencję i nawet go parę razy aresztowali i wsadzali do paki na parę tygodni czy miesięcy ale to tyle. Teraz Bart żałował, że się z nim zadał i stracił i pieniądze i ropę. A, że towar był trefny to nawet nie mógł zadzwonić na policję. I Cyrus pewnie nie spodziewał się, że Bart coś z tym zrobi a tymbardziej, że w klubie spotka Tweety która nie dość, że okazała się całkiem fajną laską to jeszcze miała takich kolegów i koleżanki co coś mogliby tu pomóc. Tego nawet Bart się nie spodziewał więc Cyrus pewnie tym bardziej.

Natomiast wyrolowany wspólnik lokalnego rzezimieszka nie był pewien gdzie ten mógł ukryć cysternę. W pierwszej chwili pomyślał, że pewnie na swojej farmie. Też miał stodołę to mógł tam nią wjechać i na zewnątrz nic by nie było widać. Ale mimo wszystko to była cysterna kradzionej ropy a już miał wyroki na karku to byłoby dość głupie z jego strony. Więc może u któregoś ze swoich kumpli albo jeszcze gdzie indziej. Podał im te kilka adresów na kartce jakie znał i nawet zaoferował się, że zawiezie ich i pokaże które to na miejscu. Ale żadnych trupów sobie nie życzył. Nie chciał być zamieszany w mokrą robotę albo pójść do więzienia za współudział czy nakłanianie do morderstwa. To jak tak by się miało skończyć to już wolał aby najemnicy nic nie robili.

Na tym się skończyło spotkanie sobotnim wieczorem. Można było wrócić do zabawy w klubie albo wrócić do siebie. Tweety wybrała to pierwsze rozwiązanie skoro i tak już była na miejscu. Ale wczoraj w niedzielę i dzisiaj w poniedziałek Mi wzięła pod lupę te adresy wskazane przez Barta. W sporej mierze mogła potwierdzić jego słowa. Widziała jak w niedziele gospodarz urządził sobie jakiegoś grilla z kolegami i piwkiem w roli głównej. Dzisiaj to głównie siedział w domu, raz pojechał po coś, pewnie do sklepu bo potem z bagażnika znosił jakieś torby z zakupami. Ale cysterny nie widziała. Nawet jeśli trzymałby ją w swojej stodole to z zewnątrz i tak nie było tego widać. Trzeba by się tam dostać do środka i sprawdzić. U jego kolegów to samo. Przynajmniej z zewnątrz żadnej ciężarówki nie było widać. Ale u dwóch z nich też były jakieś stodoły czy coś podobnego co bez problemu by mogły pomieścić ciężarówkę. Też trzeba by sprawdzić od środka. Poza tym przez te dwa dni obserwacji wiele się nie działo. Ot chłopcy w średnim wieku prowadzili swój sielski żywot obiboków jakby nie mieli nic grzesznego na sumieniu. Co prawda mogli mieć jakąś klamkę wsadzoną w spodnie na gangsterską modłę bo tego z daleka nie byłoby widać. Ale raczej tak jak mówił Bert gdy nie spodziewali się kłopotów to bardzo możliwe, że nie nosili ze sobą bronię. Do zastraszenia lokalsów pewnie by wystarczyła ich reputacja i ostatecznie cios pięścią w twarz albo żołądek. Niedzielnego grilla spędzali razem u Cyrusa ale w poniedziałek to odwiedził go jeden kolega, po paru godzinach gdzieś obaj pojechali. Nie było ich ze dwie czy trzy godziny, wrócili we trzech i zniknęli wewnątrz domu. Potem Mi wróciła do koszar to nie wiedziała co tam się dzieje teraz.

Czy na Cyrusa podziałałoby “parę słów prawdy” tego Bart nie był pewny. Do tej pory nikt mu się za bardzo nie stawiał. Nikt nie chciał dostać łomotu od niego i jego kumpli albo patrzeć w wylot wycelowanego pistoletu. To kto wie? Wątpił aby jego były wspólnik bronił cysterny z narażeniem życia. Pewnie skitra ją dla siebie albo główkuje jak ją teraz opchnąć dalej. Na tanią ropę na pewno by znalazł wielu chętnych, mógłby sprzedawać ją na kanistry albo beczki. Miał ja prawie za darmo to i tak mu się opłacało. Ale jak jakaś akcja to pewnie wystarczyło go postraszyć czy co. Przecież jak Tweety i koledzy sobie pojadą to on i Cyrus tu zostaną. Ale lepiej bez strzelanin aby się obyło bo policja by przyjechała sprawdzić co się dzieje no a jak zaczęliby węszyć to pewnie trafiliby i na Barta to też by miał kłopoty. Więc lepiej sprawę załatwić bez awantur, postraszyć Cyrusa, może dać mu w pysk aby i Bart miał trochę satysfakcji no i by oddał cysternę. To było coś co by satysfakcjonowało obszabrowanego wspólnika.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline